Imieniny: Dionizego, Szczepana

Wydarzenia:

Nauczanie

Kapłan ma pomagać ludziom w byciu lepszymi

papież na placu świętego piotra fot. Mazur / Episkopat.pl

Ojciec Święty złożył dziś krótką, zaledwie kilkugodzinną wizytę w północnych Włoszech. Była to swoista pielgrzymka na groby dwóch kapłanów, którzy byli prekursorami posoborowego Kościoła, choć w swoich czasach budzili wiele kontrowersji.

 

Ks. Primo Mazzolari żył w latach 1890 – 1959. Był zwolennikiem Kościoła ubogich, pacyfizmu, pluralizmu i dialogu z niekatolikami. Spotkał się z niezrozumieniem władz duchownych, które ostatecznie zakazały mu wypowiadać się publicznie w kwestiach socjalnych.

Z kolei ks. Lorenzo Milani żył w latach 1923 - 67. Pochodził z agnostycznej, na wpół żydowskiej rodziny. Młode lata przeżywał w środowisku florenckiej cyganerii. W wieku 19 lat pod wpływem lektury starego Mszału przeżył gwałtowne nawrócenie. Zaczął się interesować liturgią, a rok później wstąpił do seminarium duchownego. Jako duszpasterz pracował wśród biednych toskańskich górali w Barbianie. Utworzył tam szkołę, w której propagował nowe modele wychowawcze. Ze względu na swe radykalne poglądy społeczne był kojarzony z komunistami, choć sam nim nie był.

„Kapłan nie jest człowiekiem wymagającym doskonałości, ale raczej pomagającym każdemu dać z siebie to, co najlepsze” – powiedział Ojciec Święty nad grobem ks. Prima Mazzolariego w Bozzolo. Rozważając doświadczenia tego sługi Bożego, Papież zaproponował trzy wskazania dla współczesnych kapłanów. Za każdym razem odniósł się do obrazu czy scenerii, która towarzyszyła życiu ks. Mazzolariego. „Nie był to ktoś, komu żal było Kościoła z przeszłości, ale raczej próbował on zmienić Kościół oraz świat poprzez żarliwą miłość i bezwarunkowe oddanie” – dodał Franciszek, nawiązując do pierwszego elementu krajobrazu – rzeki.

„Ks. Primo posługiwał wzdłuż rzek, symbolu prymatu i mocy łaski Bożej, która nieustannie spływa na świat. Jego słowo, głoszone czy pisane, było jasne i przekonujące, bo czerpało ze źródła słów Boga żywego, z Ewangelii medytowanej oraz przemodlonej, ze źródła odkrytego w krzyżu i w ludziach, celebrowanego w gestach sakramentalnych nigdy nie sprowadzonych do pustego rytuału. Ks. Mazzolari, proboszcz w Cicognarze oraz w Bozzolo, nie uciekał od rzeki życia, od cierpienia swego ludu, co ukształtowało go jako pasterza prostolinijnego i wymagającego, przede wszystkim od siebie samego. Wzdłuż rzeki uczył się codziennie, jak przyjmować dar prawdy oraz miłości, aby nieść go dalej z mocą i hojnością” – wskazał Ojciec Święty.

Drugi obraz to kompleks wiejskich zabudowań z Równiny Padańskiej, zwany „casciną”. Jest on złożony z domów dla rodzin pracujących na pobliskich polach, stajni, magazynów itp. Taka „rodzina rodzin” to, zdaniem Papieża symbol Kościoła lokalnego, jakiemu ks. Mazzolari przewodził jako proboszcz: miejsce gościnne dla wszystkich oraz skupione na zaspokajaniu zwykłych ludzkich potrzeb, które mogą być drogą do zguby, ale także do zbawienia. Ojciec Święty dodał również, że nawet jeśli taka otwartość na innych doprowadziła sługę Bożego do poróżnienia z hierarchią, przyjmował on tę sytuację z miłością i pełnym posłuszeństwem.

„Trzeci scenariusz to wasza wielka równina. Kto przyjął «Kazanie na Górze», nie odczuwa strachu przed wyjściem, jako wędrowiec i świadek, na otwierającą się przed nim równinę bez granic, która daje poczucie bezpieczeństwa. Jezus do tego przygotowuje swoich uczniów, wiodąc ich pomiędzy tłum, między ubogich, ukazując, że szczyty osiągamy na równinie, gdzie urzeczywistnia się Boże miłosierdzie. Przed miłością duszpasterską ks. Primy otwierały się wciąż nowe horyzonty w skomplikowanych sytuacjach, z jakimi się konfrontował: wojen, totalitaryzmów, bratobójczych walk, trudności we wprowadzaniu demokracji, biedy jego ludu. Zachęcam was, bracia kapłani, do słuchania świata, tych, którzy w nim żyją i pracują, do przyjęcia każdego pytania o sens czy nadzieję, bez strachu przed wkraczaniem na pustynie oraz strefy cienia. W taki sposób możemy stać się Kościołem ubogim z ubogimi i dla ubogich, Kościołem Jezusa” – powiedział Papież.

 

Papież o ks. Milanim: wychowanie to też kapłańska misja

W Barbianie, niewielkiej górskiej wiosce nieopodal Florencji Franciszek spotkał się wychowankami ks. Lorenza Milaniego, a także z kapłanami, którzy byli jego przyjaciółmi i kolegami z seminarium. Zaznaczył, że to oni są świadkami jego edukacyjnej gorliwości, a zarazem pełnego oddania Ewangelii.

„Szkoła dla ks. Lorenza nie była czymś odrębnym od jego kapłańskiej misji, lecz konkretnym sposobem jej wypełniania. Stanowiła jej solidny fundament. I kiedy decyzją biskupa został przeniesiony z Calenzano do dzieci z Barbiany, od razu zrozumiał, że jeśli Pan przyzwolił na to oddalenie, to właśnie po to, aby otrzymał nowe dzieci, by nauczył je wzrastać i kochać. Aby przywrócił ubogim słowo, bo bez słowa nie ma godności, a tym samym nie ma też wolności i sprawiedliwości. Tego nauczał ks. Milani. To słowo otwiera drogę do zdobycia pełnego obywatelstwa w społeczeństwie, poprzez pracę i pełną przynależność do Kościoła, ze świadomą wiarą” – powiedział Papież.

Franciszek zaznaczył, że to przesłanie jest aktualne również w naszych czasach. Tylko władanie słowem pozwala nam dobrze rozeznać pomiędzy tak wieloma i często sprzecznymi informacjami, którymi jesteśmy zasypywani.

„Z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim wychowawcom, którzy służą rozwojowi nowych pokoleń, a zwłaszcza tych, które znajdują się w trudnej sytuacji. W waszej misji jest wiele przeszkód, ale i radości. I zawsze jest to przede wszystkim misja. Misja miłości, bo nie można nauczać, nie kochając i bez świadomości tego, że to, co dajemy jest tylko prawem, które po prostu uznajemy, prawem do zdobywania wiedzy. A nauczyć trzeba wiele rzeczy, lecz najważniejsze jest wzrastanie w wolnym sumieniu, zdolnym konfrontować się z rzeczywistością i zorientować się w niej, kierując się miłością, wolą obcowania z innymi, brania na siebie ich trudów i zranień, wolą odrzucenia wszelkiego egoizmu, aby służyć dobru wspólnemu” – mówił Ojciec Święty.

Franciszek raz jeszcze podkreślił kapłański wymiar posługi ks. Milaniego. Wszystko, co robił, było ożywiane jego wiarą, a także głębokim pragnieniem Absolutu, które stało też u początków jego nawrócenia.

„Bez tego pragnienia Absolutu można być dobrymi administratorami sacrum, lecz nie kapłanami, kapłanami prawdziwymi, umiejącymi stać się sługami Chrystusa w braciach. Drodzy kapłani, wsparci łaską Bożą starajmy się być ludźmi wiary, wiary szczerej, a nie rozmytej. A także ludźmi miłości, miłości duszpasterskiej do wszystkich, których Pan nam powierza jako braci i dzieci. Ks. Lorenzo uczy nas również kochać Kościół, tak jak kochał on, w sposób szczery i prawdziwy, co może rodzić napięcia, ale nie podziały i rozstania” – podkreślił Franciszek.

Na zakończenie Papież zapewnił, że jego obecność przy grobie ks. Milaniego stanowi też pewną formę uznania dla tego, co robił. Nie usuwa to goryczy, która towarzyszyło jego życiu, nie chodzi tu o zanegowanie historii, lecz o zrozumienie jej okoliczności i ludzkich czynników. „Moja obecność oznacza, że Kościół uznaje w tym życiu przykładny wzór służenia Ewangelii, ubogim i samemu Kościołowi” – powiedział Franciszek. Tuż przed odjazdem do Rzymu poprosił jeszcze o modlitwę w swej intencji. „Abym także i ja brał przykład z tego wspaniałego kapłana” – dodał Ojciec Święty.

Oceń treść:
Źródło:
;