Wywiady
Bądźmy „dobrzy jak chleb”
Rozmowa z dr. Ryszardem Kowalskim, kierownikiem Zakładu Edukacji Biologicznej i Ochrony Przyrody w Instytucie Biologii Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach.
Przełom sierpnia i września to w wielu miejscowościach naszego regionu czas dziękczynienia rolników za zbiory. Jaka refleksja towarzyszy przyrodnikowi obserwującemu dożynkowe obchody?
Dla mnie dożynki są świętem, w czasie którego wyrażana jest radość z plonów, które udało się zebrać w danym roku. To także okazja do podziękowania Bogu za hojność i wspieranie rolniczego trudu oraz samym rolnikom za ich odpowiedzialną pracę. Chociaż plony z pól zbierają rolnicy, to dziękować za nie powinniśmy wszyscy, gdyż z nich powstaje żywność - podstawa egzystencji każdego człowieka.
W mojej ocenie pogoda w tym sezonie dopisała, a więc należy cieszyć się zbiorami i świętować. Jestem przyrodnikiem, ale także czuję się rolnikiem i z przyjemnością uprawiam ogród, a w nim warzywa dla swojej rodziny. Chciałbym, aby wszyscy rolnicy uświadomili sobie fakt, że są przyrodnikami, gdyż warsztatem pracy każdego z nich jest gospodarstwo będące cząstką przyrody, którą świadomie przekształcają, o którą powinni się troszczyć i mądrą uprawą starać się doskonalić. Do tego, aby z sukcesem uprawiać rośliny i zajmować się chowem zwierząt, potrzebna jest nie tylko wiedza i umiejętności; równie ważna jest odpowiednia świadomość, uczciwość, ugruntowany system wartości.
W czasie dożynek wszyscy zachwycają się bochnem pachnącego chleba. Zajmuje on zawsze centralne miejsce podczas takiej uroczystości. Po modlitwie i błogosławieństwie gminni gospodarze przejmują chleb od dożynkowych starostów i składają przyrzeczenie, że będą sprawiedliwie go dzielić, po czym częstują nim wszystkich zgromadzonych. Oby tak było na co dzień - jak w ten dożynkowy dzień! Marzy mi się to, aby wszyscy ludzie spożywający chleb byli dla siebie mili, uprzejmi, potrafili ze sobą współpracować, uśmiechali się do siebie. Marzy mi się szacunek dla chleba i to, aby nikomu go nie zabrakło. Jedzmy pyszny chleb z tegorocznych zbiorów do ostatniego okruszka i szanujmy się wzajemnie. Bądźmy „dobrzy jak chleb” - do czego namawiał nas i swoją postawą pokazywał, jak to robić, św. Brat Albert.
Czy w kontekście zakończenia żniw nabiera mocy problem marnowania żywności?
Myślę, że to problem całoroczny, a jego przyczyny są złożone. W okresie żniw może się tylko nasila, gdyż wszelka obfitość sprzyja - niestety - rozrzutności. Statystyki wskazują, że w skali światowej marnotrawiona jest jedna trzecia wyprodukowanej żywności. Potwierdził to papież Franciszek w encyklice Laudato si’, pisząc: „…żywność, którą się wyrzuca, jest niejako żywnością kradzioną ze stołu ubogich”.
Dlaczego marnujemy żywność?
Jedną z przyczyn jest kupowanie ponad potrzeby i gromadzenie nadmiernych zapasów. Żywność niezjedzona w okresie przydatności do spożycia ląduje na śmietniku. Po drugie jakość żywności produkowanej na masową skalę pozostawia wiele do życzenia. To także przyczyna marnotrawstwa, ponieważ niedbale i w pośpiechu wytworzone produkty są nietrwałe. Marnowaniu żywności sprzyja również chęć zaimponowania innym, działanie zgodnie z zasadą „zastaw się, a postaw się”. Nie mogę patrzeć na te uginające się od różnorodnych potraw stoły, np. na weselnych przyjęciach. Tego wszystkiego nie da się przecież zjeść w czasie jednej nocy! Efekt jest taki, że wprost ze stołów do kosza na odpadki trafia pewnie połowa przygotowanych potraw. Nie szanujemy żywności, bo nie doświadczyliśmy na własnej skórze głodu - i obyśmy go nigdy nie doznali. Starsze pokolenie może jeszcze coś na ten temat powiedzieć z własnych życiowych doświadczeń. Byłoby dobrze, aby w ramach domowej edukacji historycznej opowiadało młodszym o czasach niedostatku, w których tak bardzo brakowało chleba.
Jak ocenia Pan podejście Polaków do kwestii zakupów produktów spożywczych?
Przy zakupach zachowujemy się często beztrosko i nie zawsze odpowiedzialnie. W mojej ocenie daliśmy się porwać nurtowi konsumpcjonizmu i generalnie kupujemy za dużo, zwykle nie zwracając uwagi na skład, termin przydatności i jakość produktów. Chciałbym ponownie odwołać się do treści encykliki Laudato si’, w której papież Franciszek przypomina o społecznej odpowiedzialności konsumentów. Powinna się ona przejawiać w świadomym kupowaniu tego, co jakościowo dobre, i w odpowiednich ilościach, gwarantujących pełne wykorzystanie. Papież wskazuje też na prosty mechanizm wymuszający na producentach dbałość o wysoką jakość produktów: „kiedy nawyki społeczeństwa pomniejszają zyski przedsiębiorstw, to czują się one zmuszone do zmiany sposobów produkcji”. Zatem nie kupujmy tego, co jest wątpliwej jakości, od producentów, którzy - myśląc tylko o własnym zysku - są nieuczciwi wobec konsumentów i dostarczają na rynek produkty o niskiej wartości. Przy takiej postawie konsumentów producenci będą mieli do wyboru dwie opcje: poprawić jakość albo splajtować.
Jakie znaczenie ma oficjalne wyrażenie troski głowy Kościoła katolickiego o nasz wspólny dom - Ziemię?
To wyjątkowa encyklika. Szkoda tylko, że tak mało się o niej mówi. Minął już rok od jej ogłoszenia, a ja wciąż nie widzę budujących przykładów przełożenia myśli papieża Franciszka w niej zawartych - na konkretne zachowania i działania ludzi. Wyrażenie troski o nasz wspólny dom przez głowę Kościoła katolickiego powinno być dla wszystkich zachętą do aktywności przeciwdziałającej dalszej degradacji środowiska. W „Tygodniku Powszechnym” z 4 września br., w tekście zatytułowanym „Okruchy słowa”, bp Grzegorz Ryś przypomniał jedną z podstawowych prawd, głoszącą, że „zachowuje się jedynie przez pomnażanie”. Uczynił to w kontekście pomnażania kapitału, który młodzi ludzie mieli szansę zgromadzić, uczestnicząc w Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie. Idąc tym tokiem myślenia, warto zapytać, czy pomnażamy intelektualny kapitał dany nam w postaci mądrości zapisanych na kartach Laudato si’?
Ponadto w tej encyklice przejawia się głęboka troska o ludzi biednych i wykluczonych ze społeczeństwa. Troska o kraje oraz narody, które z różnych względów cierpią biedę, często wykorzystywane, będące ofiarą niesprawiedliwości bądź niesprawiedliwie działających mechanizmów gospodarczych i finansowych. Czy coś zmieniło się w tych kwestiach w ciągu ostatniego roku?
Papież wskazuje na niepokojącą bierność i zobojętnienie dużej części społeczeństwa. Jednocześnie pisze, że staliśmy się egoistami, jesteśmy zbyt wygodni, przesadnie dbamy o siebie, nie troszcząc się o innych, a w szczególności o słabych i wykluczonych z różnych przyczyn ze społeczeństwa. Czy widać poprawę sytuacji w tym zakresie?
Laudato si’ zwraca uwagę na negatywne skutki technokratyzmu, konsumpcjonizmu, konformizmu, na procesy homogenizacji kultury oraz erozji biologicznej różnorodności. Papież pisze, że zbyt mocno zawierzyliśmy technice i staliśmy się technokratami. Stwierdza, że poczuliśmy się panami niemającymi już nikogo nad sobą, co rodzi patologiczne, rabunkowe i roszczeniowe postawy, wzmacniane przez dążenie do ciągłego „postępu” i wzrostu. Encyklika zachęca do dialogu w sprawach naszego wspólnego domu, rozumianego szeroko jako środowisko naturalne, i wykorzystania osiągnięć nauki do tego, aby stawał się on coraz wspanialszy dla pożytku wszystkich ludzi i na chwałę Boga, Stwórcy wszystkiego co materialne i duchowe. Współpracujmy zatem, aby pomnażać kapitał sprezentowany nam przez papieża Franciszka na kartach Laudato si’.
Czy na obecnym etapie rozwoju cywilizacji możliwe jest jeszcze „nawrócenie ekologiczne”, do którego zachęca papież?
Na to pytanie odpowiedź jest pozytywna, a wynika to m.in. z następującego fragmentu encykliki: „Jednak nie wszystko stracone, ponieważ człowiek zdolny poniżyć siebie aż do skrajności może również stawić czoło trudnościom, dokonać zwrotu i ponownie wybrać dobro, odrodzić się, niezależnie od narzuconych mu wszelkich uwarunkowań psychicznych i społecznych”. Papież napisał, że „musimy ponownie odczuć, że potrzebujemy siebie nawzajem, że jesteśmy odpowiedzialni za innych i za świat, że warto być dobrym i uczciwym”. Stawia jednak warunki powodzenia tego planu. Jednym z nich jest współdziałanie, a drugim wolniejsze tempo wędrowania przez świat. Jednostki, choć ich działanie jest bardzo potrzebne, same niewiele osiągną. Nawrócenie ekologiczne wymaga podejścia wspólnotowego. Wiedząc o tym, chciałbym zaapelować, abyśmy byli gotowi łączyć się w realizacji ważnych społecznie celów tak ściśle, jak połączone są ziarna w powszednim, codziennym chlebie.
Naszym nieszczęściem jest to, że źle definiujemy dziś postęp, opierając go jedynie na wskaźnikach ekonomicznych. Papież Franciszek proponuje przedefiniowanie postępu: „taki rozwój technologiczny i gospodarczy, który nie pozostawia świata lepszym, a jakości życia integralnie wyższej, nie może być uznany za postęp”. Stwierdzenie to uzupełnia uwagą: „obecny postęp oraz zwyczajne nagromadzenie rzeczy i przyjemności nie wystarczają, aby ludzkie serce obdarzyć sensem i radością”. Papież przyjmuje obecny kryzys środowiskowy jako zjawisko wtórne, będące konsekwencją moralnego upadku człowieka: „Na świecie jest coraz więcej (…) zewnętrznych pustyń, ponieważ pustynie wewnętrzne stały się tak rozległe. Kryzys ekologiczny jest wezwaniem do głębokiego wewnętrznego nawrócenia. Musimy też jednak uznać, że niektórzy zaangażowani chrześcijanie i ludzie modlitwy pod pretekstem realizmu i pragmatyzmu często drwią z troski o środowisko naturalne. Inni są bierni, niechętnie zmieniają swoje przyzwyczajenia i stają się niespójni wewnętrznie. Proces degradacji środowiska ludzkiego i środowiska przyrodniczego zachodzi jednocześnie i nie poradzimy sobie z degradacją środowiska naturalnego, jeśli nie zwrócimy uwagi na przyczyny związane z degradacją człowieka i społeczeństwa. W istocie degradacja środowiska i degradacja społeczeństwa wyrządzają szczególną szkodę najsłabszym mieszkańcom planety”.
„Łudzimy się, iż możemy zastąpić piękno - niezastępowalne i niemożliwe do odzyskania - innym pięknem - stworzonym przez nas”. Czego powinny nauczyć nas słowa Ojca Świętego w odniesieniu do codziennego życia, także tego, co znajdzie się na naszych stołach?
Piękno jest kategorią subiektywną. To, co piękne dla mnie, ktoś inny może uznać za brzydotę. Jako przyrodnik zachwycam się często naturalnymi krajobrazami, np. przecudną architekturą lasu czy gór. Nie zawsze podoba mi się to, co zaprojektował człowiek. W przytoczonym przez Panią cytacie papież Franciszek daje nam do zrozumienia, że tylko to, co naturalne, stworzone według Bożego planu, jest prawdziwie piękne. W tym krótkim stwierdzeniu mamy też informację, a może nawet przestrogę, że zniszczonego piękna w zasadzie nie można już odtworzyć, jest ono niezastępowalne. Żeby jednak dostrzec naturalne piękno, trzeba trochę zwolnić tempo życia, podejść do środowiska w sposób refleksyjny. Papież ujął to następująco: „Jeśli zbliżamy się do przyrody i środowiska bez tego otwarcia na zadziwienie i podziw, jeśli nie mówimy już językiem braterstwa i piękna w naszej relacji ze światem, to nasze postawy będą postawami władcy, konsumenta lub jedynie wyzyskującego zasoby naturalne, niezdolnego do postawienia ograniczeń swoim doraźnym interesom”.
W jednym z akapitów encykliki papież zawarł stwierdzenie, że „nigdy nie traktowaliśmy tak źle i nie okaleczyliśmy tak naszego wspólnego domu, jak miało to miejsce w ciągu ostatnich dwóch stuleci”. Proszę jednak pamiętać, że „nie wszystko jest już stracone”.
A co do piękna na naszych stołach… W moim przekonaniu najpiękniej wyglądają stoły zastawione bez przepychu, z różnorodnymi potrawami, ale w rozsądnych ilościach. Wspólne, rodzinne zasiadanie do stołu, bez pośpiechu, w atmosferze wzajemnego poszanowania i miłości, jest pięknem niezastępowalnym.
Dziękuję za rozmowę.