Imieniny: Adama, Ewy, Eweliny

Wydarzenia: Dzień Raju

Świadkowie wiary

święty ojciec pio fot. kapucyni.pl

20 września obchodziliśmy 100. rocznicę stygmatyzacji Świętego Ojca Pio. Przez 50 lat nosił On na swoim ciele otwarte rany – symbol zjednoczenia z Chrystusem ukrzyżowanym. Z okazji tej wyjątkowej rocznicy proponujemy ciekawy artykuł o stygmatach Świętego Ojca Pio, którego autorem jest br. Tomasz Protasiewicz, kapucyn badający duchowość świętego Stygmatyka.

 

Nadzwyczajne zjawiska

Trudno jest spotkać człowieka, który osiągnął wysoki postęp w życiu duchowym, nie doświadczając zarazem żadnych fenomenów mistycznych. Choć towarzyszyły one również posłudze kapłańskiej Ojca Pio, były często kontrowersyjne i budziły wiele pytań oraz sprzecznych komentarzy. Najbardziej interesującym jednak faktem jest to, iż największe nadzwyczajne dary Stygmatyk z Gargano otrzymał podczas sprawowania Najświętszej Ofiary lub w bliskim z nią związku.

 

Poprzedzające stygmatyzację

Pomiędzy wieloma fenomenami mistycznymi, które otrzymał w swoim życiu Święty z San Giovanni Rotondo, należy wymienić zjawisko słów wewnętrznych. Jego opis znajdujemy w Diario: Byłem wówczas przy ołtarzu i odprawiałem Mszę świętą, gdy wydarzyło się to, o czym chcę powiedzieć. Tego ranka zszedłem do świątyni... nie wiem w jaki sposób. Ból fizyczny i wewnętrzne cierpienia prześcigały się w umartwianiu całego mojego biednego istnienia. Gdy zbliżałem się do momentu spożycia Najświętszych Postaci, ten stan wyniszczenia wzmagał się coraz bardziej. Czułem, że umieram. Sięgnąłem szczytu agonii i tam gdzie zdawało mi się, że znajdę śmierć, znalazłem pociechę życia. W momencie spożycia Najświętszej Hostii, niespodziewane światło rozświetliło moje wnętrze i zobaczyłem jasno Matkę Niebieską z Dzieciątkiem na ramieniu, którzy powiedzieli: «Uspokój się, jesteśmy z tobą, należysz do nas, a my jesteśmy twoi». Po tych słowach nic już nie widziałem. Spokój, pogoda ducha – wszelkie bóle ustąpiły w jednej chwili. Przez cały dzień czułem się zatopiony w oceanie słodyczy i niewyrażalnej miłości do Boga i dusz. Miałem także różne, wewnętrzne rozumienia, które dotyczyły niektórych dusz.

18 kwietnia 1912 roku św. Ojciec Pio opisuje w liście do swojego kierownika duchowego mistyczne zjawisko stopienia serc, które stało się jego udziałem dwa dni wcześniej: Z trudem mogłem udać się do Boskiego Więźnia, by celebrować Mszę świętą. Po jej odprawieniu zatrzymałem się z Jezusem na dziękczynieniu. Och, jakaż była przyjemna rozmowa z Rajem tego ranka. Serce Jezusa i moje własne – pozwól, bym użył wyrażenia, stopiły się. Nie było już więcej dwóch bijących serc, ale tylko jedno. Moje serce zniknęło, jak kropla wody, która ginie w morzu. Jezus był Rajem, był Królem. Radość moja była tak intensywna i głęboka, iż nie mogłem się więcej opanować; łzy zachwytu zalewały mi twarz. Tak, mój Ojczulku, człowiek nie może pojąć tego, że kiedy Raj przelewa się do serca, to serce zatroskane, wygnane, słabe i śmiertelne, nie może znieść tego bez płaczu. Tak, powtórzę to, sama radość, która wypełniała moje serce, była powodem tak długiego płaczu. Ta wizyta, uwierz mi, pokrzepiła mnie całkowicie. Przeżycie tego zjawiska mistycznego dokonało się na dziękczynieniu po Mszy św. Było ono prawdziwym wzmocnieniem i pocieszeniem dla o. Pio. Nieco innym doświadczeniem było dotknięcie substancjalne.

9 maja 1918 roku, papież Benedykt XV zwrócił się z prośbą o duchowe ofiary na rzecz pokoju na świecie. W uroczystość Bożego Ciała, 30 maja 1918 roku, Ojciec Pio w tej intencji złożył siebie w ofierze Panu. Bóg natomiast nie pozwolił mu długo czekać na odpowiedź. W liście do swojego spowiednika napisał: Rano wspomnianego dnia, na Mszy św. podczas ofiarowania, zostało mi dane tchnienie życia. Nie potrafiłbym powiedzieć, nawet niedokładnie, co wydarzyło się w tym nieuchwytnym momencie w moim wnętrzu – poczułem się całkowicie wstrząśnięty. Zostałem napełniony krańcowym strachem i mało brakowało, abym nie umarł. Później nastąpiło uspokojenie, jakiego nigdy przedtem nie doświadczyłem. Cały ten lęk, wstrząs i uspokojenie się, następujące jedno po drugim, były spowodowane nie przez coś, co widziałem, ale przez coś, czego dotknięcie poczułem w najtajniejszej i najintymniejszej części duszy.

Zjawiska te oraz towarzyszące im cierpienia prowadzą powoli do przeżycia jeszcze bardziej głębokiego i intensywnego doświadczenia, określanego często w teologii mianem transwerberacji, co oznacza przeszycie serca przez miłość i cierpienie. To tajemnicze zjawisko miało miejsce w dniach 5 – 7 sierpnia 1918 roku. W liście do o. Benedetto, św. Ojciec Pio bardzo szczegółowo opisał to wydarzenie: Właśnie spowiadałem naszych chłopców, piątego wieczorem, gdy w jednym momencie zostałem napełniony niesamowitym lękiem na widok jakiejś niebiańskiej postaci, która ukazała się oczom mojej inteligencji. W ręce trzymała coś w rodzaju narzędzia, podobnego do długiego, dobrze wyostrzonego kawałka metalu, z którego ostrza, jak się zdawało, wychodził ogień. Widzieć to wszystko i przyglądać się tej osobie, wbijającej z całą siłą wyżej wspomniane narzędzie, było jednym i tym samym. Z trudem zajęczałem z bólu, czułem, że umieram. Powiedziałem chłopcu, aby odszedł, ponieważ czułem się źle i nie miałem siły, by kontynuować. To męczeństwo trwało bez przerwy, aż do ranka siódmego dnia miesiąca. Od tego dnia jestem śmiertelnie zraniony. Czuję w głębi mojej duszy ranę, która będąc zawsze otwartą, sprawia, że nieustannie doznaję katuszy.

Z cytowanego wyżej listu nie wynika, iż transwerberacja miała jakikolwiek związek z Najświętszą Ofiarą sprawowaną przez kapucyńskiego zakonnika. Istnieją jednak dwa fakty, które pozwalają również i to nadzwyczajne zjawisko zaliczyć do grupy tych, które choćby w pośredni sposób mają związek lub swoje źródło w centralnym umiejscowieniu Eucharystii w życiu Ojca Pio. Transwerbacja rozpoczęła się piątego sierpnia wieczorem i trwała nieprzerwanie do rana siódmego dnia tego miesiąca, a więc w jej trakcie św. Ojciec Pio celebrował Mszę św. dwa razy – szóstego i siódmego dnia. Sprawując Najświętszą Ofiarę Ciała i Krwi Pańskiej, przynosił do Chrystusowego Ołtarza tę tajemnicę własnego doświadczenia, które tak boleśnie dotykało głębi jego duszy. Ponadto dar transwerbacji św. Ojciec Pio otrzymał podczas sprawowania Sakramentu Pojednania. W konfesjonale bowiem Chrystus za pomocą kapłana rozdaje swoje przebaczenie, wysłużone dla nas w ofierze krzyża, która wciąż odnawia się w Tajemnicy Ołtarza. Istnieje więc niezaprzeczalny i szczególny związek między Eucharystią a przebaczeniem i pojednaniem, dokonującym się w konfesjonale. Transwerberacja miała na celu przede wszystkim upodobnienie duszy Mistyka do Chrystusa Ukrzyżowanego, jak również przygotowywała Świętego kapucyna na doświadczenie, które już wkrótce stanie się jego udziałem, a mianowicie na mającą nastąpić 20-go września tego roku stygmatyzację.

 

Stygmatyzacja

Początkowo nie chciał on opowiadać nikomu o tym wydarzeniu, gdyż dla niego samego było ono wielką tajemnicą, przed którą stawał z lękiem i niepewnością. Dopiero po usilnych żądaniach kierownika duchowego, przesłał mu 22 października 1918 roku wzruszającą, a zarazem dokładną relację z tego, co się w nim dokonało. Było to rankiem 20-go poprzedniego miesiąca w chórze po odprawieniu Mszy świętej. Podczas gdy to wszystko się dokonywało ujrzałem przed sobą tajemniczą osobę, podobną do tej widzianej wieczorem 5-go sierpnia, ale różniącą się tym tylko, że miała ręce, nogi i bok ociekające krwią. Jej widok mnie przeraził; nie potrafię opisać ci, co odczuwałem w tym momencie. Czułem, że umieram i pewnie umarłbym, gdyby nie Pan, który podtrzymał moje serce, które wyrywało mi się z piersi. Widzenie osoby odeszło, a ja zobaczyłem, że ręce, nogi i bok były przebite i ociekające krwią. Wyobraź sobie mękę, której doświadczyłem wtedy i wciąż doświadczam prawie każdego dnia. Rana serca nieustannie toczy krew, szczególnie od czwartku wieczorem aż do soboty. Ojcze mój, ja umieram z bólu przez mękę i następującego po niej zamieszania, którego doświadczam w głębi duszy. Obawiam się, że umrę wykrwawiwszy się, jeśli Pan nie wysłucha jęków mojego biednego serca i nie oddali ode mnie tego, co się dzieje. Czy Jezus, który jest tak dobry, uczyni mi tę łaskę? Czy zabierze ode mnie przynajmniej to zamieszanie, którego doświadczam z powodu tych zewnętrznych znaków? Z mocą wzniosę mój głos do Niego i nie odstąpię od błagania Go, aż On w swoim miłosierdziu oddali ode mnie nie mękę, nie ból, ponieważ choć czuję go jako nieznośny, to chcę i pragnę upoić się tym bólem, ale te zewnętrzne znaki, które są dla mnie powodem nieopisanego i nieznośnego zamieszania i upokorzenia.

Sensacyjna wiadomość bardzo szybko obiegła cały świat, wywołała liczne polemiki, często połączone z ostrą krytyką i podejrzeniami o mistyfikację. Święty kapucyn głęboko i prawdziwie pragnął identyfikacji z Ukrzyżowanym Chrystusem oraz całkowitego upodobnienia się do Niego, nigdy jednak świadomie nie chciał stygmatów. Stygmaty były dla niego wielkim zaskoczeniem. Nie rozumiejąc do końca tego, co się dokonało, czuł się do głębi zawstydzony i upokorzony, przyjmując jednocześnie stygmaty jako karę Bożą. Jego więc słowa, zachowanie i odczucia zdają się świadczyć o autentyczności zjawiska stygmatyzacji. Dodatkowym potwierdzeniem są również pewne czynniki zewnętrzne, które towarzyszyły temu fenomenowi. Otóż przez pół wieku rany św. Ojciec Pio nie uległy zakażeniu, rozkładowi, czy jakimkolwiek zmianom chorobotwórczym, nie zabliźniając się i nie wydzielając przykrego zapachu, ale przedziwną miłą woń. Były one zjawiskiem naukowo niewytłumaczalnym i przekraczającym prawa przyrody, a u kresu życia Ojca Pio, zaczęły się zasklepiać i powoli zanikać; ostatni strup odpadł w chwili śmierci.

Na temat teologicznego znaczenia stygmatów w życiu kapłana z Gargano, a szczególnie ich zniknięcia, wysunięto wiele przypuszczeń i teorii. Dla nas jednak najistotniejsze jest to, iż stygmaty św. Ojciec Pio mają bezpośredni związek z Eucharystią. Mistyk z Gargano otrzymał je tuż po zakończeniu Najświętszej Ofiary - podczas dziękczynienia. Znaki te, upodabniając św. Ojciec Pio do jego ukochanego Zbawiciela, są wymownym dowodem miłości, jaką ten kapucyński zakonnik żywił do Chrystusa Ukrzyżowanego, z którym jednoczył się mistycznie podczas sprawowania Najświętszej Ofiary. I dlatego, poprzez ten dar, św. Ojciec Pio był jedynym kapłanem, który nie tylko przeżywał Mękę Pańską podczas odprawiania Mszy św., ale wraz z Chrystusem stawał się prawdziwą i żywą żertwą ofiarną, doznając na własnym ciele tych samych udręk i cierpień, których doświadczał Chrystus na Kalwarii.

Eucharystia nie jest jednak samym tylko uobecnieniem śmierci Chrystusa. Jest bowiem również pamiątką Jego zmartwychwstania. Dlatego też prawdziwe zjednoczenie Ojca Pio z Jezusem nie pozostało jedynie na poziomie Jego bolesnej Męki – Chrystus odnowił w nim bowiem tajemnicę swego zmartwychwstania. Podobnie stygmaty, ich obecność a także zniknięcie, ukazały faktyczną transfigurację św. Ojciec Pio tak w Chrystusa ukrzyżowanego, jak i chwalebnie zmartwychwstałego.

Na zakończenie warto przypomnieć, że w obecnym roku przeżywamy Jubileusz 100-lecia od stygmatyzacji Świętego Ojca Pio oraz 50-lecia Jego przejścia do domu Ojca. Ten piękny Jubileusz obchodzony jest na całym świecie. Krakowska Prowincja Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów jest głównym organizatorem wydarzeń w naszej Ojczyźnie skierowanych zarówno do czcicieli świętego Stygmatyka, jak i do ludzi pragnących poznać jego sylwetkę. Informację o CZYCZCENIU CZYŚCA, czyli najbliższego wydarzenia jubileuszowego można znaleźć tutaj: www.czyscimyczysciec.pl

Oceń treść:
Źródło:
;