Imieniny: Jana, ?anety, Maksyma

Wydarzenia:

Komentarze

Aprobata dla in vitro - wielka praca informacyjna do wykonania

Ponad trzy czwarte dorosłych Polaków , gdyż 76 proc. – opowiada się za dostępnością zapłodnienia in vitro dla małżeństw, przeciwnych jest 17 proc. – wynika z badań Centrum Badań Opinii Społecznej (CBOS).

 

Ankieta wskazuje też, że od lat aprobata dla tej metody pozostaje na podobnym, wysokim poziomie. Równolegle z tym od dwóch dekad w Polsce maleje aprobata dla aborcji, trzy lata temu aż 80 proc. badanych było zdania, że ludzkie życie powinno być chronione od poczęcia do naturalnej śmierci. Czy ujawnia się tu jakaś sprzeczność?

Wyniki badania dotyczących in vitro są dość oczywiste, gdyż pozytywna odpowiedź na pytanie, czy umożliwić niepłodnym parom posiadanie dziecka jest oczywista - kto chciałby być w gronie tych, którzy bronią innym szczęścia? Pragnienie posiadania potomstwa jest tak powszechne i naturalne, że wszystko, co prowadzi do jego realizacji, w tym sztuczne zapłodnienie, jest niejako "z automatu" aprobowane. Stąd wysoka liczba zwolenników, utwierdzanych dodatkowo przez media głównego nurtu, że możliwość zastosowania metod pozaustrojowego zapłodnienia, wymagających doskonałych procedur technicznych, świadczy o postępie, nowoczesności i europejskich standardach. Postawa ta dodatkowo harmonizuje z powszechnie aprobowaną społecznie zasadą utalitaryzmu - każde postępowanie, które prowadzi do jak największej ilości szczęścia, jest słuszne.

Z drugiej strony inne badania wykazują, że 80 proc. Polaków jest zdania, że ludzkie życie powinno być chronione od poczęcia do naturalnej śmierci. W zestawieniu z aprobatą dla in vitro ujawnia się tu sprzeczność, ale budzi też wątpliwość - jaki procent ankietowanych dokładnie wie, na czym polega zapłodnienie pozaustrojowe, czy jest świadomych, że aby doszło do sztucznego zapłodnienia konieczne jest "wytworzenie" kilku embrionów, a te nadliczbowe zastaną zamrożone lub po prostu wylądują na śmietniku, jak działo się to jeszcze parę lat temu w Polsce? I że w samej Wielkiej Brytanii od początku lat 90. uśmiercono 2 miliony "niepotrzebnych" embrionów.

Dr Bernard Nathanson, jeden z założycieli "National Abortion Rights Action League" (NARAL), która miała doprowadzić do zalegalizowania aborcji w USA, ginekolog, który uśmiercił ok. 75 tys. nienarodzonych dzieci, w tym własne i który radykalnie zmienił swoje postępowanie stając się gorliwym obrońca życia wyznał, że jego nawrócenie miało podłoże naukowe. Po wprowadzenie ultrasonografu do powszechnej praktyki medycznej uświadomił sobie, że płód jest normalnie funkcjonującym organizmem, że można określać jego wagę, płeć, obserwować, jak się porusza czy ziewa. Podobną drogę powinni odbyć wszyscy, którym brakuje informacji na temat sztucznego zapłodnienia - powinni dowiedzieć się, że za jedno życie płaci się życiem kilkorgiem braci i sióstr urodzonego z in vitro dziecka, że metoda ta jest bardzo nisko skuteczna (skoro argument skuteczności jest tak ceniony), gdyż tylko 7,5 proc. prób zajścia w ciążę tą metodą jest skuteczna.

Wyniki badań są wyzwaniem i to nie tylko dla członków Kościoła katolickiego, choć dla nich przede wszystkim. Wszystkich, którzy chcą bronić nienarodzonych, ale też najbiedniejszych kobiet, gotowych "wynająć" swój brzuch, by urodzić dziecko bogatemu dawcy nasienia. Jest do zadanie dla Kościoła, który zawsze bronił ubogich i słabych, ale też głosi, że człowiek nie może bawić się w Boga, ale również dla feministek, które powinny upomnieć się o los surogatek, a także socjalistów, broniących ubogich kobiet i wszystkich wykluczonych.

Źródło:
;