Imieniny: Dionizego, Szczepana

Wydarzenia:

Wywiady

 fot. Fotolia.com

Czy benedyktyńska zasada: „Módl się i pracuj” może być fundamentem szkolnych programów? Czy środowiskiem dla zdobywania wiedzy może być domowe ognisko zamiast rozkrzyczanych szkół? Kto lepiej poradzi sobie z wychowaniem młodego człowieka – szkoła czy rodzina? Na te pytania próbuje odpowiedzieć ks. dr Andrzej Lubowicki w rozmowie z ks. dr. Mariuszem Boguszewskim

 

KS. MARIUSZ BOGUSZEWSKI: – Czym jest edukacja domowa?

KS. ANDRZEJ LUBOWICKI: – Edukacja domowa to edukacja w rodzinie. Dziecko nie chodzi do szkoły. Trud wykształcenia go podejmują jego rodzice.

– Od razu nasuwa się skojarzenie, że dziecko siedzi samo zamknięte w domu.

– Nazwa jest trochę myląca albo raczej źle rozumiana. Dom należy tu rozumieć jako środowisko rodzinne, jako wspólnotę rodzinną, a nie budynek. W związku z tym nieporozumieniem niektórzy używają terminu „edukacja pozaszkolna” albo „edukacja w rodzinie”. W rzeczywistości uczniowie z edukacji domowej są bardzo aktywni i często w domu, rozumianym tym razem jako budynek, spędzają mniej czasu niż ich rówieśnicy chodzący do szkoły. Nie mają do odrabiania pracy domowej.

– Czy dzieciom edukowanym domowo nie brakuje towarzystwa innych dzieci? Jak nauczą się relacji społecznych?

– Prawidłowych relacji społecznych dziecko uczy się przede wszystkim w rodzinie. Według przeprowadzonych na nasze zlecenie badań, ponad połowa dzieci z ED w Polsce pochodzi z rodzin wielodzietnych, czyli takich, w których jest troje i więcej dzieci. To wystarczająca grupa, aby zetknąć się z całym bogactwem relacji społecznych. Poza tym, jak powiedziałem wcześniej, dzieci z ED nie chodząc do szkoły, mają czas na rozwijanie swoich pasji. Nawiązują relacje w harcerstwie, klubach sportowych, kołach zainteresowań. Ponadto wszyscy spragnieni kontaktów mają możliwość uczestniczenia w zajęciach i imprezach organizowanych przez szkołę.

– Czy rodzice są w stanie nauczyć dziecko wszystkiego? Ja np. niewiele pamiętam z lekcji geografii czy biologii...

– Praktyka pokazuje, że są w stanie. Nie gorzej, a często lepiej niż w szkole. Oczywiście, nikt nie zna dokładnie całego szkolnego materiału. Zwykle rodzice najpierw sami dokształcają się z pomocą podręczników, a później przekazują tę wiedzę dzieciom. W przypadku wątpliwości zawsze mogą skonsultować się z nauczycielami w szkole.

– Więc jest jednak jakaś szkoła?

– Tak, każdy młody człowiek w Polsce od 6. do 18. roku życia podlega obowiązkowi najpierw przedszkolnemu, potem szkolnemu i na koniec obowiązkowi nauki. Każdy musi więc być zapisany do szkoły, ale nie każdy musi do niej chodzić.

– W jaki sposób uczeń może rozpocząć edukację domową?

– Ustawa o systemie oświaty nazywa to spełnianiem obowiązku szkolnego poza szkołą. Rodzice mogą wnioskować do dyrektora szkoły o wyrażenie zgody na edukację domową na podstawie art. 16 wspomnianej ustawy. Jeśli dyrektor wyda zgodę, dziecko może przestać chodzić do szkoły. Jedynym obowiązkiem wobec szkoły pozostaje przystąpienie do rocznych egzaminów klasyfikacyjnych, na podstawie których wystawiane są oceny na świadectwie.

– Więc są świadectwa?

– Tak. Dziecko mimo niechodzenia do szkoły nadal funkcjonuje w systemie oświaty.

– Czy to nowy, rewolucyjny pomysł? Jaka jest historia edukacji domowej?

– Pomysł nie jest nowy. Edukacja domowa jest najstarszą, naturalną formą nauczania. Naukę od swoich rodziców pobierają nawet zwierzęta. Nie ma tu żadnej rewolucji. Należy pamiętać, że szkoła, jaką znamy, liczy zaledwie 200 lat. Jest to raczej powrót do źródeł.

– Dlaczego rodzice decydują się na edukację dziecka w domu?

– Odwołam się do badań. Na nasze zlecenie przeprowadzono największe do tej pory badania ankietowe rodzin z edukacji domowej w Polsce. Zwykle rodzice wskazują na kilka przyczyn jednocześnie. Najczęściej przytaczaną motywacją jest chęć indywidualnego podejścia do potrzeb dziecka, następnie chęć realizowania własnych pomysłów edukacyjnych. Na trzecim miejscu, jeśli chodzi o przyczyny opuszczenia szkoły, wskazywane jest wadliwe funkcjonowanie szkół, do których dzieci uczęszczały. Co ciekawe, ponad połowa rodziców wskazuje również na przyczyny światopoglądowe.

– Skąd wzięło się Księdza zainteresowanie edukacją domową?

– Niezbadane są wyroki Bożej Opatrzności. Nie spodziewałem się zupełnie, że zajmę się edukacją domową. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że moje obowiązki w diecezji wypełniają mi cały czas. Niezwykły splot okoliczności, na temat którego można by napisać książkę, sprawił, że znalazłem się w środowisku rodzin z edukacji domowej. Spotkania z nimi zaowocowały przekonaniem, że rodzinom tym potrzebne jest wsparcie ze strony szkoły w pełni rozumiejącej specyfikę tego systemu nauczania, tego stylu życia – bo ED to tak naprawdę styl życia rodziny. W tej chwili dużo czasu poświęcam sprawom powołanych właśnie do życia Szkół Benedykta.

– Skąd pomysł na taką nazwę szkół?

– Nawiązujemy, oczywiście, do św. Benedykta z Nursji, patrona Europy. Jego dewiza: „Ora et labora” – Módl się i pracuj – doskonale nadaje się na najkrótszy program rozwoju dla młodego człowieka.

– Co to są Szkoły Benedykta?

– Szkoły Benedykta to szkoła podstawowa z zerówką, gimnazjum i liceum ogólnokształcące. Odbyłem wiele godzin rozmów z rodzinami z ED. Badania, o których wspominałem już wcześniej, można podsumować krótko. Rodziny są świadome celów edukacyjnych i wychowawczych, jakie chcą osiągnąć. Chcą być traktowane w sposób podmiotowy. Chcą móc o sobie decydować. Naczelną zasadą, która przyświecała nam przy zakładaniu Szkół Benedykta, było poszanowanie i wzmacnianie autonomii rodziny. To rodzina zna dziecko i wie najlepiej, czego ono potrzebuje i co jest dla niego najlepsze. Szkoła pełni rolę doradczą, o ile rodzina zwróci się o pomoc. Źródłem takiego myślenia o dziecku i o rodzinie jest personalizm chrześcijański, uznający podmiotowość osoby ludzkiej. Najpełniej ten sposób patrzenia na człowieka przedstawił w swoim nauczaniu św. Jan Paweł II.

– Na czym w praktyce polega to wzmacnianie autonomii?

– Podam taki przykład. W bardzo wielu sprawach związanych z przebiegiem edukacji dzieci prawo stanowi, że decydujący głos ma dyrektor szkoły albo rada pedagogiczna. Szanując autonomię rodziny, z zasady przychylamy się do wszelkich wniosków rodziców. Dbamy tylko, by ich działania mieściły się w granicach prawa, i pomagamy im przechodzić przez prawne zawiłości. Czynimy to w głębokim przekonaniu, że ich działania są dla dziecka najlepsze. Muszę przyznać, że czasem nie jest to łatwe. Prawo, system oświaty automatycznie stawia szkołę i jej pracowników ponad rodziną. To powoduje, że pojawia się pokusa. Czujemy, że mamy władzę wpływać na los takiego dziecka i jego rodziny. Odzywa się wtedy w człowieku pycha, że przecież ja lepiej wiem, co będzie dobre dla tego dziecka, że ja zdecyduję za rodzinę. Myślę, że skutecznie zwalczamy te pokusy.

– Mówił Ksiądz o wsparciu. Jakiego rodzaju wsparcia będą udzielały Szkoły Benedykta?

– Tych obszarów wsparcia rodziny jest kilka. Pierwszy obszar, o którym już wspomniałem, to wsparcie prawno-organizacyjne, które polega na tym, że szkoła działa jak bufor między rodzinami, które chcą czuć się wolne w podejmowaniu decyzji o sposobie i kierunkach edukowania i wychowania własnych dzieci, co zresztą gwarantuje polska konstytucja z zapisami Ustawy o systemie oświaty i rozporządzeń Ministerstwa Edukacji Narodowej. Dbamy o to, aby te dwa różne światy harmonijnie współistniały. Nie zawsze jest to łatwe.

Drugi obszar to wsparcie dydaktyczne. Rodzice i dzieci z naszej szkoły mogą w trakcie całego roku szkolnego uzyskać pomoc wykwalifikowanych nauczycieli w siedzibie szkoły w Drohiczynie oraz za pomocą naszej platformy edukacyjnej przez Internet. Od września udostępnimy też naszą cyfrową bibliotekę, skąd będzie można ściągnąć za pośrednictwem Internetu dużą część lektur i innej wartościowej literatury. Będziemy też wspierali powstawanie materiałów specjalnie przeznaczonych do edukacji domowej. Prócz tego uczniowie będą mogli spotykać się i uczestniczyć w zajęciach dodatkowych zarówno w świecie wirtualnym, jak i realnym w Klubach Edukacji Domowej, które właśnie w tej chwili zawiązują się w większych miastach Polski.

Trzeci obszar to wsparcie specjalistyczne. W Klubach będzie można umówić się na spotkanie z logopedą czy pedagogiem szkolnym. Pedagog szkolny wspólnie z rodzicami będzie też tworzył Indywidualne Programy Edukacyjno-Terapeutyczne dla uczniów posiadających orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego oraz współpracował z nauczycielami wspomagającymi takich uczniów.

I czwarty obszar wsparcia to zaplecze praktycznej wiedzy – daje je społeczność kilkuset rodzin edukujących domowo, z którymi współpracuje nasza szkoła. Są wśród nich rodziny z bardzo dużym doświadczeniem, których dzieci przeszły już całą ścieżkę edukacji w ED i które zawsze chętnie dzielą się swoimi spostrzeżeniami.

– Czy Szkoły Benedykta są szkołami katolickimi?

– Ja jestem księdzem katolickim. Instytucjonalnie za założeniem szkół stoi Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Drohiczyńskiej. Na prowadzenie szkoły mamy spojrzenie takie, jak na instytucje prowadzone przez misjonarzy. Jeśli misjonarze zakładają szpital czy szkołę, to służą one lokalnej społeczności bez względu na wyznanie korzystających. To, co chcemy przekazać rodzinom, przekazujemy im poprzez postawę służby i miłości bliźniego. Ze względu na mozaikę religijną, jaką tworzą nasi uczniowie, mówię nieraz, że szkoła jest miejscem, gdzie boleśnie podzielony Kościół Chrystusowy spotyka się znowu razem. Choć większość uczniów stanowią chrześcijanie, szkoła otwarta jest dla wszystkich.

Źródło:
;