Imieniny: Anastazji, Eugenii

Wydarzenia:

Wywiady

 fot. Archidiecezja Krakowska

Benedyktynki ze Staniątek zbierają środki na wkład własny do projektu, który umożliwi stworzenie muzeum ze zbiorów zgromadzonych w opactwie. Zadanie nie jest łatwe - aby otrzymać 7 mln złotych, same muszą dysponować kwotą 3 mln złotych. O zbiórce funduszy i skarbach 800-letniego klasztoru mniszek rozmawiamy z s. Stefanią Polkowską, ksieni opactwa.

Łukasz Kaczyński: Co jest w tym momencie najważniejsze w działaniach podejmowanych na rzecz powstania muzeum w Staniątkach?

S. Stefania Polkowska: Do 29 grudnia musimy dysponować kwotą 3 mln złotych, co ma stanowić nasz wkład własny do projektu w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Małopolskiego na lata 2014-2020. Tylko wtedy otrzymamy dalsze 7 mln złotych. Dzięki zaangażowaniu mediów w ciągu 2 tygodni udało się zabrać blisko 300 tys. złotych. To było bardzo szokujące. Nie spodziewałyśmy się takiego odzewu i jesteśmy zaszczycone. To jakby pospolite ruszenie. I, co ważne, to nie odpowiedź urzędów, ale poszczególnych osób i to często niezamożnych.

Ł.K.: Skąd w ogóle pomysł na powstanie klasztornego muzeum i co miałoby się w nim znaleźć?

S.S.P.: W klasztorze jest wiele ruchomych zabytków - różne księgi liturgiczne, pergaminy, antyfonarze, obrazy czy też szaty liturgiczne. To jest wyjątkowe piękno, które trzeba pokazać. Stąd właśnie projekt „Wirydarze dziedzictwa benedyktyńskiego", którego celem jest rewitalizacja tych zabytkowych obiektów. Co ważne większość z nich to owoc ludzkiej pracy np. ornaty wyszywane ręcznie przez mniszki, które zadziwiają majstersztykiem i dokładnością wykonania. Mamy też na przykład trzy umbrakula, czyli małe feretrony, które stosowano do zakrywania monstrancji, kiedy podczas Gorzkich Żali było głoszone kazanie pasyjne. Chcemy by były one dostępne powszechnie - na razie jednak większość z nich znajduje się na terenie klauzury.

Ł.K.: Wymieniła siostra wiele przedmiotów - jak to możliwe, że zachowały się one na przełomie dziejów w klasztorze?

S.S.P.: Nie objęła nas kasata zarządzona przez cesarza austriackiego, która tak boleśnie dotknęła naszych braci z Tyńca. Prowadziłyśmy wtedy szkołę, którą cesarz wizytował i sam powiedział, że szkoda byłoby ją zlikwidować. To był pierwszy trudny moment. Drugi to lata 50. XX w., kiedy komunistyczne władze kazały zakonnicom opuścić klasztor na dwa lata. Jednak siostry wzięły i przechowały wszystkie wartościowe rzeczy. To dzięki ich zaangażowaniu i działalności możemy teraz myśleć o stworzeniu takiego muzeum.

Ł.K.: Ale piękno klasztoru to nie tyko ruchome zabytki - to także zadziwiająca świątynia.

S.S.P.: Tak, to prawda. Nasz kościół, pochodzący z XIII w. jest wielkim dziełem sztuki. Stanowi jeden z najstarszych obiektów tzw. halowego systemu przestrzennego. Jest w nim wiele wątków z różnych epok architektonicznych. Ostatnio po odkryciu i zdjęciu zaprawy z części cegieł odkryto na przykład wątek wendyjski. Mnie osobiście zachwycają sklepienia - jedne są regularne, inne nie, ale czuje się przez nie atmosferę ducha. Dlatego jest piękny dwojako - duchowo i architektonicznie. Co więcej dysponujemy już także projektem jak klasztor może wyglądać w przyszłości.

Ł.K.: Co jeszcze gwarantowałoby powstanie muzeum?

S.S.P.: Nie da się ukryć, że nasze cenne zbiory mogłyby być odpowiednio zabezpieczone. Obecne zabudowania gospodarcze mają zostać przeznaczone na przestrzeń konserwacji cennych pamiątek. Dałyby też możliwość stworzenia odpowiednich warunków klimatycznych do ich przechowywania. Wiele z posiadanych przez nas woluminów jest jeszcze niepoznanych i nieskatalogowanych. Nowoczesny budynek miałby na pewno pokoje do takich prac, ale także bibliotekę oraz salę dydaktyczną czy konferencyjną. Nie da się też ukryć, że na ten moment klasztor i siostry utrzymują się z prac sezonowych, które zależne są od warunków atmosferycznych. Muzeum byłoby natomiast pewniejszym środkiem utrzymania zarówno zgromadzenia, jak i pozyskiwania środków na dalszą renowację opactwa.

Ł.K.: Czy sprzedaż wyrobów świątecznych w tym roku także zostanie przeznaczona na wkład własny?

S.S.P.: Po części na pewno. Choć z racji wieku część sióstr nie może się zaangażować, dalej przygotowujemy świąteczne wypieki w postaci choinek, gwiazdek i Mikołajów. Prowadzimy także ekologiczną hodowlę karpi. W ramach prezentów można u nas również zakupić makowce, dżemy, soki czy kalendarze na przyszły rok.

Ł.K.: Można powiedzieć, że Staniątki to skarb na skarbie. Co da muzeum w Staniątkach współczesnym?

S.S.P.: To niewątpliwie pokazanie historii Polski w sztuce i religijności. Różne mszały, ornaty to ta druga strona. Ale księgi i archiwa o ziemiach i szkole są też tutaj niezmiernie liczne. Na pewno znalazłyby się też wiekowe ławki. Dla przykładu ktoś kiedyś uświadomił nam, że prasy, czyli meble z wyciąganymi szufladami, które są w naszych celach, również stanowią już rzadkie okazy. I ten właśnie dotyk przeszłości współcześni mogliby u nas odkryć.

Ł.K.: Co Siostrę najbardziej zaskoczyło w ciągu ostatnich 2 tygodni?

S.S.P.: Otwarte serca ludzi. To, że wpłaty płyną z całej Polski, a nie tylko z najbliższego opactwu obszaru. To wyjątkowy gest ludzkiej solidarności i życzliwości. Tak wielki, że nie czujemy się już same. Zdarzyły się nawet dwie wpłaty po 10 tys. zł od zwykłych ludzi. Byłybyśmy wdzięczne, gdyby do takiej odpowiedzialności za dziedzictwo poczuły się większe firmy - na pewno szybciej udałoby się wtedy uzyskać wkład własny. Serdecznie dziękujemy za każdą złożoną nam ofiarę. Odwdzięczamy się codzienną modlitwą za naszych dobroczyńców i ich rodziny.

........................................................................................................................................……………………………………………………………………………………………………………………………………………..

Wszyscy, którzy chcieliby włączyć się w pomoc opactwu, mogą wpłacać pieniądze na konto: 49 1020 2892 0000 5802 0118 6170, Opactwo św. Wojciecha SS. Benedyktynek, 32-005 Niepołomice, Staniątki 299. Szczegółowe informacje dostępne są na stronie www.benedyktynki.eu.

Oceń treść:
Źródło:
;