Imieniny: Anastazji, Eugenii

Wydarzenia:

Jaśniej

Stojąca za Drogą krzyżową i Gorzkimi żalami wielowiekowa tradycja to niewystarczający argument za kultywowaniem tych tradycyjnych form pobożności. Jak dziś przeżywać nabożeństwa pasyjne?

 

Obie celebracje sięgają swymi początkami bardzo odległych czasów. Zwłaszcza nabożeństwo Drogi krzyżowej, które może szczycić się pochodzeniem bezpośrednio od istniejącego już w starożytności zwyczaju odwiedzania miejsc w Jerozolimie, związanych z męką i śmiercią Jezusa Chrystusa. W ciągu wielu wieków zmieniała się liczba tych jerozolimskich stacji, a kolejność ich nawiedzania zaczęła się ustalać dopiero w XIV w., by cztery stulecia później przybrać obecną formę. Równocześnie, począwszy od średniowiecza, w Europie zaczęto organizować różnorodne nabożeństwa nawiązujące do Drogi krzyżowej Jezusa. Tutaj również liczba i charakter poszczególnych stacji ulegały zmianom, by w ciągu XVII i XVIII w. ustalić się w znanej nam obecnie formie czternastostacyjnej celebracji, nawiązującej bezpośrednio do jerozolimskiego układu Drogi krzyżowej.

Jeśli chodzi o Gorzkie żale, możemy wskazać nawet konkretny dzień, w którym nabożeństwo to zostało pierwszy raz odprawione w kościele Świętego Krzyża w Warszawie. Był to 13 marca 1707 r., choć już kilka lat wcześniej w świątyni tej sprawowano podobne celebracje. Pierwotne te nabożeństwa nawiązywały do średniowiecznych misteriów pasyjnych i polegały na śpiewaniu łacińskich hymnów i kilku pieśni pasyjnych w języku polskim. Na polecenie przełożonych zakonnych ks. Wawrzyniec Benik ze Zgromadzenia Misji ułożył polski tekst nowego nabożeństwa, przeznaczonego z początku dla  Bractwa Świętego Rocha (stowarzyszenia wiernych o charakterze charytatywnym i liturgicznym), które jednak bardzo szybko zdobyło sobie wielką popularność wśród wszystkich wierzących w ówczesnej Rzeczypospolitej. Mimo pewnych prób rozpropagowania go w innych krajach, pozostało ono zwyczajem typowo polskim, charakterystycznym dla naszego sposobu przeżywania Wielkiego Postu.

Głośny lament

Bogata tradycja to duży atut. Ale czy związana z nią archaiczność formy literackiej i muzycznej nie jest dla współczesnego człowieka przeszkodą we właściwym przeżyciu Gorzkich żalów? Czy bardzo emocjonalny charakter obu nabożeństw nie powoduje, że poprzestajemy w nich tylko na prostych wzruszeniach? Czy wreszcie pewna schematyczność rozważań Drogi krzyżowej i kazań pasyjnych nie powoduje, że w naszym obchodzeniu czasu Wielkiego Postu zamykamy się w pewnym z góry określonym sposobie jego przeżywania?

Trzeba tu podkreślić jedną rzecz: żaden sposób przeżywania naszej religijności nie jest nam dany raz na zawsze, żadne nabożeństwo nie musi być utrzymane przy życiu, jeśli przestaje być żywym doświadczeniem wiary modlącego się Kościoła. Więcej, jeśli jedyną przesłanką do odprawiania danej formy modlitwy miałby być fakt, że „zawsze się tak robiło”, to mogłoby się okazać, że taka celebracja zamiast zbliżać nas do Boga, ma na celu tylko zaspokajanie naszych estetycznych czy emocjonalnych potrzeb. A to oznaczałoby, że wręcz nie warto jej kultywować. Czy jednak uwagi te mają zastosowanie do tych dwóch najpopularniejszych w Polsce nabożeństw pasyjnych? Wydaje się, że nie muszą mieć, pod warunkiem jednak, że zarówno duszpasterze, jak i wierni zaangażują się w ich prawdziwie duchowe przeżywanie.

Własna droga

Wystarczy wejść do jakiejkolwiek księgarni katolickiej albo skorzystać z wyszukiwarki internetowej, by zorientować się, jak wiele jest rozważań Drogi krzyżowej. Są one przeznaczone dla wiernych w każdym wieku, znajdujących się w różnej sytuacji zawodowej czy społecznej, borykających się z rozmaitymi problemami i formami cierpienia. Często opierają się one na tekstach z pism konkretnych świętych, a także szeroko odwołują się do Pisma Świętego, będącego przecież podstawą naszej wiary. Wszystkie tego typu publikacje mogą być doskonałą pomocą w osobistym, modlitewnym odprawieniu Drogi krzyżowej.

Nieco inaczej jest w przypadku celebracji sprawowanych dla grupy wiernych, bowiem nawet najlepsze opracowania, odczytane przez księdza mogą nie spełnić swojego zadania. Często takie gotowe rozważania są zwyczajnie zbyt długie, by mogły być z uwagą wysłuchane. Nabożeństwo Drogi krzyżowej ma być medytacją nad męką i śmiercią Jezusa Chrystusa, dobrze więc, jeśli rozważania wypływają z osobistego przeżycia wiary tego, kto je wygłasza. Dlatego coraz częściej do współtworzenia rozmyślań Drogi krzyżowej zapraszani są członkowie różnych grup parafialnych, którzy dzielą się w ten sposób swoim spotkaniem ze Zbawicielem. Pozwala to także lepiej osadzić taką medytację nad cierpieniem Syna Bożego w kontekście codziennego, zwyczajnego życia współczesnego człowieka, a nawet odnieść ją do bardzo aktualnych wydarzeń z życia lokalnej wspólnoty. Dzięki temu można uniknąć abstrakcyjności rozważań, co zawsze jest przeciwne duchowi prawdziwej modlitwy.

Inną ciekawą formą nowoczesnego przeżywania Drogi krzyżowej jest coraz częstsze wychodzenie z tą modlitwą poza mury kościołów. Tak naprawdę jest to nawiązanie do jerozolimskiego pierwowzoru tego nabożeństwa, a nawet więcej, do Jedynego Pierwowzoru, czyli męki naszego Pana, dokonującej się przecież w zatłoczonej, pełnej przedświątecznego zamieszania Jerozolimie. Takie bardzo obrazowe sprawowanie Drogi krzyżowej może być doskonałą pomocą w głębszym przeżyciu tego nabożeństwa, a przy okazji jest też formą publicznego wyznania wiary.

Odpowiedzią na zarzut zbyt słabego osadzenia niektórych stacji tradycyjnego nabożeństwa w przekazie Pisma Świętego jest tzw. biblijna Droga krzyżowa, w której nieobecne na kartach Biblii stacje zamieniane są na inne, opisane bezpośrednio w Ewangeliach.

Męki rozpamiętywanie

Nieco trudniej ma się sprawa, jeśli chodzi o Gorzkie żale. Podejmowane próby uwspółcześnienia tekstu tego nabożeństwa, pomijając pewne drobne modyfikacje, nie znalazły uznania w oczach wiernych. Także w warstwie muzycznej pewne próby zmian można uznać jedynie za eksperymenty, ograniczone do danej wspólnoty. Wydaje się więc, że pewna archaiczność formy jest dla ogółu wiernych istotnym elementem Gorzkich żalów. By jednak nie poprzestać tylko na poziomie wyśpiewywania ulubionych strof, warto uważnie przeczytać cały tekst nabożeństwa, po to, by zrozumieć znaczenie użytych słów i zwrotów. To może nam zaś pomóc w powrocie do jego istoty. Krzywdząca dla tej modlitwy jest bowiem opinia, zauważająca w niej wyłącznie emocjonalne tony i zachętę do łatwych wzruszeń. Zarówno pełen pierwotny tytuł nabożeństwa, jak i odmawiana do dziś Intencja wskazują wyraźnie, że celebracja ta jest w istocie „rozpamiętywaniem” czy „rozważaniem” męki Pańskiej, a więc medytacją nad zbawczymi wydarzeniami.

Współcześni badacze podkreślają coraz częściej pokrewieństwo istniejące pomiędzy Gorzkimi żalami a Ćwiczeniami duchownymi św. Ignacego Loyoli. Z tego względu tekst tego nabożeństwa przynosi opis tak wielu szczegółów, nieznanych Ewangeliom, przybliżających nam cały fizyczny wymiar wydarzeń męki. Jednak celem tego zabiegu nie jest wzruszenie modlącego się, lecz umożliwienie mu wejścia w opisywaną rzeczywistość, przeżycia zbawczych wydarzeń wraz z ich świadkami, uobecnienia dzieła Odkupienia „tu i teraz”. Oczywiście, opisy te oddziałują głównie na zmysły, ale po to, by pociągnąć całego człowieka, a więc także jego rozum i wolę, do większej miłości Boga. By jednak doświadczyć takiego medytacyjnego charakteru Gorzkich żalów, musimy wyjść poza właściwą dla naszej współczesnej religijności nieufność względem uczuć i zaangażować naszą emocjonalność w modlitwę.

Nabożeństwa pasyjne, choć popularne i ciągle chętnie sprawowane, są też wymagające. Ich sensowne odprawienie musi być bowiem prawdziwą modlitwą, niepoprzestającą na celebrowaniu naszych sentymentów, lecz przemieniającą nas wewnętrznie.

Źródło:
;