Imieniny: Dionizego, Szczepana

Wydarzenia:

Poradnik

 fot. Fotolia.com

Pewnie nieraz słyszałeś zdanie: „uczysz się nie dla ocen, ale dla siebie”. Może chciałbyś, żeby tak było. Da się?

 

Oceny szkolne są częścią systemu edukacji. Są ważne, jeśli są informacją zwrotną – ten materiał opanowałeś bardzo dobrze, nad tym musisz jeszcze popracować. Czy tak to działa?

 

Kult dobrej oceny

Z własnego szkolnego doświadczenia wiem, jak często brakuje jasnych kryteriów oceniania – pozostaje wtedy widzimisię nauczyciela. Pamiętam też, że wkład pracy, zaangażowanie i zdobyta wiedza nie zawsze przekładają się na wysokość oceny. A patrząc z punktu widzenia jakości przyswojonej wiedzy – jeśli uczysz się „pod klucz”, to o czym cię informuje ocena „bardzo dobra”? O tym, że idealnie wpasowałeś się w odgórnie narzucony schemat myślenia? Jeśli tak, to z czego tu się cieszyć... Poza tym zdradzę ci sekret. Odkąd zdałam maturę i złożyłam „papiery” na studia absolutnie nikt nie zapytał mnie, jakie miałam oceny na egzaminie maturalnym. A ocena z matematyki na koniec drugiej klasy liceum? Wyobraź sobie, nikogo to nie zainteresowało.

Nie piszę tego, by osłabić twoje ambicje. Oczywiście to miło mieć wyróżnione świadectwo. Niektórym na tym zależy – to może być nawet rodzaj hobby. Ktoś zbiera pokemony, ktoś zdobywa koronę polskich gór, ktoś chce mieć same piątki. Ale jeśli chcesz czegoś się nauczyć, miej dystans do ocen. Zacznij się uczyć dla siebie.

 

Złamać kij, zjeść marchewkę

„Boże spraw, żeby mi się chciało, tak jak mi się nie chce”. Znasz to? Gdy ci się nie chce, to znaczy, że brak ci motywacji. Motywacja to słowo klucz wszelkich ludzkich działań, każdego sukcesu. Żeby cokolwiek osiągnąć, musi ci się chcieć. Gdy motywacja jest zewnętrzna, tzw. metoda kija i marchewki, robisz coś po to, by ktoś poklepał cię z uznaniem po ramieniu, albo nie dał prztyczka w nos. Na tym w większości przypadków opiera się system szkolny: oceny dobre i niedostateczne, kary i nagrody za zachowanie. Jak jednak pokazują badania, stosowanie nagród znacznie wpływa na ograniczenie kreatywności oraz zmniejsza przyjemność z wykonywania zadań. Dzieci, które lubiły malować z własnej potrzeby, po wprowadzeniu systemu nagród mniejszą uwagę poświęcały czynności malowania, koncentrując się na spodziewanej nagrodzie. Długofalowy efekt może być taki: jesteś dobrym uczniem, ale gdy zbliżasz się do podjęcia ważnych zawodowych decyzji, kompletnie nie wiesz, co chciałbyś w życiu robić. Nie wiesz, co cię fascynuje, czemu mógłbyś się oddać z prawdziwą pasją. A najgorsze, że nawet ci się nie chce.

 

Z prądem i pod prąd

Jak sprawić, żeby jednak coś się chciało? I żeby było to głębsze pragnienie, niż piątka lub trójka na najbliższym sprawdzianie? Jest jedno wyjście: wrócić do źródła motywacji wewnętrznej. Motywacja wewnętrzna obejmuje wszystko to, co robisz, bo sam tego chcesz. Nikt ci nie każe, ty sam uważasz, że to ważne. Nikt cię nie mobilizuje, robisz to sam. Jest ona wyrazem twojego dążenia do rozwoju, szczęścia, dzielenia się dobrem. Ona jest motorem, który sprawia, że podejmujesz wyzwania. I nawet, gdy nie jest łatwo, jesteś w stanie włożyć w nie ciężką pracę. Z niej biorą się najwspanialsze historie sukcesów, spełnionego życia, udanych relacji.

Znajdź i pielęgnuj w swoim życiu to, co robisz z motywacji wewnętrznej. Twoja pasja może być początkiem niesamowitej życiowej historii. Możesz ją też realizować w szkole. Jeśli coś cię interesuje, sam szukaj informacji, nie zważając, czy przełoży się to na oceny.

W uczeniu się „nie dla ocen” też potrzeba rozsądku, w końcu chcesz skończyć tę szkołę, prawda? Aby przetrwać, czasem trzeba zastosować 3xZ (zakuć, zdać, zapomnieć). Jednak to, czego nauczysz się z pasji, zapamiętasz na całe życie, bo przyswajanie informacji związanych z pozytywnymi emocjami to całkiem inny proces. Życzę ci radości ze zdobywania wiedzy – bo świat jest przecież taki ciekawy!

Źródło:
;