Nauczanie
Jaka gwiazda zaprowadziła nas do Jezusa?
Wielki pochód wiary zmierzający do narodzonego w Betlejem Syna Bożego rozpoczęli pasterze. Oni byli najbliżej, nie tylko fizycznie. Oni, ludzie prości, mogli uwierzyć aniołowi i przyjąć niewiarygodną wieść, że Dziecięciem złożonym w żłobie jest oczekiwany od wieków Mesjasz – Chrystus Pan. Po spotkaniu z Nowonarodzonym dali świadectwo swojej wiary, „wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli” (Mt 2, 20).
Po pasterzach przyszła kolej na tajemniczych Mędrców ze Wschodu. Ich droga do Betlejem była znacznie dłuższa i złożona, wymagająca większej determinacji i wytrwałości. Opisał nam ją ewangelista Mateusz. O narodzeniu Króla żydowskiego dowiedzieli się, gdy ujrzeli Jego „gwiazdę na Wschodzie”. Wyruszyli w drogę nie z ciekawości, ale po to, by oddać pokłon niezwykłemu Królowi, by uznać Jego królewską władzę i panowanie. Dotarli do Jerozolimy i tam wypytywali się o miejsce Jego narodzenia, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo wiadomość o tym wydarzeniu przerazi Heroda i całe miasto zarządzane przez tyrana. Wytrwała pielgrzymka wiary zaprowadziła ich w końcu do miejsca, gdzie było Dziecię. „Padli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2, 11), a następnie złożyli Mu dary.
Pięknej historii Mędrców poszukujących Króla, towarzyszy złowieszcza historia Heroda, gnębiącego podwładnych, chorobliwie zazdrosnego o władzę, przerażonego wiadomością, że narodził się ktoś, kto może zagrozić jego panowaniu. Herod nie był i nie jest odosobniony w swej postawie. Od dwóch tysięcy lat, obok orszaku wiary ludzi podążających za Jezusem, składających w Nim swoje najgłębsze nadzieje, utrzymuje się inny pochód, wyrażający sprzeciw albo przynajmniej obojętność wobec Chrystusa i Jego Ewangelii. Przecież również na naszych oczach toczy się walka dobra ze złem. Żyjemy w dalszym ciągu w niespokojnym świecie, który stawia opór Ewangelii, wybierając drogę egoizmu, przemocy i nienawiści. Wierzymy jednak głęboko, że ostateczne zwycięstwo należy do Księcia Pokoju, a my wszyscy mamy udział w tym zwycięstwie.
Przeżywając dzisiejszą uroczystość, nie sięgamy tylko w przeszłość, nie żyjemy tylko wspomnieniami. Pochylając się nad wzruszającą historią Mędrców ze Wschodu, pomyślmy o naszej osobistej drodze wiary. Jaka gwiazda zaprowadziła każdą i każdego z nas do Jezusa Chrystusa? Prawdopodobnie taką gwiazdą byli nasi najbliżsi. Dzięki ich wierze otrzymaliśmy sakrament chrztu świętego i od najmłodszych lat zostaliśmy wprowadzeni w życie wspólnoty Kościoła, w niej znaleźliśmy oparcie. A czym kierujemy się dzisiaj i za jaką gwiazdą podążamy obecnie? Czy wypatrujemy jej w naszym codziennym życiu? Czy szukamy i znajdujemy Boga we wszystkich naszych doświadczeniach, w naszych radościach i smutkach, w naszych troskach i nadziejach?
W ubiegłym roku w sposób szczególny dziękowaliśmy Bogu za dar chrztu naszego narodu. Tysiąc pięćdziesiąt lat temu nad polskim niebem pojawiła się gwiazda i odtąd towarzyszy nam ona w życiu osobistym i zbiorowym. Światło tej gwiazdy, światło wiary, nie jest nam dane raz na zawsze. Każde pokolenie, każdy z nas powinien się otwierać na przyjęcie tego światła, na podtrzymywanie go, aby rozjaśniało drogi naszego życia – aby Chrystus nadal przemawiał do naszych serc.
Wielkim, gigantycznym orszakiem wiary był ubiegłoroczny Światowy Dzień Młodzieży w naszym kraju i w naszym królewskim Mieście. Przybyli do nas młodzi Mędrcy ze Wschodu i Zachodu, z Północy i Południa. Gwiazda Jezusa Chrystusa przyprowadziła ich na naszą ziemię, aby tutaj, pośród nas, przeżyli swoje święto wiary. Zgromadził ich przede wszystkim On – miłosierny Pan, bo zawierzyli oni Jego słowom, że „błogosławionymi są miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (por. Mt 5, 7). Zgromadzili się wokół Piotra naszych czasów, Papieża Franciszka, aby ukazać światu młode oblicze Kościoła, odnawiającego się w każdym narodzie, w każdym pokoleniu, w każdym ludzkim sercu.
Młodych do Krakowa przyprowadziła również gwiazda św. Jana Pawła II, szczególnego świadka Jezusa Chrystusa na przełomie XX i XXI wieku wiary chrześcijańskiej. On sam podążał wytrwale za swoim Mistrzem, a to podążanie przyjmowało również kształt służby ludowi Bożemu. Doświadczenie pasterskiej służby zaowocowało nadzwyczajną inicjatywą Światowych Dni Młodzieży, podczas których młodzi tworzą niezapomniany orszak wiary, nadziei i miłości. Takiego świadectwa jedności potrzebuje nasz podzielony świat, w którym rodzą się uprzedzenia, lęki i niechęci wobec braci i sióstr mówiących innymi językami, posiadającymi inny odcień skóry lub wyznających inną religię. W sercu św. Jana Pawła II było miejsce dla wszystkich kultur, tradycji i języków, dlatego nie bójmy się go naśladować w tym zakresie.
Dzisiejszy krakowski Orszak Trzech Króli jest również wyrazem naszej wdzięczności za ubiegłoroczny, lipcowy młodzieńczy pochód wiary na ulicach i placach Krakowa. Potrzeba nam takich świadectw, aby w publicznej przestrzeni naszego Miasta było mniej anonimowości, a znalazło się miejsce na zdrową radość, entuzjazm, wzajemną życzliwość i poczucie braterstwa.
Taka jest nasza odpowiedź na ciemności, zalegające na wielu obszarach współczesnego świata. Taka jest również nasza odpowiedź na permanentne napięcia, spory i konflikty występujące na polskiej scenie politycznej. Zdajemy sobie sprawę, że dalecy jeszcze jesteśmy od Izajaszowej wizji pokoju, w którym „wilk zamieszka wraz z barankiem”, a „cielę i lew paść się będą pospołu” (por. Iz 11, 6). Tym niemniej naszym obowiązkiem jest wznosić się ponad jałowymi podziałami partyjnymi, niszczącymi tkankę społeczną, zrywającymi międzyludzkie więzi, prowadzącymi do nikąd. Naszym obowiązkiem jest budować cywilizację dobra, wzajemnego szacunku, społecznego dialogu i braterstwa. Czy nie stać nas, aby w życie parlamentarne i polityczne wprowadzić chociażby ułamek z braterskiej atmosfery Orszaku nie jednego, mającego wyłączną rację „króla”, ale Trzech Króli, a więc będących symbolem pluralizmu i jedności?
Zawierzmy nasze sprawy Maryi, Matce Jezusa, czuwającej z miłością u boku Nowonarodzonego Syna. Niech On – Książę Pokoju – wprowadzi pokój w naszych sercach.
Amen!
Homilia wygłoszona w Katedrze Wawelskiej w uroczystość Objawienia Pańskiego