Imieniny: Dionizego, Szczepana

Wydarzenia:

Felietony

 fot. Matthias Ulrich / wikipedia.org

Polska to potęga, jeśli chodzi o liczbę duchownych pracujących za granicą. Co czwarty ksiądz w Europie jest naszym rodakiem!

 

Gerhard Lohfink, autor książki pt. „Przeciw banalizacji Jezusa”, przypomina, że według oceny naukowców, w dziejach naszej planety wyginęło jak dotąd ok. 500 mln różnych gatunków zwierząt. Liczba ta stanowi podobno ok. 99,9 proc. wszystkich istot, które kiedykolwiek żyły na Ziemi. Co do liczb, oczywiście, można się spierać, jednakże wszyscy biolodzy zakładają, że tworzenie się i wymieranie gatunków jest zasadniczym warunkiem ewolucji. Nieustanne mutacje, nieprzerwany rozwój i zanik – wszystko to, zdaniem naukowców, jest po prostu częścią życia. Wśród najbardziej znanych wymarłych gatunków w Europie można wspomnieć takie jak: mamut, tygrys szablozębny, tur, nosorożec włochaty, lew jaskiniowy, niedźwiedź jaskiniowy. Lohfink stawia pytanie: czy nieżonaty mężczyzna, ksiądz, również jest takim ginącym gatunkiem?

Kuźnie powołań

Opierając się na danych statystycznych Kościoła katolickiego, można dojść do wniosku, że od zakończenia Soboru Watykańskiego II, tzn. bezpośrednio po roku 1965, nastąpił znaczny spadek powołań kapłańskich w skali całego Kościoła, czego dowodzi zmniejszenie się liczby święceń. Także tuż po soborze nastąpiła znaczna liczba porzuceń powołania kapłańskiego, co trwało przynajmniej do roku 1978, kiedy to Jan Paweł II zaostrzył wymagania odnośnie do udzielania dyspens od obowiązków wynikających ze święceń kapłańskich. Co prawda odejścia od kapłaństwa nadal się zdarzały, ale z powodu trudności w otrzymywaniu dyspens nie znajdowały one odzwierciedlenia w oficjalnych statystykach, gdyż odchodzący księża niezmiennie byli rejestrowani jako kapłani.

Jak wynika z dwóch oficjalnych statystyk Stolicy Apostolskiej, w roku 1969 Kościół liczył 413 tys. kapłanów, łącznie z kapłanami zakonnymi, natomiast w roku 1976 było już jedynie 343 tys. księży. Był to spadek ogólnej liczby kapłanów o 17 proc. w ciągu zaledwie 7 lat (1969-76). Przyznać jednak należy, że w ostatnich latach udało się zahamować tę negatywną tendencję. W roku 2013 na wszystkich kontynentach posługę kapłańską pełniło 415 tys. księży. To aż o 900 więcej niż w roku 2012 i o 2 proc. więcej niż w roku 2005. Tylko w Europie obserwuje się spadek liczby duchownych – w latach 2005-13 ich liczba zmniejszyła się o 6 proc. Na Starym Kontynencie obserwuje się też coraz mniej powołań – w ciągu 8 lat odnotowano ich zmniejszenie aż o 13,2 proc. Największy wzrost liczby księży w latach 2005-13 zanotowano natomiast w Afryce (24 proc.) i Azji (20 proc.). Na czoło wysuwają się szczególnie kraje Afryki Środkowo-Zachodniej.

Jak powszechnie wiadomo, Polska to potęga, jeśli chodzi o liczbę duchownych pracujących za granicą. Co czwarty ksiądz w Europie jest naszym rodakiem! Chociaż mamy powody do radości, że tendencja spadkowa, jeśli chodzi o powołania, została zahamowana, stosunek liczby katolików do populacji mieszkańców Ziemi – wraz z uwzględnieniem liczby księży w ogóle, i tych przypadających na statystycznego mieszkańca globu, i statystycznego katolika – nie wykazuje tendencji wzrostowej.

Kryzys tożsamości

Problem powołań kapłańskich to nie tylko kwestia braku wystarczającej liczby kapłanów, ale również problem ich tożsamości. Chociaż nauczanie Kościoła w tej materii jest jasne, w praktyce obserwujemy z jednej strony dziwny proces zeświecczenia duchownych, a z drugiej – proces klerykalizacji świeckich, którzy aktywniej angażują się w działalność parafialną. Czy aby z przemianami ilościowymi nie zachodzą przemiany jakościowe albo też czy nie mamy przypadkiem do czynienia z mutacjami w samym gatunku? Jednakże pytanie o kapłaństwo jest tak naprawdę pytaniem o rolę i misję Kościoła we współczesnym świecie, a mówiąc dokładniej – o jego znaczenie dla dzisiejszego człowieka. Z tym automatycznie związane jest pytanie o miejsce, jakie ma zajmować kapłan we współczesnym Kościele i świecie, oraz o rolę, jaką ma w nim odgrywać.

Od czasów zwołania Soboru Watykańskiego II nie ustają reformy w Kościele i dyskusje o nich, w które zaangażowani są nawet ludzie niezwiązani z chrześcijaństwem. Te dyskusje wzmogły się w kontekście decyzji papieża Benedykta XVI o abdykacji i wyboru Ojca Świętego Franciszka oraz zapowiadanej przez niego reformy Kurii Rzymskiej.

Emocje podnosi także zbliżający się synod biskupów, który będzie poświęcony rodzinie. Wśród dominujących opinii zasadniczo możemy wyróżnić dwa przeciwstawne obozy. Jedni uważają, że reformy powinny być bardziej radykalne, a zaistniały kryzys jest skutkiem ich powolnego tempa. Im szybsze przemiany, tym osiągnie się wyższy stopień rozwoju. Kościół nie powinien narzucać swojej wizji światu, ale powinien z tym światem dialogować, otwierać się na wszystkich i wszędzie doszukiwać się ziaren prawdy, zwracając uwagę na to, co łączy, a nie na to, co dzieli. Obóz przeciwny uważa natomiast, że Kościół nie powinien starać się przypodobać współczesnemu światu, ale powinien z mocą i bez kompromisów głosić ewangeliczne orędzie, nawet za cenę odrzucenia ze strony tego świata; próbować świat zmienić, a nie przystosowywać się do niego.

Rzecz bardzo ciekawa, że wśród zwolenników jak najszerszego otwarcia się Kościoła na świat i postulatorów jak największych reform, zwłaszcza w naszym kraju, przeważają ludzie – i środowiska – bardzo luźno związani z Kościołem albo niemający z nim nic wspólnego. Samozwańczym reformatorom wcale nie chodzi o wzmocnienie Kościoła i jego oddziaływania na świat, a wręcz przeciwnie – o wyeliminowanie jego wpływów na rzeczywistość. Po takich reformach Kościół miałby odgrywać rolę pewnego rodzaju organizacji charytatywnej – zajmującej się tymi, którymi państwo zająć się nie chce, nie potrafi albo nie ma na to pieniędzy – lub też jednego z przedsiębiorstw przemysłu rozrywkowego, dostosowującego swój przekaz do oczekiwań publiczności, zapewniającego tanią rozrywkę tym, którzy nie mogą sobie pozwolić na więcej.

Single i celibat

Jednym z problemów podnoszonych przy okazji dyskusji związanych z małą liczbą powołań kapłańskich jest kwestia kapłańskiego celibatu. Już w 1977 r. kard. Joseph Ratzinger zauważył: „Jak młody człowiek ma się zdecydować na eschatologiczną przygodę celibatu, skoro sam Kościół wydaje się nie wiedzieć, czy on sam jej chce?” (J. Ratzinger, „Zum Zölibat der katholischen Priester”, „Stimmen der Zeit” 102 [1977], s. 782).

O mentalności w podejściu do tej kwestii może świadczyć jeden z programów red. Moniki Olejnik, która w dniu rozpoczęcia ostatniego konklawe zaprosiła Kamila Sipowicza. Przybył on do studia jako „historyk filozofii chrześcijańskiej”, jednak w polskiej przestrzeni medialnej jest bardziej znany ze swojego związku partnerskiego z piosenkarką Korą Jackowską. W tym programie p. Sipowicz stwierdził, że największym problemem nie tylko samych księży, ale też całego współczesnego Kościoła jest celibat. Gdyby tylko znieść celibat, to wszystko uległoby poprawie, zarówno pod względem jakości, jak i liczby wiernych, których by nie pomieściły świątynie Pańskie. Rzecz ciekawa, że najwięcej do powiedzenia na temat celibatu mają nie sami księża, ale ludzie niemający z Kościołem zbyt wiele wspólnego, i to oni przede wszystkim domagają się zmian w tej kwestii. Przy okazji bardzo często ci sami ludzie zachwalają, jak to fajnie jest być singlem, ale bezżenność z motywów religijnych to już, według nich, czysta patologia.

Gdy zastanowimy się głębiej nad dyskusjami dotyczącymi otwarcia się czy zamknięcia Kościoła na reformy, zauważamy, że tak naprawdę dotyczą one dyskusji o roli kapłanów w Kościele i ich relacji między sobą, między wiernymi a instytucją Kościoła. Chociaż medialnie kwestie dotyczące reformy Kurii Rzymskiej, kolegialności, celibatu, kapłaństwa kobiet sprawiają wrażenie podstawowych spraw dla przyszłości Kościoła, w istocie tak nie jest. Postawmy sobie tylko jedno pytanie: kto oddałby życie za „kolegialność” czy za „zniesienie celibatu” albo za wprowadzenie „kapłaństwa kobiet”? Jest to raczej pytanie retoryczne i nie wymaga zbyt obszernego komentarza, bo odpowiedź jest oczywista. Zatem – następne pytanie: z jakiego powodu, poczynając od św. Szczepana, a na ofiarach Państwa Islamskiego kończąc, umierali chrześcijańscy męczennicy? To także jest pytanie retoryczne i odpowiedź na nie jest również prosta: umierali ze względu na Chrystusa.

Przyczyna braku powołań

Biolodzy twierdzą, że gatunki wymierają zwykle wtedy, gdy tracą potrzebną przestrzeń życiową, np. w wyniku silnych i nagłych zmian środowiska, tak jak to było w przypadku dinozaurów. Powołania kapłańskie mogą pojawić się wtedy, gdy będą istniały żywotne wspólnoty chrześcijańskie, które łączy osoba Jezusa Chrystusa i które żyją w radości Ewangelii. Nie chodzi tutaj o wspólnoty, w których coś się dzieje w sensie imprez i wydarzeń, ale o wspólnoty, które łączy Eucharystia, w których istnieje nawrócenie, wzajemne pojednanie, naśladowanie i wiara w Ewangelię. Tak naprawdę nie brakuje powołań, Pan Bóg powołuje zawsze i wszędzie – brakuje natomiast wspólnot z żywą wiarą, w których ceniona będzie posługa kapłańska, w których nie będzie ona ciągle dyskutowana i podawana w wątpliwość, w których ksiądz ma wielu braci i wiele sióstr (por. G. Lohfink, „Przeciw banalizacji...”, dz. cyt., s. 208).

Niewystarczająca liczba powołań kapłańskich ma prostą przyczynę. Jest nią malejąca „wiara w Eucharystię, że sam Jezus Chrystus jest w niej obecny, że urzeczywistnia się Ofiarę złożoną przez Niego na krzyżu” – jak to zauważył bp Klaus Küng, ordynariusz diecezji St. Pölten w Dolnej Austrii, w trakcie konferencji zorganizowanej przez Kolegium Teologiczno-Filozoficzne w St. Pölten. Bp Küng przyznał, że wielu wiernych dziwi się, iż katoliccy duchowni są do Austrii sprowadzani z innych krajów, zwłaszcza z Polski, Indii i z Afryki. Choć mówi się, że brak powołań jest skutkiem celibatu, prawdziwą przyczyną tego kryzysu jest zanik wiary. Życie prowadzone dziś przez wielu ludzi utrudnia głoszenie im Chrystusa. Pan zawsze powołuje robotników do pracy w swojej winnicy. Choćby Kościół przypominał „dziczejący ogród”, Bóg zawsze powołuje ludzi, by o niego dbali.

 


Z konferencji pt. „Ksiądz – ginący gatunek?”, wygłoszonej przez ks. Henryka Jagodzińskiego z Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej podczas Dnia Skupienia w Papieskim Instytucie Polskim w Rzymie 22 kwietnia 2014 r.
 
Źródło:
;