Świat
Filipiny: Ojciec Święty pośród ubogich
Mieszkańcy Filipin witają Papieża jako „dziadka Franciszka”. Wdzięczni są mu za troskę biednych i potrzebujących oraz pamiętają, że podobnie jak wielu z nich jest on synem emigrantów. Wskazuje na to pracujący na Filipinach ks. Dariusz Drzewiecki MIC. Polski misjonarz zauważa, że na Papieża czekają nie tylko katolicy, ale również protestanci czy muzułmanie, którzy liczą na mocne przesłanie społeczne Franciszka.
„To jest bardzo biedny kraj. Ponad 25 proc. populacji żyje poniżej poziomu ubóstwa – mówi ks. Drzewiecki. – Ubodzy liczą, że wizyta Papieża poruszy społeczeństwo, że rząd będzie się o nich bardziej troszczył i podejmie bardziej zdecydowane działania w walce z biedą. Ludzie mówią, że chcieliby «dziadka Franciszka» zobaczyć z bliska, że pomogłoby im to dźwigać codzienne problemy i ciężary. Liczą, że zrozumie ich problemy. Postrzegają go nie jako Papieża z Europy, czyli bogatego świata, ale Papieża, który jest synem emigrantów. Szacuje się, że ponad 10 mln Filipińczyków wyemigrowało ze swej ojczyzny w poszukiwaniu lepszego życia. Jest tu postrzegany jako ten, który jest blisko ubogich. Jego prostota przywoływana jest też tutaj jako wzór pełnienia kapłańskich obowiązków i zarządzania Kościołem. Przypomina się, że trzeba ludzi, którzy służą. Stąd oczekiwania towarzyszące wizycie Franciszka są ogromne i na spotkania z nim wybierają się tłumy wiernych. Przewiduje się, że w niedzielnej Mszy w Manili weźmie udział więcej ludzi, niż na spotkaniu z Janem Pawłem II, kiedy przybyło ok. 5 mln wiernych”.
Filipińskie media podkreślają, że głównym punktem wizyty Papieża w tym wyspiarskim kraju będzie spotkanie z ubogimi w Tacloban. „Nad Filipiny nadciąga potężny tajfun i nie wiadomo, czy Franciszek będzie mógł tam polecieć. Wszyscy jednak podkreślają, że Papież chce pokazać zarówno władzom, jak i Kościołowi, że nie można zapominać o biednych i potrzebujących, ale muszą oni otrzymać należną im pomoc” – mówi ks. Drzewiecki.
„Burmistrz Tacloban starała się ukryć wszelkie znaki biedy i to, że wielu ciągle jeszcze nie otrzymało odpowiedniej pomocy. Chciała przemieścić tych ludzi w inne miejsca, tak by nie znajdowali się na trasie papieskiego przejazdu i by nie mógł zobaczyć tej biedy – opowiada polski marianin. – Słyszałem, że Franciszek wystosował do niej list, w którym upomniał ją, by nie starała się wpłynąć na jego odbiór rzeczywistości i podkreślił, że tak łatwo nie można go oszukać. Dobre zarządzanie pomocą jest zawsze trudne. Faktem jest, że cały czas tysiące rodzin w Tacloban nie otrzymały należnego wsparcia i wciąż żyją w bardzo prowizorycznych i dramatycznych warunkach. Myślę, że zarówno dla Kościoła, jak i władz bardzo ważne jest to, że Franciszek nie przyjeżdża, by spotykać się tylko z biskupami czy ważnymi osobistościami, ale chce rozmawiać z biednymi i zobaczyć samemu, jak można im naprawdę pomóc. W Tacloban chce się spotkać z biednymi, zjeść z nimi posiłek i ich wysłuchać. To jest najmocniejsze przesłanie dla nas wszystkich pracujących na Filipinach”.