Imieniny: Anastazji, Eugenii

Wydarzenia:

Patriotyzm

Jednym z najważniejszych celów prezydenta Andrzeja Dudy jest odbudowa wspólnoty, na wzór tej z czasów „Solidarności”. To zadanie trudne, ale czy niemożliwie?

 

Obraz naszej obecnej wspólnoty politycznej wyłania się z Diagnozy społecznej prof. Janusza Czapińskiego z 2013 r. Badania wskazują, że w ostatnich latach rośnie wrażliwość na dobro wspólne, mierzona jako mniejsza akceptacja dla nadużycia i naruszenia przyjętych norm (np. niepłacenie podatków czy wyłudzanie zasiłków). Drugi wniosek: w ostatnich latach wzrosła nieco liczba tzw. konserwatywnych egalitarystów (czyli osób akceptujących nierówności i uważających, że nie wszyscy zasługują na ten sam szacunek) kosztem tzw. otwartych egalitarystów (tych, którzy dążą do niwelowania różnic, nikomu nie odmawiając szacunku). Ponadto Polska ma niski, na tle Europy, poziom kapitału społecznego, co oznacza, że obywatele nie ufają sobie oraz instytucjom publicznym, nie angażują się w działalność społeczną i są bierni politycznie (choć na przestrzeni lat odnotowywano w tej mierze postępy). Można więc uznać, że największym problemem jest wciąż niedostateczna kondycja społeczeństwa obywatelskiego. Jest to pochodna kultury politycznej, która od ćwierć wieku ewoluuje od tej, opartej na podporządkowaniu i bierności do partycypacyjnej, uczestniczącej w życiu demokratycznego państwa. Choć po ponad dwóch dekadach III RP widać tutaj postępy, to jednak każdy przejaw rozczarowania decyzjami politycznymi czy efektami reform, powoduje wycofanie się obywateli do sfery prywatnej ich własnego życia. Nie bez znaczenia jest również sytuacja gospodarcza – kryzys, walka o pracowniczy byt, emigracja powodują, że obywatele martwią się przede wszystkim o siebie i swoje rodziny.

Czy jest jednak tak źle? Badania CBOS z 2012 r. wskazywały, że ponad 60 proc. respondentów uważała, że należy pomagać innym. W ciągu 10 lat liczba osób wierzących, że wspólne działanie może być skuteczne, wzrosła z 50 do 72 proc. Można zatem stwierdzić, że w społeczeństwie jest całkiem spory potencjał do wspólnych działań, brakuje jednak swoistego „paliwa”, czyli motywacji, zbyt wiele jest też przeszkód, obaw czy nawet niechęci. Tymczasem wszystkie te czynniki: zaufanie, współpraca, zaangażowanie były kluczowymi elementami solidarnościowego zrywu.

 

Wszystko się zmienia

Mówiąc o wspólnocie z Sierpnia 1980 r. i tej postulowanej sierpnia 2015 r., trzeba pamiętać słowa Heraklita z Efezu, że nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki. W ciągu 35 lat doszło do zasadniczych zmian w społeczeństwie, państwie, gospodarce czy kulturze. Wydarzenia 1989 r. przyniosły szereg zjawisk. Nowe elity polityczne okazały się być odległe od reszty społeczeństwa, które dopiero powoli uczyło się brać sprawy w swoje ręce. Przejście do gospodarki rynkowej przyniosło erupcję przedsiębiorczości, pełne półki, ale i bezrobocie oraz nowe problemy, takie jak wykluczenie, ubóstwo czy wzrost rozwarstwienia społecznego. Otworzyliśmy się na Zachód, z czasem stając się nim naprawdę, jednak napływ nowych idei i różnorodność społeczeństwa stały w konflikcie z narodową tradycją. Zmienił się model rodziny i relacji międzyludzkich, liberalizacji uległy liczne normy społeczne, wzorce zachowań dziś i 35 lat temu różnią się diametralnie. Obecnie nasze społeczeństwo cechują konsumpcjonizm, wielokulturowość, pluralizm w wielu dziedzinach i sekularyzacja, a otwarcie granic włączyło Polaków do społeczeństwa globalnego. „Ja” stało się ważniejsze niż „my”. W 1980 r. autorytetami większości społeczeństwa byli prymas Wyszyński, Jan Paweł II czy Lech Wałęsa, dziś mówimy raczej o kryzysie autorytetów.

Nieustannie zmieniający się nowoczesny świat rodzi nieraz poczucie zagrożenia. Być może hasło powrotu do wspólnoty jest próbą reakcji na dzisiejsze niepokoje. Jednakże to już nie będzie ta sama wspólnota, ponieważ nadeszły inne czasy i inne pokolenie.

 

Solidarność wczoraj

Czy to oznacza, że tak uniwersalne wartości jak solidarność, szacunek, współpraca nie dadzą się dziś wcielić w życie? Wspólnotę działania powinien tworzyć po pierwsze pewien cel. W 1980 r. była to zmiana systemu gospodarczego i politycznego. Po jego osiągnięciu wytyczanie kolejnych było już kwestią dyskusyjną, choć np. członkostwo w NATO i UE łączyło w zasadzie wszystkie najważniejsze partie. Współcześnie partykularyzmy polityczne niemalże uniemożliwiają wspólne stanowisko oraz konsensus, choć kwestie rynku pracy, większej konkurencyjności gospodarczej, bezpieczeństwa czy rodziny oraz demografii są na tyle istotne, że pojawiają się w każdym programie, a co ważniejsze są kluczowe dla samych obywateli, co zwiększa szanse poparcia i zaangażowania.

Drugim elementem kształtującym wspólnotę są wartości. Stanowią one najczęstszy przedmiot dyskusji, co wynika z pluralizmu, będącego fundamentem demokracji. Jednakże spójność wymaga pewnego stopnia jednomyślności. Jak pogodzić te dwie sprzeczne racje? Niewątpliwie ważny jest tutaj wspomniany szacunek, wyrażany w kulturze debaty publicznej, pewien stopień otwartości i tolerancji, możliwość wypowiadania własnych poglądów i słuchania zdania innych. Jednak obok tego potrzeba pewnego spoiwa w postaci patriotyzmu.

Tutaj pojawia się inny problem, związany z różnorakim rozumieniem tego pojęcia. Badania opinii społecznej pokazują, że jego składnikami najczęściej są: poczucie tożsamości narodowej, praca dla dobra państwa, walka za ojczyznę, szacunek dla historii i tradycji czy wreszcie przestrzeganie praw i obowiązków. Konfiguracja tych elementów bywa różna – pozytywizm, szczególnie wśród młodszych, wydaje się przeważać nad romantyzmem. Te komponenty nie muszą się jednak wykluczać: duma narodowa może stać się motywacją, praca dla dobra wspólnego działaniem. Ta kompromisowa wersja patriotyzmu, łącząca wizje konserwatystów i liberałów, prawicy i lewicy, znów jednak wymaga pewnego porozumienia, a następnie rozpowszechnienia, choćby poprzez odpowiednią edukację. Patriotyzm może być ideologią dobra wspólnego. Patriotyzm to też uczucie miłość ojczyzny. „Nie ma solidarności bez miłości”, bez miłości ojczyzny, ale i bliźniego.

 

… i dziś

Ostatnim ogniwem wspólnoty jest mobilizacja do działania. Po 1989 r. Polaków złączyły sukcesy siatkarzy i piłkarskie nadzieje, radość z wejścia do UE, ale najbardziej zjednoczyły dwie żałoby: po śmierci Jana Pawła II i po katastrofie smoleńskiej. Już francuski badacz z XIX w., Ernest Renan, pisał, że naród łączą radości i traumy. W Polsce wiek XIX i XX pokazały, że największą moc integrującą ma opresja, ale wiązać może również odbudowa po niej. Ten element ma w dużej mierze charakter emocjonalny, chodzi o wzbudzenie woli działania, swoistej pasji. Warto zwrócić uwagę, jak jednoczą akcje charytatywne od świec Caritas, serduszek WOŚP, po rekordowo szybką zbiórkę pieniędzy dla Kajtusia, cierpiącego na pęcherzykowe oddzielanie naskórka. Tutaj potrzebna jest wspólna wiara w sens wspólnego wysiłku.

Czy zatem można odbudować wspólnotę 1980? Nie. Nie trzeba jej odbudowywać, trzeba stworzyć nową, A. D. 2015, opartą na nowych celach, wartościach i emocjach. Możemy jednak się inspirować tym ważnym w naszych najnowszych dziejach słowem „solidarność”, starając się odnaleźć jego współczesne zastosowanie. Pewną wskazówką mogą być słowa patrona tego roku, św. Jana Pawła II: „Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu, jedni przeciw drugim”. Budowa wspólnoty nie dokona się jednak sama – wcześniejsza diagnoza społeczeństwa wskazuje na pewne przeszkody, dlatego też potrzeba jest również przemian, zarówno elit, jak i postaw obywateli. Polacy z wolna zaczynają się czuć podmiotami życia publicznego, czego dowodzi aktywność organizacji pozarządowych czy mnogość inicjatyw obywatelskich w różnych dziedzinach. Nie bez trudności uczymy się bycia obywatelami, choć przed nami jeszcze wiele lekcji. Zmieniają się postawy i wartości, związek z Polską dla wielu oznacza szacunek i pracę. Ważne jest jednak porozumienie ponad podziałami, współpraca wbrew różnicom, to niezbędny warunek. Trzeba wreszcie pamiętać, że stworzenie wspólnoty jest narzędziem, celem zaś wspólna „zmiana oblicza tej ziemi”.

Źródło:
;