Polska
Kościół rusza na wieś
Jaka jest dziś polska wieś i jak dotrzeć do jej mieszkańców z Ewangelią? Czy zresztą w ogóle ktoś tam czeka na Dobrą Nowinę?
Pytania te towarzyszyły uczestnikom III Ogólnopolskiego Kongresu Nowej Ewangelizacji poświęconego ewangelizacji środowisk wiejskich, który przebiegał pod hasłem „Skarb w roli”. Odbył się on w ostatnich dniach maja przy sanktuarium maryjnym w Skrzatuszu, na terenie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Dlaczego właśnie tam? Po pierwsze, w tej diecezji od dziewięciu lat jest systematycznie realizowany program ewangelizacji wsi. Po drugie, diecezja ta jest najbardziej reprezentatywna dla środowisk wiejskich w Polsce. Nie brakuje w niej popegeerowskich wsi zaniedbanych od strony duchowej, w których niewielki procent mieszkańców uczestniczy we Mszach św. Tymczasem, jak podkreśla biskup koszalińsko-kołobrzeski Edward Dajczak, kongres miał pokazać potencjał środowisk wiejskich i ich potrzeby. – Musimy wciąż poszukiwać tego „skarbu w roli”, o którym mówi kongresowe hasło, a który przygotował dla nas Bóg – przekonuje bp Dajczak.
Do hasła kongresu odniósł się również w swoim przesłaniu, zaproszony na to wydarzenie, abp Rino Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji: „Zanim zaczniemy ewangelizować wieś, musimy najpierw wyjść i poszukać skarbu ukrytego w roli. To uczy pokory i przemienia logikę naszego ziemskiego myślenia, gdyż to nie my, ewangelizatorzy, nauczeni i przygotowani idziemy głosić i nawracać, ale to my grzesznicy wychodzimy po to, aby szukać skarbu ukrytego w roli” – napisał abp Fisichella, który nie mógł osobiście przybyć do Skrzatusza.
Okiem wiejskiego proboszcza
W kongresie zorganizowanym przez Zespół ds. Nowej Ewangelizacji działający przy polskim Episkopacie uczestniczyło blisko pół tysiąca osób z całej Polski, w tym ponad 70 kapłanów i podobna liczba sióstr zakonnych. To znacznie mniej niż w poprzednich dwóch kongresach, z których każdy zgromadził około tysiąca osób. Organizatorzy mają świadomość, że dla wielu temat okazał się zbyt trudny, a niektóre środowiska przyznawały wręcz, że specjalizują się w ewangelizacji miast. Jednak w Skrzatuszu nie zabrakło na szczęście wiejskich proboszczów, którzy przyjechali tu w poszukiwaniu nowych metod prowadzenia swojej pracy duszpasterskiej. Jeden z nich, ks. Robert Kwatek z Białej Rawskiej w diecezji łowickiej, przyznaje, że połowa prawie 7-tysięcznej parafii to mieszkańcy 36 (!) wiosek. – Szukam nowych form komunikacji z nimi. Chciałbym bowiem, aby cała moja parafia rozwijała się duchowo i była pobudzona w duchu ewangelizacyjnym – mówi proboszcz. Zauważa też, że bardzo często postrzegamy dzisiejszych rolników jako prostych ludzi pracujących na roli i takim też językiem próbujemy do nich mówić. – Tymczasem często są oni po studiach i mają wysokie kwalifikacje. Nie są już też tak bardzo jak kiedyś związani z naturą, a wielu z nich mieszkając na wsi, pracuje w mieście lub na emigracji – zauważa ks. Kwatek.
Zabobon czy wiara
Niewątpliwie polska wieś jest środowiskiem bardzo zróżnicowanym, tak pod względem materialnym, jak i duchowym. Inne są wsie zamieszkane przez ludzi związanych z tym miejscem od pokoleń, którzy mają swoją tradycję i są związani z Kościołem, a inne te, gdzie przeważa ludność napływowa, związana poprzez pracę z miastem. – Najwięcej jest jednak obecnie środowisk mieszanych, w których część mieszkańców urodzonych na wsi jest z różnych przyczyn zmuszona do szukania pracy poza rolnictwem – podkreślił jeden z kongresowych prelegentów bp Wiesław Śmigiel z Pelplina. – Trzeba przy tym podkreślić, że obecnie polską wieś dotyka kryzys rodziny, która nierzadko nie potrafi już przekazać tradycji religijnej kolejnym pokoleniom. Tym bardziej że media lansują jasny przekaz: to, co nowoczesne, jest laickie, wieś utożsamiając z tym, co zacofane – stwierdził, dodając, że dlatego tak ważne jest dziś duszpasterstwo parafialne, w którym musimy podtrzymywać, odnawiać i pogłębiać to, co w pobożności ludowej wartościowe, a nie burzyć to, co już jest, i próbować zaczynać od nowa.
O to, by duchowość ludową uznać za mocne narzędzie ewangelizacyjne, którego nie należy się bać, a wręcz poddać się jej mocy, apelował już zresztą papież Franciszek w adhortacji Radość Ewangelii. Jednak, jak zauważył na kongresie bp Grzegorz Ryś z Krakowa, przewodniczący Zespołu ds. Nowej Ewangelizacji przy Episkopacie, pobożność ludowa w przeszłości często spotykała się z nieufnością czy nawet pogardą. Uważana była ona za bliską zabobonom, narażoną na pokusę zatrzymywania się na zewnętrznym kulcie i nieprowadzącą do prawdziwego przyjęcia wiary. – Tymczasem św. Jan Paweł II podkreśla, że pobożność ludowa jest wyjątkowym wyrazem inkulturacji wiary. Wręcz przenika ona kulturę, przekłada się na nią, co jest tym bardziej cenne w czasach rozziewu między Ewangelią a kulturą. Natomiast papież Franciszek pisze, że zawarta jest w niej ewangelizująca siła, przemieniająca tych, którzy potrafią odnaleźć ukrytego w jej formach pobożności żywego Jezusa Chrystusa – wymieniał bp Ryś.
Jakim językiem?
Goszczący na kongresie prymas Polski abp Wojciech Polak, który sam, jak przyznał, pochodzi ze wsi, wskazał natomiast na zdolność mieszkających tam ludzi do bardziej spontanicznego niż w mieście znajdowania oparcia w Bogu w przeżywaniu codzienności. Z drugiej strony zauważył, że środowisko wiejskie łatwo skłócić, a potrzeba lat, by je na nowo skonsolidować. – Duchowość, która charakteryzuje naszą polską wieś, domaga się nie idealizowania, ale ewangelizowania. Musimy wydobyć wszystkie jej blaski i podjąć to, co już zasiał Duch Święty, ale też dostrzec to, co domaga się oczyszczenia i nawrócenia – podkreślił prymas. Do tych blasków naszej pobożności ludowej należą m.in. odpusty parafialne, fenomen pielgrzymowania do sanktuariów, ale także chociażby wszystkie nabożeństwa tzw. okresowe, związane z rokiem liturgicznym oraz praktykowana w wielu parafiach adoracja Najświętszego Sakramentu. – To przede wszystkim od nas, kapłanów, zależy, jak wykorzystamy to bogactwo. Jak poprowadzimy pielgrzymkę, jakie treści podczas niej przekażemy i czy nasi parafianie wrócą z odpustu do domu z głębszym doświadczeniem wiary. I co zaproponujemy im po powrocie... – tłumaczył bp Ryś.
Z kolei dr Monika Waluś, teolog i publicystka, przestrzegała ewangelizatorów, by zwracali uwagę na to, w jaki sposób mówią do mieszkańców wsi. Kto bowiem z nich wie, czym jest np. kerygmat, choć mogą na co dzień autentycznie żyć miłością Chrystusa? – Mówmy do ludzi ich językiem, takim, który będą rozumieli, i pamiętajmy, że oni najczęściej już kiedyś spotkali Boga i to bez naszego udziału. Dlatego bądźmy otwarci również na to, czego oni mogą nas nauczyć z własnego doświadczenia przeżywania wiary – zachęcała dr Waluś. Podczas kongresu podkreślano również, by idąc do mieszkańców wsi, szukać wspólnych doświadczeń w wierze, jako płaszczyzny spotkania. Jednym z nich jest kult maryjny. Warto przy tym pamiętać, że Ewangelia wzięła swój początek na wsi, poprzez osobę wiejskiej dziewczyny, Maryi. To Ona uczy nas tego, jak słuchać Boga i szukać Jego woli w słowie Bożym. Sama maryjność ludowa ma też w sobie ogromny potencjał, który musimy wciąż odkrywać i starać się go zachować w rodzinach i parafiach.
Sam ksiądz nie da rady
Czterodniowy kongres łączył w sobie konferencje i warsztaty ze wspólną modlitwą i rekolekcjami. Trudno bowiem, jak podkreśla bp Dajczak, bez modlitwy w ogóle mówić o ewangelizacji, a co dopiero ewangelizować. Spotkanie ewangelizatorów miało również wymiar praktyczny. Jego uczestnicy ruszyli do kilkunastu wsi należących do parafii w Skrzatuszu, by porozmawiać i pomodlić się razem z ich mieszkańcami. Zresztą już w dni poprzedzające kongres wioski te odwiedzały diecezjalne ekipy ewangelizacyjne. – Nasze doświadczenia pokazują, że ewangelizacji wsi nie może podjąć się sam ksiądz. Muszą mu towarzyszyć świeccy, których świadectwo życia wiarą dużo mocniej przemawia do ludzi. Dobrze jeśli w takiej ekipie są też klerycy i siostry zakonne – mówi ks. Radosław Siwiński, odpowiedzialny za nową ewangelizację w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, dodając, że nie potrzeba do podjęcia tego dzieła wielu przygotowań, poza modlitewnym. Jak zauważa, ten rodzaj ewangelizacji charakteryzuje się prostotą i spontanicznością spotkań, które potrafią przemieniać ludzkie serca. – Nie wychodzimy na wieś z poczuciem: „Idziemy was zewangelizować”. Chcemy po prostu spotkać się z tymi ludźmi, bo oni tego przede wszystkim potrzebują. Wielu mówi nam potem: „Czemu tak rzadko do nas przychodzicie? Świadkowie Jehowy przychodzą prawie co tydzień. Czemu nie uczycie nas, jak z nimi rozmawiać? Nie znamy Pisma Świętego...”.
Radość Ewangelii najpierw musi przepełniać tych, którzy będą ją głosić – radosna modlitwa uwielbienia podczas III Ogólnopolskiego Kongresu Nowej Ewangelizacji poświęconego ewangelizacji wsi
***
Ks. Paweł Bogdanowicz, filipin ze Świętej Góry koło Gostynia
– Mamy w okolicach Gostynia dużo wiosek, w których ludzie mówią, że mają właściwie wszystko, czego im potrzeba. Szukamy więc sposobów, jak docierać do nich z Dobrą Nowiną, by trafiała do ich serc, czego miernikiem są relacje w rodzinach. W archidiecezji poznańskiej myślimy też o powołaniu, podobnego do działającego w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, projektu ewangelizacji wsi. Jako filipini prowadzimy też liczne misje parafialne i rekolekcje, podczas których chcielibyśmy bardziej docierać do ludzi z przesłaniem Bożej miłości i nie pozostawiać ich później samych z tym doświadczeniem wiary.
s. Ozeasza Jędrzejewska ze Zgromadzenia Sióstr św. Józefa z Tarnowa
– Bardzo bliskie są mi słowa, które padły na kongresie, że ewangelizujemy, budzimy pragnienie szukania Boga swoim świadectwem życia. A do tego niekoniecznie potrzebne są mądre, piękne słowa, ale przede wszystkim przemienione przez Boga serce. Wówczas patrząc na mnie ludzie sami zechcą poznać Jezusa. Intelektem nie da się ukryć pustki, która jest w sercu. Kongres przypomniał mi też o otwartości na drugiego człowieka i o pobożności ludowej, która jest początkiem nowej ewangelizacji. Okazuje się, że tak naprawdę wszystko mamy, tylko trzeba to na nowo odkrywać.
Joanna Ciszewska z Dąbrowy Chełmińskiej koło Bydgoszczy
– Jesteśmy razem z mężem zaangażowani w Fundację Misja Służby Rodzinie, a na kongres przyjechałam z dziećmi, 2-letnią Janinką, gimnazjalistką Zuzanną i licealistą Tymonem. Chcieliśmy włączyć się w to wydarzenie i znaleźliśmy się w grupie wolontariuszy, którzy już przed kongresem ewangelizowali po wioskach. Szliśmy do ludzi z przesłaniem Bożej miłości i ci, którzy podejmowali rozmowę, najczęściej przeżywali takie poruszenie, że wręcz płakali. To były ważne spotkania, a także dobre doświadczenie dla naszych dzieci, które dzięki temu uczą się, jak dzielić się z innymi swoją wiarą.