Imieniny: Dionizego, Szczepana

Wydarzenia:

Wywiady

posąg świetego piotra sprzed bazyliki w watykanie fot. Fotolia.com Posąg św. Piotra sprzed bazyliki w Watykanie

Rozmowa z ks. prałatem dr. Albertem Warso, pracownikiem Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie

 

Księże Prałacie, od ośmiu lat pracuje Ksiądz w Kongregacji Nauki Wiary. Czym zajmuje się ta najstarsza kongregacja Kurii Rzymskiej?

Kongregacja Nauki Wiary zajmuje się promocją i ochroną wiary w dzisiejszym świecie. Jej zadaniem jest też podejmowanie studiów i prac, w celu podnoszenia poziomu wiedzy, by móc odpowiadać na pytania i problemy, jakie niesie ze sobą rozwój czy postępy cywilizacyjne. Tak więc Kongregacja Nauki Wiary zajmuje się dziś wszystkimi kwestiami odnoszącymi się do nauki wiary i moralności. Do jej kompetencji należy także upominanie i potępianie błędnych teorii. KNW jest także Najwyższym Trybunałem Apostolskim, który osądza przestępstwa przeciw wierze oraz najcięższe przestępstwa popełnione przeciw moralności lub przy sprawowaniu sakramentów.

Kongregacja Nauki Wiary jest jedną z watykańskich dykasterii, czyli urzędów, które służą papieżowi. Składa się z czterech departamentów (urzędów): doktrynalnego, dyscyplinarnego, małżeńskiego i archiwum. Przez wiele lat prefektem tej kongregacji był kard. Joseph Ratzinger, dziś papież-emeryt Benedykt XVI.

Obecnie prefektem Kongregacji Nauki Wiary jest kard. Gerhard Müller. Ten hierarcha wielokrotnie odwiedzał Polskę. Kim jest dla Księdza?

Wkrótce po swej nominacji w 2012 r. kard. Gerhard Müller poprosił, bym przez jakiś czas był jego sekretarzem. Gdy przychodził rano do sekretariatu, zawsze mówił po polsku: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Bywało, że gdy zanosiłem mu dokumenty do rozstrzygnięcia, na marginesie pisał po polsku „tak” albo „nie”. Nawet takimi drobnymi gestami chciał sprawić przyjemność. One naprawdę zapadały w serce. Kard. G. Müller zna Polskę bardzo dobrze. Śmiało mogę powiedzieć, że kocha Polskę i lubi do nas przyjeżdżać. Kiedy przygotowywane są jego wizyty w Polsce, zawsze zaznacza, żeby wszystko było po polsku. Ks. kardynał nawet zna na pamięć całą Mszę św. w języku polskim!

Wróćmy jeszcze na chwilę do kongregacji. Dlaczego tak ważne jest dbanie o czystość i niezmienność naszej wiary oraz doktryny?

Chodzi przede wszystkim o wierność Jezusowi Chrystusowi. W centrum życia Kościoła znajduje się żywa osoba Jezusa Chrystusa. Ważne jest, by przekaz Ewangelii i to, co Chrystus mówi było przez chrześcijan respektowane i przeżywane w sposób jak najbardziej piękny, czysty i prawdziwy. Ważne jest, aby jakimiś błędnymi teoriami nie rozmazać obrazu Ewangelii, nie wykrzywić tego, co mówi Chrystus. Tę prawdziwą naukę i jej interpretację przekazuje nam Urząd Nauczycielski Kościoła. Jan Paweł II napisał w adhortacji „Kościół w Europie”, że „Kościół ma do zaoferowania Europie najcenniejsze dobro, jakiego nikt inny nie może jej dać: jest to wiara w Jezusa Chrystusa, źródło nadziei, która nie zawodzi”.

Drugim ważnym aspektem wiary jest jej żywotność; dostrzeganie, że wiara to nie tyle deklaracja, co relacja z Jezusem, która ma znajdować odbicie w codziennym życiu. Widać, że bardzo mocno zależy na tym papieżowi Franciszkowi, który w swoich wypowiedziach wielokrotnie zachęca do ożywienia wiary…

Cały charyzmat Ojca Świętego Franciszka, jego aktywność, zapał i entuzjazm to wielki skarb. Wszyscy widzimy, jak Ojciec Święty żywo przeżywa swoją wiarę i jak pragnie, by inni ten zapał Ewangelii podchwycili. Teraz jednymi z najczęściej powtarzanych słów Ojca Świętego Franciszka, które wypowiedział w Polsce, są te mówiące o potrzebie zejścia z kanapy. Wciąż rozbrzmiewa papieski apel o życie przesiąknięte Bogiem. Papież Franciszek akcentuje też bardzo mocno prawdę o Bogu miłosiernym. Mówi dużo o otwarciu serc na potrzeby innych, zwłaszcza ubogich i cierpiących. Chciałbym zwrócić uwagę, że ostatni papieże często podkreślali wielką rolę wiary w życiu człowieka. Każdy z następców św. Piotra wkłada w ten przekaz i w sposób sprawowania urzędu Piotrowego swoją własną osobowość. Tak było w przypadku Jana Pawła II. Jego długi pontyfikat miał różne etapy. Najpierw mieliśmy do czynienia z papieżem, który potrafił biegać, jeździć na nartach i zdobywać ludzi swoim dynamizmem, potem patrzyliśmy na jego chorobę, krzyż i śmierć. Niesamowity przekaz wiary towarzyszył też Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI, który nawet najbardziej skomplikowane prawdy wiary wykładał i ukazywał w sposób piękny i jednocześnie prosty. Jest bez wątpienia jednym z najlepszych teologów naszych czasów. Z kolei Ojciec Święty Franciszek uczy nas od samego początku tego, że „Radość Ewangelii napełnia serce i całe życie tych, którzy spotykają się z Jezusem”.

Co dały Księdzu ostatnie lata spędzone w Wiecznym Mieście?

Osiem lat to dosyć długi czas, choć minął bardzo szybko. Praca w Watykanie jest dla mnie przede wszystkim wielkim doświadczeniem Kościoła powszechnego. Zanim trafiłem do Rzymu, pracowałem głównie z młodzieżą. Pochodzę z diecezji radomskiej. Byłem w niej odpowiedzialny za Ruch Światło-Życie. Prowadziłem też wykłady dla alumnów seminarium i studentów Instytutu Teologicznego. Wyjeżdżałem do Rzymu z doświadczeniem żywego, młodego Kościoła. Niosłem w sercu radość młodych ludzi, ich entuzjazm wiary, ale też ich pytania i trudności. Cieszę się, że z tymi doświadczeniami rozpocząłem posługę w stolicy chrześcijaństwa. W ciągu ostatnich ośmiu lat uczestniczyłem w wielu wydarzeniach, które odbywały się w Kościele powszechnym. Z perspektywy Watykanu można patrzeć na cały Kościół. W różnorodności Kościoła tkwi naprawdę wielkie bogactwo. Gdy myślę o tych ośmiu latach, mam też w sercu wdzięczność za spotkania z kolejnymi następcami św. Piotra: z Benedyktem XVI i Franciszkiem. Wspominam moment, gdy Ojciec Święty zrezygnował, kiedy ogłoszono konklawe, kiedy wybrano nowego papieża… Wspominam tamten entuzjazm, radość, pierwsze spotkania z Ojcem Świętym Franciszkiem. To są szczególne chwile. Wreszcie myślę o tym, co wydarzyło się ostatnio. Zakończył się Rok Miłosierdzia.Dla mnie był to pierwszy Rok Święty przeżywany w Rzymie. Jestem bardzo wdzięczny Panu Bogu za to, czego doświadczyłem w ciągu tych minionych lat.

Pracę w watykańskim archiwum łączy Ksiądz z funkcją postulatora etapu rzymskiego w procesie beatyfikacyjnym sł. Bożej Kazimiery Gruszczyńskiej i wicepostulatora procesu beatyfikacyjnego bp. Piotra Gołębiowskiego…

Jan Paweł II uczył, że wezwanie do świętości jest zaadresowane do każdego z nas. Wynosząc na ołtarze tak wielu świętych i błogosławionych, pokazał, że świętość jest dostępna dla każdego. Oczywiście, zanim ktoś będzie ukazany światu w chwale świętości, poprzez ogłoszenie go błogosławionym czy świętym, towarzyszy temu długi proces przygotowania, który jest ściśle określony przez prawo. Najpierw odbywa się on w diecezji, która zgłasza kandydata. W pierwszym etapie gromadzone są świadectwa o tym człowieku, jego pisma, dokumenty z nim związane, przesłuchiwani są świadkowie jego życia. Wszystko po to, by dowieść heroiczności jego cnót, czyli, że realizował cnoty w sposób ponadprzeciętny. Jeśli biskup diecezjalny uzna, że warunki zostały spełnione, kieruje całą dokumentację do Rzymu. Trafia ona do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Przygotowywane jest tzw. Positio, czyli synteza tego wszystkiego, co było zgromadzone na etapie diecezjalnym. Dokument ten poddawany jest dyskusji historyków, teologów i kardynałów-członków kongregacji. Jeśli jest zaopiniowany pozytywnie, sprawę przedstawia się Ojcu Świętemu. Papież po zapoznaniu się z dokumentacją orzeka o heroiczności cnót kandydata, co wiąże się z nadaniem mu tytułu Czcigodnego Sługi Bożego. Trwającemu procesowi towarzyszyć powinna gorliwa modlitwa do Boga o rychłą beatyfikację sługi Bożego. Z tym wiąże się oczekiwanie na cud, który jest łaską Bożą, uproszoną za wstawiennictwem kandydata na ołtarze. Ukazywanie piękna życia sługi Bożego, popularyzacja jego postaci, sprawia, że coraz więcej osób poznaje go i modli się za jego przyczyną.  

Osobiście jestem przekonany o świętości zarówno matki Kazimiery, jak i bp. Piotra. Kazimiera Gruszczyńska była siostrą zakonną. Żyła na przełomie XIX i XX w. Żyła wielką wiarą i miłością do Boga i ludzi, zwłaszcza cierpiących. Była osobą niesamowicie mężną, miała w sobie wiele siły i zaparcia. Wybudowała wiele domów zakonnych, szpitali i kościół w rodzinnych Kozienicach. Założyła Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek od Cierpiących. Siostry do dziś posługują z ogromnym poświęceniem ludziom chorym i cierpiącym na wzór swojej Matki Założycielki.

Sługa Boży bp Piotr Gołębiowski był biskupem sandomierskim. Nazywano go „biskupem maryjnym” i „biskupem męczennikiem”. Żywił wielką miłość do Matki Bożej. Swym zawołaniem biskupim uczynił słowa „Maria spes nostra” („Maryja naszą nadzieją”). Polecał Jej wszystkie swoje sprawy. W latach 60 ubiegłego wieku porwano go z Sandomierza i chciano wymóc na nim pewne decyzje personalne. Rzucano w niego kamieniami w parafii, w której doszło do rozbicia Kościoła. Wiele wycierpiał od ówczesnych władz. Jako jeden z dwóch polskich biskupów nie mógł uczestniczyć w Soborze Watykańskim II. Do końca życia nie był uznany za pełnoprawnego rządcę diecezji, nosił tytuł administratora apostolskiego. Zawsze trwał mocno przy kard. Stefanie Wyszyńskim, za co był znienawidzony przez władze komunistyczne. Zmarł podczas sprawowania Mszy św., w czasie udzielania Komunii św. Powiedział kiedyś, że dla księdza nie ma większej łaski, niż śmierć podczas Eucharystii, ale po przyjęciu Komunii św. Trzeba dziękować Bogu za takich świadków wiary, jak bp Piotr i Matka Kazimiera oraz modlić się do Boga, byśmy przynajmniej w części potrafili ich naśladować. Czekamy na cuda za ich wstawiennictwem i mamy nadzieję, że Bóg pozwoli, byśmy mogli oglądać ich w chwale ołtarzy.

Widać, że zaprzyjaźnił się już Ksiądz zarówno z matką Kazimierą, jak i z bp. Piotrem…

Bp Piotr był mi bliski od dawna, ponieważ parafia, o której wspominałem, a która tyle wycierpiała ze strony władz komunistycznych, sąsiaduje z moją rodzinną parafią w Jastrzębiu. O matce Kazimierze usłyszałem, kiedy byłem jeszcze w seminarium. Jeden z kolegów pisał o niej w swojej pracy magisterskiej. Gdy siostry franciszkanki rozpoczęły jej proces w diecezji radomskiej, postanowiłem poznać ją bliżej. A dziś mam szczęście być postulatorem jej procesu.

Oba procesy prowadzi diecezja radomska. Wychodzi na to, że mimo pracy w Watykanie nie stracił Ksiądz kontaktu ze swoja rodzinną diecezją…

I Bogu dzięki! Jestem przecież księdzem diecezji radomskiej. Pasterzem diecezji radomskiej jest doskonale znany w diecezji siedleckiej ks. bp Henryk Tomasik - człowiek o wielkim sercu. Odpowiadając na Pani pytanie, trzeba podkreślić, że świat dziś jest mały - tak często mówimy. Częściej, niż dawniej przemieszczamy się. Odległość zmniejsza się także dzięki różnym komunikatorom. Niemniej zawsze cieszę się przyjeżdżającymi z diecezji radomskiej do Rzymu księżmi, osobami świeckimi, a także młodzieżą. Powtarzam za moim biskupem, że „odpoczywam w dobrym towarzystwie”.

Bóg zapłać za rozmowę!

Oceń treść:
Źródło:
;