Imieniny: Anastazji, Eugenii

Wydarzenia:

Jaśniej

Nie jesteś w stanie sprawić, bym kochał cię mniej

miesięcznik droga fot. Droga nr 3/2017

„Bardzo Cię kocham! To nie żart. Tak, właśnie Ciebie! Kocham Cię tak mocno, że bardziej już się nie da! Twój Bóg”. Co powiesz na taką walentynkę?

 

Aleksandra Bielak jeszcze trzy lata temu pewnie nie powiedziałaby nic. Ale 21 stycznia 2014 r. wszystko się zmieniło. – Byłam w ogromnym dole. Mogłam stwierdzić, że przegrałam życie. Wróciłam z Holandii, gdzie razem z chłopakiem robiliśmy interesy, przemycaliśmy narkotyki. Kiedy zawiodło mnie wszystko, łącznie z miłością tego faceta, zawołałam Boga. Tego dnia poszłam do spowiedzi. Był wieczór. Po powrocie do domu pierwszy raz w życiu usłyszałam głos Boga. Myślałam, że zwariowałam, ale ta rozmowa się nie skończyła. Zadawałam Bogu pytania, On odpowiadał. Mówił, że naprawi wszystko, co udało mi się zepsuć. Tej nocy, kiedy uznałam Jezusa Panem i Zbawicielem, poczułam szczęście, jakiego nigdy wcześniej nie czułam.

Michał Rajs przeszedł inną drogę: – Pochodzę z rodziny wierzącej, ale wiara nie była moim osobistym wyborem. Pierwszy moment, kiedy przyjąłem jako coś swojego to, co znałem z domu, przyszedł w gimnazjum. To było emocjonalne doświadczenie, ale myślę, że tego nam właśnie często brakuje. Na poziomie rozumu mamy dużo wiedzy na temat Boga, przesiąkamy nią w domu, przez katechezę, ale nic w związku z tym nie czujemy.

 

Kocha od zawsze na zawsze

Dziś Ola opowiada innym o miłości Pana Boga we wspólnocie Głos na Pustyni i wszędzie tam, gdzie ktoś chce posłuchać historii jej nawrócenia. Michał jest liderem wspólnoty Koinonia, współorganizatorem wielu spotkań ewangelizacyjnych.

Ola: – Zaczęło się od tego, że miałam ogromny głód poznawania Boga. Pierwszy konkret: Ktoś zrobił dla mnie absolutnie wszystko, zanim byłam tego świadoma. Zrobił to absolutnie za darmo. Później zaczęłam zgłębiać tajemnicę krzyża. Na krzyżu zobaczyłam, że nagle Ktoś rezygnuje ze wszystkiego, co ma, i wybiera – nic. Kiedy zaczęłam się modlić, doświadczenie Bożej miłości przychodziło w Jego obecności. To mnie pociągnęło do relacji z Nim. Powalało mnie na łopatki, że potężny Bóg chce dać mi swoją obecność. I to wtedy, kiedy to ja znajduję czas.

Michał opowiada, że wciąż odkrywa, jak Bóg go kocha. Od czasu gimnazjum, gdy po raz pierwszy świadomie odkrył Bożą miłość i odpowiedział na nią, do dzisiaj, gdy założył już własną rodzinę. – Pan Bóg daje mi każdy oddech, podtrzymuje moje istnienie – mówi. – Istnieję, bo stworzył mnie z miłości. Przemawia do mnie przez moją codzienność. Przez to, czego doświadczam w domu: miłość żony, zdrowie dziecka, wierność przyjaciół. Widzę tę miłość w działaniu, gdy ktoś się nawraca, przychodzi do wspólnoty. Bóg nigdy nie wycofuje swojej miłości, nie przestaje dawać łaski, błogosławieństwa. To my możemy Go ignorować, odwracać się od Niego, grzeszyć. Problem polega na tym, że On nie tupnie nogą i nie powie: „Dość tego, żyjesz beze mnie. Ja ci pokażę!”. On kocha nas od zawsze na zawsze. Boża miłość jest niezależna od naszej odpowiedzi – nie jesteśmy w stanie zrobić nic, by nas kochał mniej.

 

Pozwól się kochać

Skoro tak, dlaczego tak trudno uwierzyć w Bożą miłość? Dlaczego słowa „Bóg cię kocha” niejednokrotnie wydają się pustym sloganem. Dlaczego tak trudno po prostu pozwolić się kochać, przyjąć to, co On dla nas ma?

Michał: – To dramat, że jesteśmy przyzwyczajeni do tej wiadomości. Tak jak z ulubioną piosenką: słyszysz ją po raz pierwszy, dotyka cię, chcesz jej ciągle słuchać – a po jakimś czasie nie możesz jej już słuchać, zaczyna ci się źle kojarzyć. Gdy pierwszy raz usłyszysz „kocham” od osoby, na której ci zależy, to wow! Ale gdy słyszysz je któryś raz, nie przeżywasz ich tak mocno, nawet jeśli ta miłość wiele dla ciebie znaczy.

Ola: – Jeśli od dziecka wzrastam w mentalności zarabiania, nawet relacje opieram na zasadzie wzajemności. Gdy nagle dowiaduję się, że istnieje Bóg i ma dla mnie miłość za darmo – to skandal. Kiedy mówię ludziom Ewangelię, często słyszę: Ja nie jestem tego godzien. Jasne, że nie jesteś! I nigdy na to nie zasłużysz! Gdy nagle pojawia się Ktoś, kto kocha bezwarunkowo, wydaje mi się to nierealne.

Na twoją otwartość na Bożą miłość mają wpływ osobiste doświadczenia. Zranienia, obraz Boga (czy to starszy zagniewany pan? czy podliczający cię księgowy?), doświadczenie braku w twoim życiu. Zdaniem Michała Rajsa, czasem łatwiej przyjąć Dobrą Nowinę osobie, która ma trudne doświadczenia, poczucie własnej słabości, grzechu, bezradności. – Jezus uzdrawia chorych. Jak nie ma wina, daje wino. Jest w stanie zapełnić swoją miłością każdy głód – mówi. Trudniej bywa dotrzeć do tych, którym wydaje się, że wszystko mają. – Ale to nie ogranicza Boga, On każde życie może zmienić. Tylko że się nie narzuca i daje nam całkowitą wolność. Także wolność niedostrzegania, że to On działa.

 

Jeśli zechcesz, uwierzysz

A więc jak bardziej otworzyć się na miłość? Przestać zasługiwać, a po prostu przyjąć. Ola opowiada, że często osoby, z którymi rozmawia, mają trudność z wyobrażeniem sobie relacji z Bogiem. Stara się więc przełożyć je na nasze doświadczenia: – Gdy ktoś mówi, że nie jest godny, by stanąć przed Bogiem, dopóki czegoś nie zrobi, podaję przykład niemowlęcia. Ono tylko je, brudzi, potrzebuje snu i bezpieczeństwa – i dostaje to bezwarunkowo. Podobnie gdy upadamy – to tak jak dziecko, które uczy się chodzić, kombinuje, wraca na czworaki. Rodzic przygląda się cierpliwie i chce je wspierać.

Michał jeszcze raz podkreśla, jak ważne jest, by wszędzie szukać przejawów Bożej miłości: – Czasami gdy ktoś widzi je wszędzie, nawet ja uznaję pewne rzeczy za naciągane. A jednocześnie to właśnie ci ludzie najczęściej je znajdują. Gdy otwierasz oczy, okazuje się, że dookoła jest pełno tych rzeczy. Wprost roi się od nich. To sfera wiary, na odwrót niż w nauce: pada twierdzenie i musisz w nie uwierzyć, a potem masz dowody. Ostatecznie to twoja decyzja, czy zechcesz to dostrzec, czy nie. Jeśli zechcesz, uwierzysz i zobaczysz bardzo, bardzo dużo!

Ola: – Bóg robi absolutnie wszystko, by nas pociągnąć do swojej miłości. Potrafi być uwodzicielski, potrafi być dżentelmenem. Jak zakochany mężczyzna, który stracił głowę dla kobiety, wszędzie zostawia pocałunki – małe prezenty, w których pokazuje swoją miłość. Tylko jedno - jak w „Pieśni nad Pieśniami” mówi: nie rozbudzajcie jej, póki nie zechce sama.

A ty – przyjmujesz tę walentynkę? Co napisał dla ciebie?

Oceń treść:
Źródło:
;