Świat
Modlitwa za ofiary zamachu w Nicei
„Chrześcijanie mają za zadanie przywrócić nadzieję światu, tak bardzo zranionemu nienawiścią” – te słowa padły w katedrze w Nicei, gdzie wczoraj wieczorem modlono się za ofiary zamachu. Mimo że Msza została ogłoszona spontanicznie, katedra była wypełniona po brzegi. Liturgii przewodniczył miejscowy ordynariusz bp André Marceau, który podkreślił, że terroryzm nie może powiedzieć ostatniego słowa. Przypomniał zarazem, że tylko w krzyżu Chrystusa można zrozumieć sens chrześcijańskiego cierpienia.
Po liturgii mieszkańcy Nicei do późnych godzin nocnych gromadzili się na promenadzie, gdzie doszło do zamachu. Składali kwiaty, zapalali znicze. Dziś we Francji rozpoczęła się trzydniowa żałoba narodowa.
Specjalna modlitwa za ofiary zamachu zabrzmiała też w leżącym nieopodal promenady kościele św. Heleny. Na liturgię przybyło wiele osób, które cudem uniknęły śmierci. Proboszczem jest tam pochodzący ze Śląska ks. Andrzej Koch. Także on był na pokazie sztucznych ogni. Ciężarówka z zamachowcem przejechała prawdopodobnie blisko niego.
„Podczas liturgii modliliśmy się za rodziny, za osoby ranne, za wszystkie służby, które pomagają ludziom, także tym, którzy byli świadkami tej masakry i przeżywają ogromną traumę – mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim ks. Koch. – Jako Ewangelię wybrałem błogosławieństwa i generalnie oczywiście koncentrowałem się na błogosławieństwach, na tym, że trudno to nazwać prześladowaniem dla wiary. Aczkolwiek jest to jakieś prześladowanie ze względu na to, że jesteśmy inni w stosunku do tej ideologii – bo trudno nazwać to nawet religią – która nas nienawidzi i chce nas zniszczyć, zastraszyć. Mówiłem o uczuciach, które się rodzą: bezradności, smutku, ale także złych uczuciach: złości, nienawiści, chęci odwetu. Pan Jezus, który nas pociesza, i Pan Jezus, który nas zachęca do tego, żebyśmy budowali pokój, i prośba o siłę do tego, by dalej żyć i dobrze żyć. I nie poddać się tej fali złości, bo może to wywołać nawet jakąś wojnę domową. W naszym departamencie 10 proc. ludności to muzułmanie, którzy oczywiście są bardzo różni i na pewno tylko jakiś procent czy promil to ekstremiści. Ale wiemy, że są oni pośród nas i najgorsze jest to, że nie wiemy, kto to jest i kiedy, w którym momencie i gdzie znowu uderzy. W mojej parafii jest też wiele osób, które mieszkały w Algierii i które dokładnie te same historie przeżywały w latach 60. Te Algierię opuściły i tutaj się osiedlili. A teraz to samo dzieje się tutaj. Także te osoby bardzo się boją, ze może być podobny scenariusz”.
Mieszkańcy Nicei okazują ogromną solidarność, ofiarnie niosąc pomoc ofiarom zamachu. Przejawia się ona m.in. w masowym oddawaniu krwi do transfuzji.
Do zamachu w którym zginęły 84 osoby, a ponad dwieście zostało rannych, przyznali się terroryści z tzw. Państwa Islamskiego.