Imieniny: Anastazji, Eugenii

Wydarzenia:

Książka

wózek inwalidzki fot. pixabay.com

„Niepełnosprawność i wózek inwalidzki są dla mnie wielkim darem od Boga” - wyznaje Artur Kiliszek. Historię swojego życia opisał w książce „Mój przyjaciel Jezus pokazał mi drogę, po której mam iść”. Bohaterem autobiografii nie czyni jednak samego siebie, tylko… Chrystusa!

 

To nie jest książka o mnie, tylko o moim przyjacielu - wskazuje na Jezusa, który - co podkreśla - zmienił jego życie. - Do ukończenia 21 lat przypominało ono puzzle. Próbowałem układać je po swojemu; trochę mi wychodziło, trochę nie… Później puzzle rozsypały się i życie straciło sens. Nie wiedziałem, po co żyję ani komu jestem potrzebny. Wtedy poznałem Chrystusa - wyznaje, tłumacząc, iż towarzyszyło mu przekonanie, że odtąd każde jego marzenie zostanie spełnione.

Tymczasem okazało się, że Jezus ma na życie Artura całkowicie inny scenariusz. - Plan, którego nie znałem i chyba do końca się z nim nie zgadzałem. Po czasie okazało się jednak, że Jego plan jest doskonały! I miałem dwie opcje: cuda, jakich dokonuje w moim życiu, zostawić dla siebie albo wyjść ze świadectwem do drugiego człowieka - nawiązuje do powstania książki. - Wybrałem drugi wariant. Postanowiłem opisać miłość Jezusa, by pokazać ludziom, że Jezus mnie kocha i kocha każdego, kto Mu zaufa i otworzy przed Nim swoje serce. Chrystus ma idealny plan na nasze życie… - tłumaczy A. Kiliszek, wyjawiając, iż chce dotrzeć z książką do wszystkich, którzy zechcą go przyjąć i wysłuchać, by promować nie siebie, ale miłość Jezusa.

 

Ja czekałem; teraz ty poczekaj…

- Książka nie jest na sprzedaż. Pan Jezus nie jest do sprzedania. Daję ją ludziom jako drogowskaz na życie, pragnąc, by Mu zaufali - Artur sygnalizuje, że możliwość pozyskania książki odbywa się na zasadzie wymiany dóbr. Państwo Kiliszkowie zbierają środki na samochód - stąd osoby chętne, które zechcą wesprzeć ich w realizacji marzenia, mogą składać datki do puszek w miejscach, gdzie będą głosić świadectwa, bądź przekazać pieniądze na konto bankowe. - Samochód będzie zarejestrowany na nas, ale to dzieło samego Jezusa. Da nam szansę pomocy osobom niepełnosprawnym i nie tylko... Będziemy jeździć nim wszędzie tam, dokąd pośle nas Chrystus, by mówić ludziom o Jego miłości; dawać świadectwo, że to, co uczynił w moim życiu, a teraz czyni w naszym - wskazuje na żonę Lidię - jest wspaniałe.

Książka powstawała dziesięć lat. Dlaczego tak długo? - Najpierw Jezus musiał ukształtować moje serce - Artur nie ma wątpliwości. Wyjaśnia, iż zaczął ją pisać, stawiając siebie w roli bohatera i… od razu się zniechęcił. Myśl wracała jednak po każdej pielgrzymce [w Pieszej Pielgrzymce Osób Niepełnosprawnych na Jasną Górę szedł 25 razy!] i rekolekcjach, w których uczestniczył. - Jak skończyłem, zacząłem tańczyć po pokoju w przekonaniu, że już za rok ją wydamy. Pan Jezus powiedział wtedy: „Ja czekałem dziesięć lat, teraz ty poczekaj…” - śmieje się.

 

Poprawił moją wersję marzeń

Redakcją tekstu zajęła się koleżanka A. Kiliszka - dziennikarka z Wybrzeża. Książka, która ukazała się w nakładzie tysiąca egzemplarzy, posiada imprimatur biskupa siedleckiego. Plan promocji jest już wstępie opracowany, niemniej - jak zgodnie przyznają - chętnie odpowiedzą na każde zaproszenie do dania świadectwa. Tym samym apelują do księży, katechetów, nauczycieli, by nie bali się tej książki! - Ja nie jadę po to, by promować swoje życie, ale by rzucić światło na życie w ogóle… Ono naprawdę może być szczęśliwe - podkreśla Artur i wskazuje na siebie: - Jestem niepełnosprawny, jeżdżę na wózku, a mimo to jestem szczęśliwy! Chrystus uczynił cud. Wysłuchał mnie i poprawił moją wersję marzeń. Nie uzdrowił mojego ciała, tylko serce i duszę. I to jest fenomen Jezusa, że nawet z tego, co po ludzku wydaje się bez sensu, po latach czekania wyprowadza wielkie dobro - podsumowuje.

 


Niepełnosprawność nie może zabrać ci szczęścia

Szukał Boga na skrojoną przez siebie miarę - do służenia i spełniania oczekiwań. „Mój Pan nauczył mnie miłości, która płynie prosto z krzyża” - podkreśla Artur. Jego świadectwo staje się potwierdzeniem prawdy, że miernikiem szczęścia i prawdziwej miłości jest rezygnacja z siebie oraz życie dla drugiego…

Książka Artura Kiliszka to wyraz hołdu złożonego Chrystusowi i realne świadectwo cudów, jakich dokonuje On w życiu tych, którzy poddają się Jego prowadzeniu. „Jej bohaterem jest Jezus” - podkreśla sam autor i trudno po lekturze nie zgodzić się z tą opinią. Książka odsłania niezwykłą drogę wiodącą go do odkrycia Bożej miłości i odnalezienia szczęścia, a przy tym niebywały hart ducha wpisany w walkę o realizację kolejnych marzeń…

 

Wszystko można osiągnąć

Artek - jak czule mówi o nim żona Lidka - jest dziś szczęśliwym mężem. Dzięki uporowi - determinacji i sile woli - mimo niepełnosprawności kieruje samochodem. Jego pragnienie posiadania własnego domu też się spełniło. Podobnie jak inne: powołanie Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych Diecezji Siedleckiej, którego był pomysłodawcą.

Książkę, w której opisuje swoje życie do momentu pomyślnego zdania egzaminu na prawo jazdy, rozpoczyna wspomnienie chłopięcych zabaw z rówieśnikami i pierwszych prób samodzielnej jazdy rowerem z podpórkami. „Trzeba tylko trochę silnej woli, a wszystko można osiągnąć” - mówi A. Kiliszek. To stwierdzenie, podobnie jak inne jego słowa odbiera się niczym cenne maksymy na satysfakcjonujące życie.

„Marzyłem o skończeniu ósmej klasy, nauce w liceum, a potem może o studiach. Myślałem, że znajdę pracę, założę rodzinę i będę żył tak, jak wszyscy ludzie. Kiedy opowiedziałem rodzicom o swoich planach, lekko się uśmiechali” - czytamy. Artur wspomina moment, kiedy po raz pierwszy zadał rodzicom pytanie: „Mamo, tato, dlaczego ja nie chodzę, tak jak moi koledzy?”. Wyjawia też jedno z marzeń: wózek motorowy, którego wstępny projekt, jak i wszystkich pozostałych wynalazków najpierw nosił w głowie, by następnie - z pomocą przyjaciół - realizować zamysł w praktyce.

 

Marzyłem o wielkiej miłości

Wzruszające, a przy tym tak bardzo bliskie sercu każdego czytelnika są fragmenty książki odsłaniające lęk Artura przed samotnością i jego wielką tęsknotę za miłością. „Tak jak oni [koledzy] chciałem kochać i być kochanym” - zdradza. I wspomina słowa mamy: „Żebyś mógł znaleźć dziewczynę, która zgodzi się zostać twoją żoną, musi być to osoba przeznaczona dla ciebie od Boga”. Opowiada, że kiedy w jego pokoju świeciła się tylko nocna lampka i cicho grała muzyka, do głosu dochodziły pragnienia skrywane na dnie serca. „Marzyłem o dniu, kiedy będę mógł rozpocząć nowe życie; marzyłem o wielkiej miłości, o tym, że jeszcze kiedyś spotkam dziewczynę, która nie przestraszy się mojej niepełnosprawności i pokocha mnie takiego, jakim jestem…”.

W innym miejscu wyznaje: „Pomyślałem, że Pana Boga pewnie nie ma na tym świecie, bo gdyby był, wiedziałby, co się ze mną dzieje i coś by z tym zrobił. A nawet jeśli jest, to na pewno nie ma dla mnie czasu; ma ważniejsze sprawy na głowie - sprawy ludzi zdrowych”.

Chcę, byś był szczęśliwy

„Artur, Bóg cię kocha i na pewno niedługo pokaże ci, jak bardzo”. Przełomem na drodze do Jezusa okazały się rekolekcje w Łaźniewie, do udziału w których zachęciła go koleżanka. „Zrozumiałem, że Bóg zawsze mnie kochał i zawsze był blisko mnie” - A. Kiliszek wspomina spotkanie, które odmieniło jego życie, choć - jak wyjaśnia - wtedy jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę, że krzyż, który dał mu Chrystus - jest właśnie znakiem Jego wielkiej miłości.

„Nie wiedziałem, że moja niepełnosprawność pochodzi od samego Boga, że moje szczęście polega na tym, bym się z tym pogodził. Kiedy wezmę swój krzyż na ramiona i wyjdę z nim do ludzi, nie będę się niczego wstydził - ani krzywych nóg i rąk, ani tego, że moja mowa jest niewyraźna. Każdy człowiek może być szczęśliwy, kiedy pogodzi się z wolą Boga” - podkreśla Artur z uwagą, że gdy po drodze brakuje sił, nie wolno bać się prosić o pomoc i - co chyba najtrudniejsze - trzeba umieć ją przyjąć.

„Dzięki tym rekolekcjom został otwarty kolejny rozdział w moim życiu. Uwierzyłem w siebie, w swoje marzenia i szczęście” - wyznaje. I wskazuje słowa Jezusa, które zapadły w jego serce: „Masz prawo do miłości, możesz kochać i być kochanym, bo Ja cię kocham i chcę, byś był szczęśliwy. Tylko musisz pozwolić Mi zamieszkać w twoim sercu i uwierzyć w siebie. Twoja niepełnosprawność nie może zabrać ci szczęścia”.

 

W zamian daje stokroć więcej

Książka A. Kiliszka ukierunkowuje na odkrycie prawdy, że aby kochać i być kochanym, trzeba umieć dawać coś z siebie, a nie tylko brać… Przypomina, że prawdziwa miłość jest bezinteresowna i że kochać Jezusa, to znaczy godzić się z wszystkim, co dla nas przygotował… „Czasem On potrafi zabrać człowiekowi wszystkie jego plany” - zauważa Artur. Jednak - co potwierdza na własnym przykładzie - w zamian daje stokroć więcej i zawsze to, co dla nas najlepsze!

„Od czasu do czasu wysyłałem listy do nieba - do mojego przyjaciela Jezusa. Wtedy byłem pewien, że On nigdy ich nie czyta. Jak bardzo się myliłem. Jezus czytał dokładnie każdy mój list, tylko potrzebował czasu, żeby spełnić moje marzenia. Wiedział najlepiej, co jest mi potrzebne i kiedy…” - potwierdza.

***

Nieśmiało sugeruję Arturowi, że konieczna jest kontynuacja książki - opis historii miłości jego i Lidki. Przyznaje, że ma już nawet tytuł: „Czym jest wiara bez miłości?”. Druga książka ma powstać w oparciu o listy św. Pawła Apostoła. - Do pewnych spraw powrócę, pojawią się nowe kwestie… Będą też fotografie z naszego życia - zdradza. - Po ślubie pomyślałem sobie: „Samochód mam, dom mam, żonę mam, to teraz sobie porządzę, a później napiszę, co mi z tego wyjdzie… A Ty, Panie Jezu, poczekaj…” - puentuje ze śmiechem.

Osoby zainteresowane pozyskaniem książki, proszone są o kontakt z A. i L. Kiliszkami pod nr. tel.: 721-680-803. Wszyscy ludzie dobrej woli, którzy zechcą im pomóc zrealizować marzenie dotyczące zakupu samochodu, proszeni są o kierowanie wpłat na konto: NRB 97-9210-0008-0020-7193-3000-0020.

Oceń treść:
Źródło:
;