Nauczanie
"Miłość to nie abstrakcyjna teoria"
W centrum katechezy Franciszka na audiencji ogólnej stała przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10,25-37). Jezus opowiedział ją pewnemu uczonemu w Prawie, który pytał Go, co należy czynić, aby osiągnąć życie wieczne.
Jezus wiedząc, że jego rozmówca jest znawcą Pisma Świętego, mówi mu, żeby sam dał odpowiedź na to pytanie. Ten ripostuje celująco: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego” (Łk 10, 27). Jezus zatem prowadzi go do konfrontacji z tym przykazaniem, mówiąc mu: „To czyń, a będziesz żył” (Łk 10, 28).
Franciszek wskazał, że wszelkie nauczanie o miłości nie może ograniczać się jedynie do abstrakcyjnej teorii, ponieważ miłość angażuje całą istotę ludzką w konkretności życia. Zauważył, że uczony w Prawie zadaje kolejne pytanie, które staje się dla nas bardzo ważne: „A kto jest moim bliźnim?” (Łk 10, 29). Pyta zatem, czy chodzi o krewnych, rodaków, osoby wyznające tę samą religię... Chce jasnej reguły, która pozwalałaby mu sklasyfikować innych jako „bliźnich” albo „nie-bliźnich”. Jezus odpowiada mu za pomocą przypowieści, w której występują kapłan, lewita i Samarytanin.
„Pierwsi dwaj są powiązani z kultem w świątyni; trzeci to schizmatycki Izraelita, uważany za cudzoziemca, poganina i nieczystego, tzn. Samarytanin. Na drodze z Jerozolimy do Jerycha kapłan i lewita natknęli się na człowieka umierającego, którego zbójcy napadli, obrabowali i porzucili. Prawo Pańskie w podobnych sytuacjach przewidywało obowiązek pospieszenia mu z pomocą, ale obydwaj przeszli dalej, nie zatrzymując się. Spieszyli się. Kapłan być może spojrzał na zegarek i powiedział: «Spóźnię się na Mszę, muszę odprawić Mszę». A drugi powiedział: «Nie wiem, czy Prawo mi na to pozwala, ponieważ tam jest krew i stanę się nieczysty». I tu przypowieść daje nam pierwsze pouczenie: jeśli ktoś uczęszcza do domu Boga i zna Jego miłosierdzie, nie znaczy to automatycznie, że umie kochać bliźniego. To nie jest automatyczne. Możesz znać całą Biblię, możesz znać wszystkie przepisy liturgiczne, możesz znać całą teologię, ale z tego, że się «wie», nie wynika automatycznie, że się «kocha». Miłość idzie inną drogą. Trzeba nie tylko wiedzieć, ale chodzi jeszcze o coś więcej” – powiedział Papież.
Franciszek podkreślił, że Samarytanin to człowiek pogardzany, na którego nikt by nie stawiał, a który poza tym miał także swoje obowiązki i sprawy do załatwienia. Kiedy jednak zobaczył rannego człowieka, nie minął go, jak dwaj pozostali, ale nad nim „wzruszył się głęboko” (Łk 10, 33).
„Na tym polega różnica. Pozostali dwaj «widzieli», ale ich serca pozostały zamknięte, zimne. Natomiast serce Samarytanina było zestrojone z sercem samego Boga. Współczucie jest bowiem istotną cechą Bożego miłosierdzia. Bóg nam współczuje. Co to znaczy? Cierpi z nami, odczuwa nasze cierpienia. Współczuć to dzielić coś z kimś. Słowo to wskazuje, że wnętrzności się poruszają i drżą na widok zła, jakiego doświadcza człowiek. A w gestach i działaniach dobrego Samarytanina rozpoznajemy miłosierne działanie Boga w całej historii zbawienia. Jest to to samo współczucie, z którym nasz Pan wychodzi naprzeciw każdemu z nas: On nas nie lekceważy, zna nasze cierpienia, wie jak bardzo potrzebujemy pomocy i pociechy. Zbliża się do nas i nigdy nas nie opuszcza” – powiedział Franciszek.
Taki obraz Boga potwierdzają konkretne czyny Samarytanina wobec zranionego człowieka.
„Samarytanin postępuje naprawdę miłosiernie: opatrzył rany tego człowieka, zawiózł go do gospody, osobiście pielęgnował, zatroszczył się, by miał opiekę. Wszystko to uczy nas, że współczucie, miłość to nie jakieś nieokreślone uczucie, ale oznacza zadbanie o drugiego człowieka aż po osobiste poniesienie kosztów. Znaczy narażać się, podejmując wszelkie niezbędne kroki, aby «zbliżyć się» do drugiego aż po utożsamienie się z nim: «Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego». To jest przykazanie Pana” – powiedział Ojciec Święty.
Zakończywszy przypowieść Jezus robi zwrot i teraz to On kieruje pytanie do uczonego w Prawie: „Kto z tych trzech okazał się, według ciebie, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?” (Łk 10, 36). Odpowiedź jest jasna: „Ten, który mu okazał miłosierdzie” (Łk 10, 37). Na początku przypowieści dla kapłana i lewity bliźnim był umierający; na końcu bliźnim jest Samarytanin, który stał się bliskim. Franciszek podkreślił, że Jezus odwraca tu perspektywę. „Nie należy klasyfikować innych, aby zobaczyć, kto jest bliźnim, a kto nie. Możesz stać się bliźnim każdego, kogokolwiek spotkasz w potrzebie, i będziesz nim, jeśli masz w sercu współczucie” – mówił Papież podsumowując przesłanie tej biblijnej historii.
„Ta przypowieść jest wspaniałym darem dla nas wszystkich, a także zobowiązaniem! Każdemu z nas Jezus powtarza to, co powiedział uczonemu w Prawie: «Idź, i ty czyń podobnie!» (w. 37). Wszyscy jesteśmy powołani, aby przebyć tę samą drogę miłosiernego Samarytanina, będącego figurą Chrystusa: Jezus pochylił się nad nami, stał się naszym sługą i w ten sposób nas zbawił, abyśmy i my także mogli się wzajemnie miłować tak, jak On nas umiłował, w ten sam sposób” – mówił Franciszek.