Wywiady
Adam Sztaba: muzyka doskonałym sposobem na przekazanie orędzia miłosierdzia
„Muzyka, dla której nie ma barier językowych, jest doskonałym sposobem na przekazywanie orędzia miłosierdzia, które jest światu niezwykle potrzebne. Myślę, że znacząco ubogaci nadchodzące Światowe Dni Młodzieży” – powiedział w rozmowie z KAI znany kompozytor, pianista i dyrygent, Adam Sztaba, który podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie będzie odpowiedzialny za muzykę podczas powitania Ojca Świętego i całonocnego czuwania na Campus Misericordiae.
Łukasz Kaczyński (KAI): Jak to się stało, że juror „Must be the music” będzie koordynował oprawę muzyczną podczas Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie?
Adam Sztaba: Stało się to głównie za sprawą księdza Marka Hajdyły kierującego Departamentem Wydarzeń Centralnych Komitetu Organizacyjnego ŚDM, który uznał, że z racji mojego doświadczenia przy dużych koncertach telewizyjnych poradzę sobie z pogodzeniem wszystkich założeń muzycznych Światowych Dni Młodzieży. Chodzi więc o skoordynowanie całej wielkiej machiny w postaci orkiestry symfonicznej, 300-osobowego chóru, solistów i transmisji na żywo do kilkudziesięciu krajów. Nie bez znaczenia z pewnością był też fakt, że wychowałem się w rodzinie katolickiej i Kościół od zawsze był mi bardzo bliski. Takiego ogromu pracy nie sposób ogarnąć samemu, więc wesprze mnie pięciu innych dyrygentów, z którymi dzielimy się muzycznymi obowiązkami: Janusz Wierzgacz, Marek Pawełek, Bartłomiej Karwański, o. Dawid Kusz OP i Wiesław Delimat.
KAI: Jakie dokładnie zadania Panu powierzono?
- Zostałem powołany do stworzenia jednego organizmu w postaci połączenia artystów świeckich, często uznanych gwiazd, z muzykami działającymi od lat w kręgu muzyki chrześcijańskiej, wraz ze specjalnie stworzonymi na potrzeby ŚDM orkiestrą symfoniczną i chórem. Zajmę się zatem tą częścią muzyczną ŚDM, podczas której usłyszymy brzmienia nieco bardziej współczesne, oddalone od kanonu obowiązującego podczas Liturgii, gdzie pojawią się na przykład połączenia gitar, perkusji z instrumentami klawiszowymi i nowymi technologiami.
KAI: Czy wiadomo już, jakie gwiazdy wystąpią podczas ŚDM 2016? Czy można uchylić rąbka tajemnicy w tym zakresie?
- Tego jeszcze nie mogę zdradzić. Wysłaliśmy zaproszenia do artystów z Europy, Azji i Stanów Zjednoczonych. Staramy się, aby podczas koncertu uwielbieniowego 50 proc. artystów pochodziło ze świata, a drugie 50 proc. z Polski.
KAI: Czym jest według Pana muzyka podczas takiego wydarzenia jak Światowe Dni Młodzieży?
- Myślę, że ma ona dwa wymiary. Po pierwsze, jest to wspólna modlitwa, czyli uwielbianie Boga śpiewem – po to tam pojedziemy my i po to tam zjadą pielgrzymi z całego świata. Drugi wymiar to charakter stricte koncertowy, gdzie młodzi ludzie będą po prostu słuchali i odbierali płynące ze sceny dźwięki i emocje. Jesteśmy po wielu rozmowach odnośnie wizji oprawy muzycznej podczas ŚDM. W mojej opinii muzyka podczas ŚDM powinna być komunikatywna, aby mogli się do niej wszyscy włączyć. Ale komunikatywna nie oznacza banalna. Obecnie staramy się ustalić odpowiednią relację muzyki koncertowej i modlitewnej. Na koncercie uwielbieniowym będzie sporo powszechnie znanych utworów służących do wspólnego śpiewania, ale także pieśni, które mają zainspirować czy skłonić do refleksji. Pracujemy także nad dramaturgią wszystkich wydarzeń. Chcemy, by pojawiły się rozmaite nastroje – ballady, pieśni o podłożu folkowym, ale i mocne, dynamiczne utwory, które powinny nas wzmocnić i wzbudzić nadzieję, że po tym święcie młodych coś się może zmienić w świecie i w naszych sercach.
KAI: Czy w takiej perspektywie jest jakaś różnica między przygotowaniem zwykłego, świeckiego koncertu a „występem” podczas ŚDM?
- Sama logistyka jest podobna. Poza tym, że na ŚDM zjedzie potężna widownia. Podstawowa różnica jest taka, że muzyka podczas ŚDM ma nas kierować w stronę modlitwy. Ona sprawia, że modlitwa staje się jeszcze bogatsza, bardziej wzniosła. Natomiast refreny piosenek, tak jak są śpiewane na koncertach U2 czy Beyoncé, tak samo tu będą śpiewane przez wszystkich przyjezdnych. Oczywiście inne będą treści i cel, w jakim tam się spotkamy. No i skala jest nieporównywalna, bo nawet największym gwiazdom nie zdarza się grać dla 2 milionów ludzi.
KAI: A jakie uczucia towarzyszą Panu w myśleniu o przygotowywaniu muzyki na spotkanie wiernych z całego świata z papieżem?
- Trudność polega na tym, że na Światowe Dni Młodzieży przyjadą i młodsi, i starsi ludzie z całego świata, z różnych kultur, tradycji, mówiący różnymi językami. Łatwo więc o obawę, co zrobić, by wszystkie grupy poczuły się zauważone. Jednak zamiast próby zadowolenia wszystkich wolę skupić się na tym, by rozwijać plan zgodnie z wizją moją i innych współtworzących. Wszystkie ważne decyzje podejmujemy zbiorowo, bo jesteśmy wspólnotą. Wyjątkowość tego wydarzenia to - poza spotkaniem z Bogiem - osoba Ojca Świętego. To jest niezwykle poruszające – to dla niego wszyscy tam przyjadą, by poczuć wsparcie. I myślę też, że pomimo iż ŚDM już raz wydarzył się w Polsce w 1991 r. w Częstochowie, nadchodzące lipcowe święto młodych będzie mieć inny wydźwięk, bo dzisiejszy świat jest jednak mocno odmienny od tego sprzed 25 lat.
KAI: Czy grał Pan lub komponował już dla papieża?
- Pamiętam, jak widziałem z daleka Jana Pawła II w mojej rodzinnej parafii w Koszalinie w 1991 r. Wtedy, słuchając organisty myślałem, jakie byłoby to niezwykłe móc zagrać dla papieża. Parę lat później przygotowywałem z Jarosławem Kukulskim piosenkę napisaną specjalnie dla Jana Pawła II, ale fizycznie nie było mnie w Watykanie podczas wręczenia jej papieżowi. Po wybraniu papieża Franciszka znów przeszła mi podobna myśl, że może ten papież będzie tym, dla którego zrealizuje się moje marzenie. I tak się teraz najwyraźniej stanie. Cieszę się, że pomimo iż nie udzielam się czynnie w środowisku muzyków chrześcijańskich, mam możliwość wykorzystania swojego wieloletniego doświadczenia w czymś, co będzie mieć niezwykły duchowy wymiar. I kiedy każdego dnia stawiam kolejne nuty w partyturach, które powstają, to staram się zastanawiać dwa razy nad sensem każdego dźwięku wiedząc, jak ważne jest jego przeznaczenie.
KAI: Czym zatem zaskoczy pielgrzymów muzyczna strona ŚDM 2016 w Krakowie?
- Na pewno dalecy jesteśmy od szokowania. Do oprawy muzycznej wykorzystujemy chór i orkiestrę symfoniczną. W dużym skupieniu wybieraliśmy utwory i aranżacje pisane specjalnie pod konkretnych solistów. To, co najważniejsze, zdarzy się podczas ostatnich prób i samych wydarzeń. Wtedy nastąpi splot rozmaitych osobowości i talentów, które znajdując się w tym samym czasie na jednej scenie, współtworzą coś wyjątkowego. Nuty, nad którymi pracujemy, to zaledwie plan. Dopiero ich zinterpretowanie przez muzyków, włożenie w nie serca, talentu i życiowego doświadczenia powoduje, że nagle dzieje się coś niecodziennego – i jestem przekonany, że i w tym wypadku tak będzie.
KAI: Więc który z przygotowywanych utworów na chwilę obecną budzi w Panu największe emocje?
- Przypadło mi tworzenie aranżacji do kilku bardzo znanych utworów, jak na przykład „Barka” i „Abba Ojcze”. Zachęcano mnie, żeby je odświeżyć i pokazać w nieco innej oprawie. Odmieniłem je dość subtelnie, oczywiście tak, żeby nie burzyć ich pierwotnego charakteru. Są również utwory mniej znane, do których, jak zawsze, wkładam całego siebie, próbując wydobyć z nich muzycznie i tekstowo jakiś nowy wymiar. Aranżując utwór na nowo szukam drzemiącego w nim potencjału, którego do tej pory nie dostrzeżono. I to się czasami udaje. Zawsze pojawia się pytanie o sens – czy dany utwór takiego nowego spojrzenia potrzebuje, bo zdarzają się również kompozycje skończone, do których wkładanie jakichkolwiek dodatkowych nut jest bezcelowe.
KAI: Od marca odbywają się próby chóru ŚDM. Jakie są Pana wrażenia z udziału w tym szkoleniach?
- Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, bo trochę nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. W końcu spotkali się ludzie, którzy ze sobą nie śpiewają na co dzień. Jednak okazało się, że pomijając biegłe czytanie nut, są niezwykle muzykalni. No i samo brzmienie tych 300 osób – potężne i wzniosłe. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek słyszał tak potężny chór na żywo. Takiej liczby głosów nie zastąpi nic, żadna technologia. To, co mnie zaskoczyło, to ich młody wiek w połączeniu z muzyczną świadomością, ale i wielka chęć do pracy. To ludzie z ogromną wolą śpiewania i wyrażania swojej duchowości poprzez muzykę. Już wiem, że będzie znakomicie i nasz chór będzie bardzo mocnym punktem Światowych Dni Młodzieży.
KAI: Przedsmak pracy chóru można było poznać podczas uroczystości na Skałce w Krakowie.
- Tak, z racji Liturgii zaśpiewaliśmy tradycyjnie tylko do akompaniamentu organów. Natomiast chór wystąpił niemal w pełnej obsadzie, jeszcze bez chórzystów z zagranicy. Pojawiły się pieśni, które przygotowujemy na Światowe Dni Młodzieży oraz premiera mszy skomponowanej przez Henryka Botora pt. "Missa Ioannis Pauli Secundi”.
KAI: Chór już ćwiczy, natomiast orkiestra ŚDM spotka się pierwszy raz w czerwcu. Co możemy powiedzieć o niej?
- Będzie to orkiestra symfoniczna w składzie około 80 osób. Do tego dojdzie siedmiu muzyków z mojej orkiestry, którzy zadbają o tę głośniejszą i elektryczną stronę brzmieniową. I taki konglomerat zabrzmi we wszystkich centralnych wydarzeniach ŚDM, który poprowadzą na zmianę wszyscy dyrygenci. Odmiennie będzie wyglądać oprawa muzyczna na przygotowywanej Drodze Krzyżowej. Wystąpi na niej nieco mniejszy, około 30-osobowy chór i orkiestra kameralna. Mogę zdradzić, że solistą tego dnia będzie wybitny skrzypek jazzowy Adam Bałdych, który z pewnością nada temu nabożeństwu wyjątkowy kontemplacyjny charakter.
KAI: Temat Światowych Dni Młodzieży dotyka miłosierdzia w wymiarze Bożym i ludzkim. Czy muzyka to dobry sposób na przekazywanie tego przesłania?
- Jak najbardziej. Muzyka jest językiem niewymagającym tłumaczenia. Każdy może ją pojąć i, co więcej, rozumieć na swój sposób. To, co ważne, to fakt, że muzyka sensu stricto nie wnosi ze sobą żadnej treści pozamuzycznej. To, że my je słyszymy wynika z tego, że dana kombinacja dźwięków jest przefiltrowana przez nasze własne doświadczenia i przeżycia. Muzyka powoduje na pewno, że jesteśmy w pełni rozumiani, nie mamy barier językowych i dlatego jest idealnym nośnikiem ważnych tematów, takich jak miłosierdzie, którego w obecnym świecie nieustannie brakuje.
KAI: Czym zatem dla Pana jest miłosierdzie? Czy ma ono wartość w dzisiejszym świecie?
- Mam wrażenie, że często trudno nam dostrzec prawdziwe znaczenie miłosierdzia. Zwłaszcza, kiedy czujemy się kompletnie bezsilni przeżywając tak trudne chwile w historii świata, jak marcowe zamachy w Brukseli, przy których ludzi niewierzący w Boga zacierają ręce i próbują na tej podstawie udowadniać, że Boga nie ma. Pragniemy wszystko pojąć i zracjonalizować, choć nie jesteśmy i nigdy nie będziemy w stanie, zamiast zatrzymać się tu i teraz, i dawać ludziom uwagę i bezinteresowność. Martwi mnie konsumpcyjne podejście do życia, uzależnianie rozmaitych decyzji od pytania: „A co ja z tego będę miał?” i opierania życia na tym, co namacalnie zgromadzimy, a co w szerszej perspektywie jest kompletnie nieistotne. Myślę, że coraz więcej osób nie zaznaje miłości w życiu. Dlatego tak ważne jest przesłanie papieża Franciszka nawołujące do odkrywania i okazywania miłosierdzia na co dzień, co mam nadzieję będzie odczuwalne podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie.