Imieniny: Adama, Ewy, Eweliny

Wydarzenia: Dzień Raju

Nauczanie

Franciszek: warunkiem pokoju jest przyjęcie "kultury spotkania" a nie "kultury odrzucenia"

Warunkiem pokoju jest przyjęcie "kultury spotkania" a nie "kultury odrzucenia" - to główna myśl przesłania jakie wystosował papież Franciszek podczas noworocznego spotkania z członkami korpusu dyplomatycznego, akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej. Ojciec Święty zwracając się dziś do dyplomatów dokonał przeglądu sytuacji międzynarodowej i zaapelował m. in. o pokój na obszarach, gdzie toczy się tzw. "wojna w kawałkach", przede wszystkim na Ukrainie i Bliskim Wschodzie. Wezwał społeczność międzynarodową do podjęcia "konkretnych działań na rzecz pokoju oraz w obronie tych, którzy znoszą skutki wojny i prześladowań oraz zmuszeni są do opuszczenia swoich domów i swej ojczyzny".

 

Publikujemy tekst papieskiego przemówienia.

Ekscelencje, Panie i Panowie,

Dziękuję wam za waszą obecność na tym tradycyjnym spotkaniu na początku każdego nowego roku, które pozwala mi skierować do was, waszych rodzin i do reprezentowanych przez was narodów serdeczne pozdrowienie i życzenia wszelakiego dobra. Pragnę wyrazić szczególną wdzięczność dziekanowi, Jego Ekscelencji panu Jean-Claude Michelowi, za uprzejme słowa skierowane do mnie w imieniu wszystkich, a także każdemu z was za nieustanny trud, którego nie szczędzicie, aby krzewić i rozwijać w duchu wzajemnej współpracy relacje między reprezentowanymi przez was krajami i organizacjami międzynarodowymi a Stolicą Apostolską. Również w minionym roku relacje takie uległy konsolidacji, zarówno poprzez zwiększenie obecności ambasadorów zamieszkałych w Rzymie, jak poprzez podpisanie nowych umów dwustronnych o charakterze ogólnym, jak ta podpisana w styczniu ubiegłego roku z Kamerunem, oraz zawierających ustalenia szczegółowe, jak te podpisane z Maltą i Serbią.

Pragnę, aby zabrzmiało dziś zdecydowanie słowo bardzo nam drogie: pokój! Dociera ono do nas od zastępów anielskich, które głoszą je w noc Bożego Narodzenia (por. Łk 2,14), jako cenny dar Boży, a równocześnie wskazują nań jako na odpowiedzialność osobistą i społeczną, która oczekuje od nas gorliwości i pracowitości. Ale obok pokoju, żłóbek mówi także o innej dramatycznej sprawie: o odrzuceniu. W niektórych przedstawieniach ikonograficznych, zarówno Zachodu jak i Wschodu – myślę na przykład o pięknej ikonie Narodzenia Andrieja Rublowa – Dzieciątko Jezus nie jest położone w kolebce, ale w grobie. Obraz ten pragnąc połączyć dwa główne święta chrześcijańskie – Boże Narodzenie i Wielkanoc – pokazuje, że obok radosnego przyjęcia nowych narodzin, istnieje też cały dramat, którego przedmiotem jest Jezus, wzgardzony i odrzucony aż po śmierć na krzyżu.

Już same opisy Narodzenia Pańskiego ukazują nam zatwardziałe serce ludzkości, która z trudem przyjmuje Dzieciątko. Od początku jest Ono również odrzucone, pozostawione na zimnie, zmuszone, by urodzić się w stajni, bo nie było miejsca w gospodzie (por. Łk 2,7). A jeśli tak został potraktowany Syn Boży, to o ileż bardziej są w ten sposób traktowani liczni nasi bracia i siostry! Jest taki rodzaj odrzucenia, który nas upodabnia, który prowadzi do tego, byśmy nie patrzyli na bliźniego, jak na brata, którego należy przyjąć, ale do pozostawienia go na zewnątrz naszego osobistego horyzontu życia, do postrzegania go raczej jako konkurenta, jako poddanego, nad którym trzeba panować. Chodzi o mentalność rodzącą tego rodzaju kulturę odrzucenia, która niczego i nikogo nie oszczędza: od stworzeń po istoty ludzkie, a nawet samego Boga. Z niej rodzi się ludzkość zraniona i nieustannie rozdzierana przez napięcia i wszelkiego rodzaju konflikty.

W ewangelicznych opisach dzieciństwa jej symbolem jest król Herod, który, odczuwając zagrożenie swej władzy przez Dzieciątko Jezus, każe zabić wszystkie niemowlęta z Betlejem. Nasza myśl zwraca się natychmiast do Pakistanu, gdzie przed miesiącem ponad sto dzieci zostało bestialsko zamordowanych z niespotykanym okrucieństwem. Pragnę ponowić wobec ich rodzin moje osobiste kondolencje i zapewnienie o mej modlitwie za wielu niewinnych, którzy stracili życie.

Do wymiaru osobistego odrzucenia dołącza się w ten sposób nieuchronnie wymiar społeczny, kultura, która odrzuca innego, zrywa więzi głębsze i prawdziwe, doprowadzając do rozluźnienia i rozbicia całego społeczeństwa, i generowania przemocy i śmierci. Jej smutne echo dociera z codziennymi wiadomościami, jak ta o tragicznej masakrze, jaka miała miejsce w Paryżu kilka dni temu. Inni „nie są już postrzegani jako istoty o równej godności, jako bracia i siostry w człowieczeństwie, ale jako przedmioty” (Orędzie na XLVIII Światowy Dzień Pokoju, 8 grudnia 2014 r., 4). A istota ludzka z wolnej staje się niewolnikiem, czasami mody, niekiedy władzy, pieniędzy, czasami nawet wypaczonych form religii. Są to zagrożenia, jakie chciałem przywołać w Orędziu na niedawny Światowy Dzień Pokoju, poświęconemu kwestii różnorodnych form współczesnego niewolnictwa. Rodzą się one z serca zdemoralizowanego, niezdolnego do dostrzeżenia i czynienia dobra, dążenia do pokoju.

Z bólem stwierdzamy dramatyczne konsekwencje tej mentalności odrzucenia i „kultury zniewolenia” (tamże, 2) w nieustannym szerzeniu się konfliktów. Jak prawdziwa wojna światowa prowadzona „w kawałkach”, dotykają one, choć z różną intensywnością i formami, różne obszary naszej planety, począwszy od bliskiej Ukrainy, która stała się teatrem dramatycznej konfrontacji. Życzę jej, aby poprzez dialog umocniły się aktualne wysiłki na rzecz położenia kresu działaniom wojennym, a zaangażowane strony jak najszybciej podjęły w odnowionym duchu poszanowania prawa międzynarodowego szczerą drogę wzajemnego zaufania i braterskiego pojednania, która pozwoliłaby na przezwyciężenie obecnego kryzysu.

Moja myśl zmierza zwłaszcza ku Bliskiemu Wschodowi, poczynając od ukochanej ziemi Jezusa, którą z radością odwiedziłem w maju ubiegłego roku i dla której niestrudzenie będziemy się modlić o pokój. Uczyniliśmy to z niezwykłą intensywnością, wraz z ówczesnym prezydentem Izraela Szymonem Peresem i prezydentem palestyńskim, Mahmudem Abbasem, ożywieni ufną nadzieją, że możliwe będzie wznowienie negocjacji między obiema stronami, mające na celu położenie kresu przemocy i osiągnięcie rozwiązania, które wreszcie pozwoli zarówno narodowi palestyńskiemu jak i izraelskiemu żyć w pokoju, w wyraźnie określonych i uznanych na arenie międzynarodowej granicach, aby weszło w życie rozwiązanie oparte na istnieniu „dwóch państw”.

Bliski Wschód przeżywa niestety także inne konflikty, które nazbyt długo się ciągną, a których konsekwencje są straszliwe także z powodu rozprzestrzeniania się fundamentalistycznego terroryzmu w Syrii i Iraku. Zjawisko to jest wynikiem kultury odrzucenia zastosowanej do Boga. Bowiem fundamentalizm religijny, zanim odrzuci istoty ludzkie dopuszczając się straszliwych rzezi, odrzuca samego Boga, spychając Go zaledwie do pretekstu ideologicznego. W obliczu tej niesprawiedliwej agresji, która dotyka również chrześcijan oraz inne grupy etniczne i religijne tego regionu, konieczna jest jednomyślna reakcja, która w ramach prawa międzynarodowego, powstrzymałaby rozprzestrzenianie się przemocy, przywróciłaby zgodę i uleczyłaby głębokie rany, jakie spowodowały następujące po sobie konflikty. Dlatego z tego miejsca apeluję do całej społeczności międzynarodowej, jak również do poszczególnych rządów, o podjęcie konkretnych działań na rzecz pokoju oraz w obronie tych, którzy znoszą skutki wojny i prześladowań oraz zmuszeni są do opuszczenia swoich domów i swej ojczyzny. Za pośrednictwem listu wysłanego tuż przed Bożym Narodzeniem pragnąłem osobiście wyrazić moją bliskość i zapewnić o mojej modlitwie wszystkie wspólnoty chrześcijańskie na Bliskim Wschodzie, które dają cenne świadectwo wiary i męstwa, odgrywając ważną rolę, jako budowniczowie pokoju, pojednania i rozwoju w swoich społeczeństwach obywatelskich, do których należą. Bliski Wschód bez chrześcijan byłby zniekształcony i okaleczony! Domagając się, by wspólnota międzynarodowa nie była obojętna wobec tej sytuacji, życzę, aby przywódcy religijni, polityczni i intelektualiści, zwłaszcza muzułmańscy, potępili wszelkie interpretacje fundamentalistyczne i ekstremistyczne religii, zmierzające do usprawiedliwienia takiej przemocy.

Podobnych form brutalności, których ofiarami padają często najmniejsi i bezbronni, nie brakuje niestety także w innych częściach świata. Myślę szczególnie o Nigerii, gdzie nie ustaje przemoc wymierzona na oślep w mieszkańców i nieustannie narasta tragiczne zjawisko porywania ludzi, często młodych dziewczyn uprowadzanych, aby stały się przedmiotem kupczenia. Jest to odrażające potraktowanie ich jak towar, którego nie można kontynuować! Jest to plaga, którą trzeba wyeliminować, ponieważ wymierzona jest w każdego z nas, od poszczególnych rodzin po całą wspólnotę ogólnoświatową (por. Przemówienie do nowych ambasadorów akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej, 12 grudnia 2013 r.).

Z obawą patrzę też na wiele konfliktów wewnętrznych obejmujących inne części Afryki, począwszy od Libii, rozrywanej długą wojną domową, powodującą niewypowiedziane cierpienia wśród ludności i mającej poważny wpływ na delikatną równowagę w regionie. Myślę o dramatycznej sytuacji w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie z bólem należy stwierdzić, że dobra wola, która podsycała wysiłki osób pragnących budować przyszłość pokoju, bezpieczeństwa i dobrobytu, napotyka na takie formy oporu i egoistycznych interesów partykularnych, które grożą zniweczeniem oczekiwań tak ciężko doświadczonego narodu, pragnącego swobodnie budować swoją przyszłość. Szczególny niepokój budzi też sytuacja w Sudanie Południowym oraz w niektórych regionach Sudanu, w Rogu Afryki i Demokratycznej Republice Konga, gdzie nie przestaje wzrastać liczba ofiar wśród ludności cywilnej i tysięcy osób, w tym wielu kobiet i dzieci, które są zmuszone do ucieczki i życia w niezwykle trudnych warunkach. Pragnąłbym więc wspólnego zaangażowania poszczególnych rządów i wspólnoty międzynarodowej, aby położono kres wszelkiego rodzaju walkom, nienawiści i przemocy oraz podjęto zaangażowanie na rzecz pojednania, pokoju i obrony transcendentnej godności osoby.

Nie należy zapominać, że wojny pociągają ze sobą kolejną straszliwą zbrodnię, którą jest gwałt. Jest to bardzo poważna zniewaga wobec godności kobiety, która nie tylko zostaje zgwałcona w intymności swego ciała, ale również w swej duszy, pozostając z urazem, który bardzo trudno wyeliminować, a którego konsekwencje mają również charakter społeczny. Niestety, odnotowuje się, że również i tam, gdzie nie ma wojny, wiele kobiet także i dziś doznaje przemocy.

Wszystkie konflikty wojenne ujawniają najbardziej typowe oblicze kultury odrzucenia ze względu na istnienia, które rozmyślnie zostają znieważone przez tych, którzy mają władzę. Ale są też bardziej subtelne i podstępne formy odrzucenia, które również podsycają tę kulturę. Myślę przede wszystkim o sposobie, w jaki często traktowani są chorzy, odizolowani i usunięci na margines jak trędowaci, o których mówi Ewangelia. Wśród trędowatych naszych czasów są ofiary tej nowej i straszliwej epidemii wirusa Ebola, który zwłaszcza w Liberii, Sierra Leone i Gwinei, już zebrał żniwo ponad sześciu tysięcy istnień ludzkich. Pragnę dzisiaj publicznie pochwalić i podziękować tych pracowników służby zdrowia, którzy wraz z zakonnikami i wolontariuszami świadczą chorym i ich rodzinom, a zwłaszcza osieroconym dzieciom, wszelką możliwą opiekę. Równocześnie ponawiam apel do całej wspólnoty międzynarodowej, aby zapewniono pacjentom odpowiednią pomoc humanitarną i podjęto wspólne działania w celu zwalczania tej choroby.

Obok życia odrzuconego z powodu wojny lub chorób, są też istnienia wielu przesiedleńców i uchodźców. Po raz kolejny, następstwa tego można zrozumieć czerpiąc z dzieciństwa Jezusa, świadczącego o innej formie kultury odrzucenia, która niszczy relacje i „rozluźnia” więzy społeczne. W obliczu okrucieństwa Heroda Święta Rodzina jest bowiem zmuszona do ucieczki do Egiptu, skąd będzie mogła powrócić dopiero kilka lat później (Mt 2, 13-15). Konsekwencją dopiero co opisanych sytuacji konfliktowych jest często ucieczka tysięcy ludzi ze swej ojczyzny. Czasami nie jest to ucieczka w poszukiwaniu lepszej przyszłości, ale po prostu przyszłości, ponieważ pozostanie w swej ojczyźnie może oznaczać pewną śmierć. Jak wielu ludzi traci życie w nieludzkich podróżach, poddani gnębieniu prawdziwych oprawców chciwych pieniędzy? Wspomniałem podczas mojej ostatniej wizyty w Parlamencie Europejskim, podkreślając, że „nie można się godzić z tym, by Morze Śródziemne było wielkim cmentarzem!” (Przemówienie do Parlamentu Europejskiego, Strasburg, 25 listopada 2014 r.). Jest jeszcze inny niepokojący fakt: wielu imigrantów, zwłaszcza w Amerykach, to same dzieci, które łatwiej mogą paść łupem niebezpieczeństw i wymagają większej troski, uwagi i ochrony.

Imigrantom, przybyłym często bez dokumentów do nieznanych krajów, których języka nie znają, trudno znaleźć gościnność oraz pracę. Oprócz niepewności ucieczki, są zmuszeni do stawienia czoła także dramatowi odrzucenia. Dlatego konieczna jest zmiana nastawienia do nich, aby przejść z obojętności i strachu do szczerej akceptacji innych. To oczywiście wymaga, aby „wprowadzić w życie odpowiednie ustawodawstwo, które potrafiłoby jednocześnie chronić prawa obywateli... i zapewnić gościnność dla imigrantów” (tamże). Dziękując tym wszystkim, którzy nawet za cenę życia starają się nieść pomoc uchodźcom i imigrantom, zachęcam zarówno państwa, jak i organizacje międzynarodowe, aby stanowczo działały na rzecz rozwiązania tych poważnych sytuacji humanitarnych oraz zapewnienia pomocy krajom pochodzenia imigrantów, aby sprzyjać ich rozwojowi społeczno-politycznemu i przezwyciężeniu konfliktów wewnętrznych, będących główną przyczyną tego zjawiska. „Trzeba zająć się przyczynami, a nie tylko skutkami” (tamże). Pozwoli to ponadto imigrantom w powrocie pewnego dnia do swej ojczyzny i przyczynienia się do jej wzrostu i rozwoju.

Ale obok migrantów, uchodźców i uciekinierów jest jeszcze wiele innych „ukrytych wypędzonych” (Anioł Pański, 29 grudnia 2013 r.), żyjących w naszych domach i naszych rodzinach. Myślę szczególnie o osobach starszych i niepełnosprawnych, a także o ludziach młodych. Pierwsi z nich podlegają odrzuceniu, kiedy są uważani za obciążenie i „zawadzającą obecność” (tamże), podczas gdy młodzi są odrzucani, kiedy odmawia się im konkretnych perspektyw zawodowych, aby mogli budować swoją przyszłość. Z drugiej strony nie ma gorszej biedy od tej, która pozbawia pracy i godności pracy (por. Przemówienie do uczestników światowego spotkania ruchów ludowych, 28 października 2014 r.) i która czyni pracę formą niewolnictwa. Na to właśnie chciałem zwrócić uwagę podczas niedawnego spotkania z uczestnikami światowego spotkania ruchów ludowych, które z poświęceniem zajmują się poszukiwaniu odpowiednich rozwiązań niektórych problemów naszych czasów, takich jak coraz większa plaga bezrobocia młodzieży oraz pracy „na czarno”, a także dramatem wielu pracowników, szczególnie dzieci, wykorzystywanych z powodu chciwości. Wszystko to jest sprzeczne z godnością człowieka i pochodzi z mentalności, która koncentruje się na pieniądzu, korzyściach i zyskach ekonomicznych kosztem samego człowieka.

Także sama rodzina jest nierzadko przedmiotem odrzucenia, ze względu na coraz bardziej rozpowszechnioną kulturę indywidualistyczną i egoistyczną, która dezawuuje więzi i ma skłonność, by sprzyjać dramatycznemu zjawisku denatalizacji, jak również ustawodawstwu, które faworyzuje różne formy wspólnego pożycia, zamiast odpowiednio wspierać rodzinę dla dobra całego społeczeństwa.

Wśród przyczyn tych zjawisk znajduje się taka uniformizująca globalizacja, która odrzuca same kultury, odcinając tym samym specyficzne czynniki tożsamości każdego narodu, stanowiące nieodzowne dziedzictwo będące podstawą zdrowego rozwoju społecznego. W zuniformizowanym i pozbawionym tożsamości świecie łatwo pojąć dramat i zniechęcenie wielu ludzi, którzy dosłownie utracili sens życia. Dramat ten potęguje trwający kryzys ekonomiczny, który generuje nieufność i sprzyja konfliktowości społecznej. Mogłem widzieć tego skutki także tu, w Rzymie, spotykając wiele osób żyjących w sytuacjach trudnych, a także w ciągu różnych podróży we Włoszech.

Właśnie do ukochanego narodu włoskiego pragnę skierować myśl pełną nadziei, aby w utrzymującym się klimacie niepewności społecznej, politycznej i gospodarczej naród włoski nie ulegał zobojętnieniu i pokusie konfrontacji, ale na nowo odkrył te wartości wzajemnego zainteresowania i solidarności, które są podstawą jego kultury i społeczeństwa obywatelskiego oraz są źródłem zaufania, zarówno wobec, bliźniego jak i wobec przyszłości, zwłaszcza dla ludzi młodych.

Myśląc o młodzieży, chciałbym wspomnieć moją podróż do Korei, gdzie w sierpniu zeszłego roku mogłem spotkać tysiące ludzi młodych zgromadzonych na szóstym Azjatyckim Dniu Młodzieży i gdzie przypomniałem, że trzeba dowartościować młodych „starając się przekazać im dziedzictwo przeszłości i dostosować je do wymogów współczesności” (Spotkanie z władzami, Seul, 14 sierpnia 2014 r.). Tak więc należy się zastanowić nad „odpowiednim sposobem przekazywania naszych wartości przyszłym pokoleniom oraz jakiego rodzaju świat i społeczeństwo przygotowujemy, aby im przekazać” (tamże).

Dziś wieczorem będę miał radość udać się do Azji, aby odwiedzić Sri Lankę i Filipiny i w ten sposób zaświadczyć o mojej uwadze i trosce duszpasterskiej, z jaką śledzę sytuację narodów tego wielkiego kontynentu. Po raz kolejny im oraz ich rządom chcę wyrazić pragnienie Stolicy Apostolskiej wniesienia swego wkładu do dobra wspólnego, harmonii i zgody społecznej. W szczególności życzyłbym wznowienia dialogu między dwoma państwami koreańskimi, które są bratnimi krajami, mówiącymi tym samym językiem.

Ekscelencje, Panie i Panowie,

Na początku nowego roku, nie chcemy jednak, aby nasze spojrzenie było zdominowane przez pesymizm, braki i niedociągnięcia naszych czasów. Chcemy także podziękować Bogu za to, co nam dał, za udzielone nam dobrodziejstwa, za dialogi i spotkania jakie pozwolił nam prowadzić oraz niektóre owoce pokoju, jakich z radością pozwolił nam zasmakować.

W czasie mojej wizyty w Albanii, kraju pełnym ludzi młodych, którzy są nadzieją na przyszłość doświadczyłem wymownego świadectwa, że kultura spotkania jest możliwa. Pomimo ran zaznanych w najnowszej historii, kraj ten cechuje „pokojowe współistnienie i współpraca osób należących do różnych religii” (Przemówienie do władz, Tirana, 21 września 2014 r.), w atmosferze szacunku i wzajemnego zaufania między katolikami, prawosławnymi i muzułmanami. Jest to ważny sygnał, że szczera wiara w Boga otwiera na drugiego, rodzi dialog i przyczynia się do dobra, podczas gdy przemoc zawsze rodzi się z jakiegoś zafałszowania samej religii, używanej jako pretekst projektów ideologicznych, których jedynym celem jest panowanie człowieka nad człowiekiem. Podobnie, podczas ostatniej podróży do Turcji, będącej historycznym pomostem między Wschodem a Zachodem, mogłem zobaczyć owoce dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego, a także zaangażowanie na rzecz uchodźców z innych krajów Bliskiego Wschodu. Tego samego ducha gościnności odnalazłem także w Jordanii, którą odwiedziłem na początku mojej pielgrzymki do Ziemi Świętej, oraz za pośrednictwem świadectw, jakie dotarły z Libanu, któremu życzę przezwyciężenia obecnych trudności politycznych.

Bardzo bliskim mi przykładem, w jaki sposób dialog może naprawdę tworzyć i budować mosty, jest niedawna decyzja Stanów Zjednoczonych i Kuby, aby położyć kres wzajemnemu, trwającemu ponad pół wieku milczeniu i zbliżyć się dla dobra obywateli obydwu krajów. W tej perspektywie kieruję myśli także do mieszkańców Burkina Faso, zaangażowanych w ważne przemiany polityczne i instytucjonalne, aby odnowiony duch współpracy przyczynił się do rozwoju społeczeństwa bardziej sprawiedliwego i braterskiego. Podkreślam również z zadowoleniem podpisanie w marcu ubiegłego roku uzgodnienia, które kładzie kres wieloletnim napięciom na Filipinach. Popieram także zaangażowanie na rzecz trwałego pokoju w Kolumbii oraz inicjatywy mające na celu przywrócenie zgody w życiu politycznym i społecznym w Wenezueli. Pragnę ponadto, aby szybko można było osiągnąć ostateczne porozumienie między Iranem a tak zwaną grupą 5+1 w sprawie wykorzystania energii jądrowej do celów pokojowych, doceniając podejmowane do tej pory wysiłki. Z zadowoleniem przyjmuję gotowość USA do trwałego zamknięcia więzienia w Guantanamo, zwracając uwagę na wielkoduszną gotowość niektórych krajów do przyjęcia więźniów. Na koniec pragnę wyrazić moje uznanie i poparcie dla tych krajów, które aktywnie angażują się na rzecz rozwoju człowieka, stabilności politycznej i współżycia obywatelskiego wśród swoich obywateli.

Ekscelencje, Panie i Panowie,

6 sierpnia 1945 roku, ludzkość była świadkiem jednej z najbardziej tragicznych katastrof w swej historii. Po raz pierwszy, w nowy i bezprecedensowy sposób świat doświadczył, jaki stopień może osiągnąć niszcząca siła człowieka. Z popiołów tej ogromnej tragedii, jaką była druga wojna światowa powstała między narodami nowa wola dialogu i spotkania, która zrodziła Organizację Narodów Zjednoczonych, która w tym roku będzie obchodziła 70. rocznicę istnienia. Podczas wizyty w jej siedzibie, przed pięćdziesięciu laty, mój błogosławiony poprzednik papież Paweł VI, przypomniał, że „krew milionów ludzi, że niesłychane i niezliczone cierpienia, że daremne masakry i straszliwe ruiny sankcjonują ten układ, który łączy was taką przysięgą, jaka winna zmienić przyszłą historię świata: nigdy więcej wojny, nigdy więcej wojny! Pokój, tylko pokój winien kierować losami narodów i całej ludzkości!” (Paweł VI, Przemówienie do Organizacji Narodów Zjednoczonych, Nowy Jork, 4 październik 1965 r.).

Jest to także moja ufne wezwanie na ten nowy rok, w którym kontynuowane będą dwa ważne procesy: przygotowanie agendy rozwoju po 2015 roku, wraz z przyjęciem celów zrównoważonego rozwoju i wypracowaniem nowego porozumienia w sprawie klimatu. Ich niezbędnym warunkiem jest pokój, który bardziej nawet niż położenie kresu wszelkiej wojnie, wypływa z nawrócenia serca.

Z tymi uczuciami, ponawiam wobec każdego z was, waszych rodzin i waszych narodów życzenia, by rok 2015 był czasem nadziei i pokoju.

;