Imieniny: Dionizego, Szczepana

Wydarzenia:

Wywiady

Ks. dr Paweł Rytel-Andrianik: szesnaście języków to za mało

 fot. KEP / episkopat.pl

Biblia jest moja ojczyzną – mówi KAI wybrany dziś na rzecznika Konferencji Episkopatu Polski ks. dr Paweł Rytel-Andrianik. Jego dziadek był więźniem obozu w Treblince, dlatego pasją księdza jest historia relacji polsko-żydowskich, zwłaszcza pomoc Żydom podczas II wojny światowej. Nowy rzecznik jest współpracownikiem wielu mediów, poliglotą i wykładowcą Pisma Świętego, m.in. na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie.



Tomasz Królak, KAI: Znajomość szesnastu języków – to robi wrażenie. Jako rzecznik Episkopatu będzie Ksiądz mówił jednak głównie po polsku...

– Ale Kościół jest powszechny, katolicki właśnie, dlatego uważam, że szesnaście to nawet za mało! W dodatku na horyzoncie mamy Światowe Dni Młodzieży a więc przyjadą do nas goście z całego globu. Język angielski nie jest już językiem "obcym" lecz "drugim".

Druga sprawa: w świecie języków odbieramy i przekazujemy. Co zrobili apostołowie? Napisali ewangelie po grecku, dlatego że w tym właśnie języku mówiono w całym imperium.

Przekazywanie informacji w różnych językach jest zatem tym, co robili apostołowie. O ile to możliwe, powinniśmy więc starać się docierać do człowieka posługując się jego językiem.


KAI: Jakim chce Ksiądz być rzecznikiem?

– Istotę mojego nowego zadania doskonale oddaje określenie “rzecznik" w języku włoskim: portavoce, co znaczy dosłownie – ten, który niesie (porta) głos (voce). Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski to jest ten, który niesie głos Episkopatu.


KAI: Ale to gremium, które jest jednością, tworzą jednak biskupi różnych pokoleń, doświadczeń, wrażliwości...

– Dlatego bardzo podoba mi się wezwanie: "Shema Yisrael Adonai Eloheinu Adonai echad" – Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Bogiem jedynym. A więc: słuchać. Co więcej w tradycjach aramejskiej, łacińskiej i greckiej znana jest refleksja o tym, iż człowiek jest tak "skonstruowany", że ma dwoje uszu ale jedne usta. A więc jest zachęcony do tego, żeby dwa razy więcej słuchać niż mówić. Chodzi więc o to, żeby wsłuchiwać się w głos, żeby go przekazać.


KAI: Ale z tej uszno-ustnej "dysproporcji" nie wynika, mam nadzieję, że będzie Ksiądz bardzo dużo słuchał ale mało przekazywał?

– Nie, ale kiedy się bardzo dużo słucha, to się odpowiednio wiele mówi.


KAI: Przed jakimi wyzwaniami staje dziś, Księdza zdaniem, Konferencja Episkopatu Polski?

– Powiem szczerze: będę się dopiero starał pilnie słuchać głosu biskupów i wsłuchać w to, co mają do powiedzenia. Nie mam więc w tej chwili żadnych konkretnych planów działania.


KAI: Co dały Księdzu studia w Jerozolimie i Rzymie a zwłaszcza studia biblijne? Jak widać z zainteresowań i dokonań, Biblia jest Księdza żywiołem i "ojczyzną".

– Tak, mogę powiedzieć, że Biblia jest moją ojczyzną, by przywołać piękną inwokację Romana Brandstaettera: "Biblio, ojczyzno moja". Biblia uczy mądrości życiowej. Kiedy człowiek się jej uczy, każde słowo w tym tekście jest ważne. Biblia uczy dostrzegania ale i budowania mostów między kulturami i ludźmi. Jest bowiem wspólnym terenem dla protestantów, katolików, prawosławnych ale i dla judaizmu. Mamy wspólną płaszczyznę, bo Biblia buduje mosty.

Ponadto jest słowem Pana Boga. Studia biblijne nakłoniły mnie niejako, by z jeszcze większą uwagą słuchać tego głosu.


KAI: Księdza domeną naukową ale i pasją życiową jest śledzenie pięknej ale i trudnej historii polsko-żydowskiej, w tym wydobywanie świadectw o Polakach ratujących Żydów. Fakt, że pochodzi Ksiądz z okolic Treblinki miał tu jakieś znaczenie?

– Bardzo duże. Mój dziadek był więźniem obozu w Treblince. Przeżył osiem miesięcy dzięki pomocy współwięźnia. Był chory na tyfus a takich ludzi kierowano do lazaretu i mordowano. Na kilka dni przed pewną już śmiercią – zdołał uciec. Pamiętam zdanie mojej mamy: gdyby twój dziadek zginął w Treblince, to ciebie nie byłoby na świecie.

Po pierwsze więc odczuwam wdzięczność wobec tych, którzy pomogli ludziom więzionym podczas wojny w Treblince czy gdziekolwiek indziej albo też pomogli im uniknąć obozowego losu. Sam takie osoby spotkałem.

Po drugie natomiast czuję współczucie wobec rodzin, które straciły bliskich w wojennej gehennie. Wiem, co takie osoby przeżywają. Bywając w Izraelu bywałem niejednokrotnie zapraszany na szabat.

Uczestniczyłem w takim świętowaniu na przykład u Josefa Dawida i w rodzinie Gincburgów w Jerozolimie czy, w Tel-Awiwie, u Sary Sahar z Siemiatycz. Zawsze wcześniej czy później wychodzi temat Holokaustu, bo prawie w każdej z tych rodzin ktoś zginął. Dlatego właśnie uczę się także współczesnego hebrajskiego, żeby poznawać tę wspólną, polsko-żydowską historię i budować mosty. Od czasu do czasu zaglądam do Sefer Zikaron czyli księgi pamięci Żydów z Siemiatycz. Badam też historie Żydów z różnych części Polski: Sokołowa Podlaskiego, Węgrowa czy właśnie Siemiatycz i wygłaszam wykłady na ten temat.


KAI: A czy podczas rozmów w Izraelu często jest Ksiądz pytany o postawę Polaków wobec Żydów podczas ostatniej wojny? Pojawiają się zarzuty o antysemityzm?

– Osoby, z którymi się spotykałem mówiły o trudnych sytuacjach ale podkreślali, że doskonale zdają sobie sprawę z tego, że za wszelka pomoc Żydom, groziła w Polsce śmierć. We wstępie do książki, jaką napisaliśmy wspólnie z kierownikiem muzeum w Treblince, dr. Edwarda Kopówką, prof. Antony Polonsky przypomniał, że ratując Żyda ktoś ryzykował życie.

Swego czasu Dvoyre Kosman, nauczycielka jidysz i jedna z najlepszych ekspertek tego języka w Izraelu, a prywatnie żona Rabina Josefa Kosmana z moich rodzinnych stron, z Żelechowa (oboje są ortodoksyjną rodziną chasydzką) zaprosiła mnie do jednej ze szkół w Jerozolimie. Jej mama została uratowana 4 kilometry od Treblinki, a ja znam dość dobrze rodzinę, która w tę pomoc się zaangażowała. Często wspominaliśmy ten czas Holokaustu. W innej szkole w Izraelu, gdzie miałem spotkanie sali szkolnej była ponad setka uczniów, którzy akurat wybierali się do Treblinki. Nauczycielka zapytała: czy ktoś z was ryzykowałby życie własne i swojej rodziny dla ratowania drugiego człowieka? I potem dalej mówi: “To jest pytanie, na które każdy z nas może sobie w sercu odpowiedzieć”.

W tych sprawach człowiek nie jest sędzią tylko tym, który bada, słucha, zgłębia, patrzy, stara się poznać wzajemne relacje i długą wspólną historię. Podobnie jak naszym wspólnym dziedzictwem jest Biblia.


KAI: A jak po dzisiejszej nominacji zamierza Ksiądz poukładać sobie plan zajęć? Wykłada Ksiądz w Rzymie, Toruniu i Drohiczynie – nie będzie to chyba daje możliwe, przynajmniej w dotychczasowym wymiarze?

– Bardzo ważne jest to, co powiedział po moim wyborze biskup drohiczyński Tadeusz Pikus: odtąd pierwszym miejscem jest posługa rzecznika i od tego uzależnione są wszelkie inne ewentualne zobowiązania. Tego się trzymam.

KAI: Kocha Ksiądz dziennikarzy?

– Sam jestem dziennikarzem! Dziennikarzy bardzo kocham. Wiem jak trudna ale i szczególna to praca. Tak czy inaczej: nie wychodzę ze swojego żywiołu.



***

Ks. dr Paweł Rytel-Andrianik ma 38 lat, jest kapłanem diecezji drohiczyńskiej.

Obecnie jest profesorem Pisma Świętego na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie. Prowadzi też zajęcia w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu oraz Wyższym Seminarium Duchownym w Drohiczynie.

Od czasów seminaryjnych zaangażowany jest w działalność dziennikarską. Współpracuje bądź współpracował m.in. z Katolickim Radiem Podlasie, tygodnikiem „Niedziela”, Polskim Radiem, TVP, KAI, Radiem Maryja i TV Trwam, portalem Podlasie24 oraz innymi środkami przekazu.

Od 2012 r. jest zastępcą redaktora naczelnego tygodnika katolickiego "Niedziela", a od 2015 r. Delegatem ds. Europy Zachodniej i Bliskiego Wschodu.

Źródło:
;