Imieniny: Dionizego, Szczepana

Wydarzenia:

Wywiady

Arcybiskup Mosulu: Chcemy ocalić swoją tożsamość

 fot. Michał Henkel

W ciągu jednego dnia stracił całą diecezję, wszystko przez ISIS. O prześladowaniach chrześcijan w Iraku z katolickim arcybiskupem Mosulu Yohanną Petros Mouche rozmawia Michał Henkel.

M.H.: Znamy biblijne korzenie Iraku ale z chrześcijaństwem go nie utożsamiamy, tymczasem sytuacja chrześcijan w tym kraju jest tragiczna.

Y.M.: Irak to Mezopotamia a Mezopotamia to Niniwa i Babilon, kraj wielkiej kultury i wielu proroków. Kraj w którym korzenie chrześcijaństwa są obecne od początku, tradycja mówi, że to Kościół św. Tomasza, że wraz ze swoimi uczniami i Addai i Mari byli tymi, którzy przynieśli tam chrześcijaństwo i chrzcili pierwszych wyznawców Chrystusa na tym terenie. Byli tymi, którzy ewangelizowali Persję i Armenię. Pomimo wielu prześladowań wpierw ze strony Persów a później islamu do tego momentu byliśmy tam stale obecni. Dopiero teraz, gdy pojawiło się ISIS nie możemy już mówić o miejscowościach czysto chrześcijańskich, już ich tam nie ma, wszystko zostało zniszczone.

M.H.: W ciągu jednego dnia Mosul musieli opuścić wszyscy chrześcijanie.

Y.M.: Pod panowaniem ISIS mieliśmy do wyboru trzy możliwości. Pierwsza to wyrzec się naszej wiary i przejść na islam ale dla nas to oczywiście niemożliwe, druga - musielibyśmy płacić specjalny podatek, de facto stając sie obywatelami drugiej kategorii, niewolnikami we własnym kraju, trzecia -  to opuścić wszystko, zostawić dobytek, ziemię, kościoły, bo nie można było zabrać nic. Właśnie dlatego jako chrześcijanie wybraliśmy utratę dóbr, by zachować swoją wiarę godność i zasady moralne. Uciekliśmy i zostawiliśmy wszystko w rękach ISIS.

M.H.: To kilkadziesiąt tysięcy osób, ogromna rzesza ludzi.

Y.M.: Cały czas jesteśmy uciekinierami, ludzie zaczynają być już zmęczeni, zaczynają myśleć o zostawieniu Iraku, by móc ocalić swoją tożsamość. Ponad tysiąc rodzin jest w Jordanii, tysiąc trzysta w Libanie, dwieście w Turcji, ponad dwieście przyjechało do Europy, przede wszystkim do Francji. Jeżeli tak dalej pójdzie nasza diecezja przestanie istnieć, rozpraszamy się, nie ma między nami kontaktu, to utrata naszej tradycji. Chcemy po prostu znaleźć miejsce, by móc zamieszkać razem i ocalić swoją tożsamość. Jeżeli Irak zostanie wyzwolony będzie nam łatwiej wrócić.

M.H.: Wierzy ksiądz w to, że tak się stanie? W ciągu kilku lat w Iraku nic się nie zmieniło.

Y.M.: Nie chcę prowadzić wojny, chciałbym by była możliwość otwarcia granic nie dla pojedynczych osób ale dla całych wspólnot chrześcijan, jeżeli nie możemy żyć tam i nie chcemy prowadzić wojny to możemy np. tutaj. Zachód chce walczyć z ISIS ale jednocześnie boi się dużych zgromadzeń ludzi, którzy mogliby przenosić tego typu idee, to sytuacja patowa. Z jednej strony jest chęć pomocy, a z drugiej nie za bardzo wiadomo jak to zrobić. ISIS to nie tylko armia to przede wszystkim ideologia, która w Europie może pojawić się szybciej niż jej uzbrojeni zwolennicy. Kiedy więc bez zastanowienia otwieracie granice, być może ta ideologia już przeniknęła do Europy? Powinniście się  zastanowić, kto rzeczywiście ma problem i ucieka, a kto jest zagrożeniem.

M.H.: Tylko jak odróżnić potrzebujących od terrorystów? 

Y.M.: Poprzez pracę ambasad i kontakt z poszczególnymi wspólnotami, one naprawdę są małe i dobrze się znają. W ten sposób można sprawdzić kto jest kim. Cała idea powinna polegać na tym, by otworzyć drzwi dla ludzi, którzy chcą współpracować i budować razem społeczeństwo, chcą być aktywni - to jest rozwiązanie. Gdyby ktoś pojechał do Iraku bardzo łatwo mógłby poznać, które osiedla są chrześcijańskie -  zadbane, uporządkowane i czyste. To nauczanie Jezusa Chrystusa, które wyraża się w codziennych rzeczach - nasz szacunek do drugiego człowieka. W Iraku nasze trzy wspólnoty otaczało ponad sto dwadzieścia skupisk muzułmańskich i mieliśmy z nimi naprawdę bardzo dobre relacje. Niestety nie oznacza to, że inni chcą mieć takie relacje z nami.

M.H.: Jak więc możemy pomóc my Polacy?

Y.M.: Pierwsza rzecz o jaką prosimy to stała modlitwa, bo modlitwa zmienia serce, umysł i sumienie człowieka. Jeżeli możecie podzielić się też czymś materialnym to również o to prosimy. Kolejną dobrą rzeczą byłoby wywarcie presji na rządach europejskich, by ograniczyły rozprzestrzenianie się ISIS także jeśli chodzi o wyzwolenie naszych chrześcijańskich osiedli. Trzecia rzecz - jeśli przyjmujecie uchodźców, przyjmujcie ich w grupie tak, by mogli zachować swoją tożsamość i kulturę, to całe bogactwo, które sobą reprezentują.

***

Yohanna Petros Mouche pochodzi z Quaracosh (obecnie Bakhdida w północnym Iraku). 26 czerwca 2010 został wybrany na arcybiskupa syryjskiego Kościoła katolickiego w Mosulu, święcenia biskupie przyjął z rąk patriarchy Antiochii Ignacego Józefa III Younan. Od sierpnia 2014 roku przebywa na wygnaniu.

Źródło:
;