Imieniny: Teofilii, Godzisława, Cezarego

Wydarzenia: Międzynarodowy Dzień Pocałunku

Wspomnienia

 fot. Piotr Tumidajski

Za początek Światowych Dni Młodzieży uważa się rok 1986, jednak ich pomysł musiał się nasunąć Janowi Pawłowi II rok wcześniej, podczas spotkania z młodymi z całego świata na placu przed bazyliką św. Jana na Lateranie.



Wtedy Ojciec Święty uradowany tym spotkaniem postanowił każdego roku spotykać się z młodzieżą w ramach Światowego Dnia Młodzieży obchodzonego w Niedzielę Palmową, czyli w pamiątkę dnia wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, podczas którego okrzyki: „Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach” (Mt 21, 9), wznoszone były głównie przez młodych.

30 listopada 1986 r. Ojciec Święty wydał swoje pierwsze orędzie poświęcone organizacji i przygotowaniom do Światowych Dni Młodzieży. Zanim jednak sięgniemy do jego treści, warto może zatrzymać się przy owym prologu – spotkaniu, które odbyło się w Niedzielę Palmową 1985 r. z okazji ogłoszenia przez Organizację Narodów Zjednoczonych Międzynarodowego Roku Młodzieży. Jego tematem była wspólnota, uczestnictwo i świadectwo.

 

Wspólnota

Jan Paweł II nawiązał do myśli przewodniej Międzynarodowego Roku Młodzieży, ustanowionego przez Organizację Narodów Zjednoczonych: „Uczestnictwo – postęp – pokój”. Sam zaproponował refleksję wokół wartości uczestnictwa. Podkreślił najpierw rolę języka, dzięki któremu uczestniczymy we wspólnocie, ale także innych czynników wpływających na poczucie uczestnictwa: historii, kultury, obyczajów i religii.

Omawiając wspólnoty, w których człowiek uczestniczy, Jan Paweł II na podstawie wartości kultury wskazał najpierw na naród, ale jako najbardziej czytelny wyraz wspólnoty uznał rodzinę: „Rodzina bowiem jest nie tylko wspólnotą, jest także komunią osób, co oznacza, że każdy uczestniczy w człowieczeństwie każdego: mąż i żona, rodzice i dzieci, dzieci i rodzice. Znaczenie rodziny jako szkoły uczestnictwa można więc uznać za nieprzecenione. I nieprzeceniona jest strata, gdy tej szkoły uczestnictwa brak: gdy rodzina jest rozbita”.

Następnie wskazał na Kościół, który „wychowuje nas do wspólnoty poprzez współuczestniczenie w tajemnicy Chrystusa, zwłaszcza w tajemnicy paschalnej, to znaczy w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu. To tajemnica Odkupienia, czyli Przymierza, które Bóg zawarł z człowiekiem, z całą ludzkością”. I wreszcie doprowadził swoją refleksją do „uczestnictwa w życiu Boga samego, Trójcy Przenajświętszej: oto jakże dobrze wam znany punkt najważniejszy Chrystusowego orędzia, jaśniejąca światłością perspektywa, o jakiej umysł ludzki nie śmiałby nawet pomyśleć”. Warto dostrzec te podstawowe wymiary wspólnoty – rodzinę, naród, Kościół, życie z Bogiem. One poniekąd tworzą wymiary życia społecznego człowieka. O ich znaczeniu łatwo się przekonać w sferze negatywnej – co jest atakowane w sytuacji, gdy ktoś zamierza uderzyć w człowieka? Atakowana jest więź rodzinna, atakowany i ośmieszany jest patriotyzm, prześladowany jest Kościół, także czy nawet zwłaszcza jako sakrament owego uczestnictwa w życiu Boga. I w takim kontekście może warto przeczytać fragment genderowego raportu na temat edukacji w Polsce: „Społeczność przyszłości to społeczność otwarta (a nie konglomerat narodów), […]  multikulturowa (a nie monokulturowa), indywidualizowana (a nie rodzinocentryczna), laicka (a nie fundamentalistyczna) […]. I szkoła powinna przygotowywać do bycia członkiem takiej właśnie społeczności” (M. Środa).

 

Uczestnictwo

W refleksji o wspólnocie Jan Paweł II z wyraźnym upodobaniem posługuje się słowem „uczestnictwo”. Tutaj widać wyraźne ślady odwołania się do filozofii Karola Wojtyły.

Pojęcie uczestnictwa w jego antropologii filozoficznej oznaczało taką właściwość osoby ludzkiej, która stanowi o tym, że bytując i działając „wspólnie z innymi”, osoba bytuje i działa jako osoba. To znaczy, że dzięki uczestnictwu człowiek nie tylko działa wspólnie z innymi, ale współdziała. Działanie we wspólnocie nie ma więc na celu wyłącznie wykonywanie jakiejś wspólnej pracy, ale także podmiotowe dobro każdego z członków wspólnoty. Pisząc o uczestnictwie, które jest fundamentem prawdziwej wspólnoty, Karol Wojtyła wyróżniał profile (wymiary) ludzkiej wspólnoty i płaszczyzny urzeczywistniania się relacji uczestnictwa. Szczególnie ważne było tutaj zauważenie dwóch postaw, które służą temu, by uczestnicząc, człowiek zachował siebie, a jednocześnie służył dobru wspólnemu. Te postawy to solidarność oraz sprzeciw. Człowiek solidarny nie tylko spełnia to, co do niego należy z racji członkostwa wspólnoty, ale czyni to „dla dobra całości”, czyli dla dobra wspólnego. Karol Wojtyła jednocześnie zauważał, że „postawa solidarności nie wyklucza […] możliwości postawy sprzeciwu, który także stanowi wyraz uczestnictwa. [...] Ludzie, którzy się sprzeciwiają, nie chcą przez to odchodzić od wspólnoty. Wręcz przeciwnie, szukają własnego miejsca w tej wspólnocie – szukają więc uczestnictwa i takiego ujęcia dobra wspólnego, aby oni mogli lepiej, pełniej i skuteczniej uczestniczyć we wspólnocie”( K. Wojtyła, Osoba i czyn). Zauważmy, że solidarność i sprzeciw pozostają w służbie dobra osoby i dobra wspólnego. Czyż nie warto zastanowić się dzisiaj, gdy budowanie wspólnoty narodu i państwa trwa nad tymi wartościami? Tym, co według filozofii Karola Wojtyły najgłębiej sprzeciwia się uczestnictwu, jest alienacja. Alienacja w wymiarze społecznym oznacza to, że wielość ludzkich podmiotów tworzących wspólnotę (a każdy z nich jest przecież osobowym, indywidualnym „ja”) nie może się prawidłowo rozwijać w kierunku autentycznego „my”. Proces społeczny, który miał zbudować wspólnotę, zostaje zahamowany lub wręcz cofnięty, bo człowiek nie może się odnaleźć w tym procesie jako podmiot. To znów bardzo ważna myśl dla naszej współczesności. Chyba zbyt mocno związaliśmy słowo „alienacja” z marksizmem i wydało nam się, że wraz z jego upadkiem (?) to słowo trafiło do zapomnianego słownika. A może jest tak, że dziś jesteśmy bardziej wyalienowani niż w minionej epoce? Może do tej alienacji dąży się z większą determinacją? Przecież wspólnota, dobro wspólne – choćby to najbardziej podstawowe w małżeństwie – wydaje się dziś anachronizmem. Liczy się tylko wolność, indywidualne interesy, zaspokojenie własnych ambicji. W tym kontekście warto stawiać pytania w naszej współczesności – o sens egoistycznych roszczeń pod hasłem „prawo do reprodukcji” czy „prawo do posiadania dziecka”. Nie mówiąc o zasadności bezprawnych „praw” do zaspokajania popędu seksualnego w instytucjonalnych związkach partnerskich.

 

Profetyzm optymizmu

Jan Paweł II pierwszy swój list do młodzieży z okazji Międzynarodowego Roku Młodych opatrzył biblijnym mottem „abyście umieli zdać sprawę z nadziei, która jest w Was” (1 P 3,15). Pośród wielu zaskakujących w pontyfikacie Jana Pawła II spraw może uderzać także i ten kontrast – z jednej strony nikt tak jak on nie diagnozował zagrożeń współczesnego świata, z drugiej strony – nikt nie był i nie jest do dziś tak wielkim prorokiem optymizmu.

Może da się ten paradoks wytłumaczyć jednym tylko – Jan Paweł II nie diagnozował spraw człowieka w tym świecie w dialogu ze współczesną kulturą i myślicielami (choć był doskonale z nimi obeznany). On prowadził dialog na temat spraw człowieka z Bogiem. I taki dialog proponował każdemu z nas. W Liście do Młodych zaproponował rozmowę Chrystusa z bogatym młodzieńcem jako scenariusz współczesnego dialogu. Pisał w Liście: „przypomniana powyżej rozmowa jest spotkaniem najkompletniejszym i najbogatszym w treść. Można też powiedzieć, że posiada ona charakter najbardziej uniwersalny i ponadczasowy. To poniekąd stale i wciąż, poprzez stulecia i pokolenia, Chrystus tak rozmawia z młodym człowiekiem, chłopcem czy dziewczyną” (List Apostolski Ojca Świętego Jana Pawła II do młodych całego świata z okazji Międzynarodowego Roku Młodych, nr 2). Potem, raz jeszcze sięgnął do tej samej rozmowy – w swojej genialnej encyklice o blasku prawdy o człowieku.

Proponując tę scenę ewangeliczną jako wzór rozmowy współczesnej, Ojciec Święty podkreślał szczególny walor młodego człowieka. Postrzegał w nim „profil i kształt owego bogactwa, którym jest sama młodość. Jest to bogactwo odkrywania, a zarazem planowania, wybierania, przewidywania i podejmowania pierwszych własnych decyzji, które mają znaczenie dla przyszłości w wymiarze ściśle osobowym ludzkiej egzystencji (nr 3).

Owo „bogactwo odkrywania, a zarazem planowania, wybierania, przewidywania i podejmowania pierwszych własnych decyzji” z czasem może ulega dewaluacji, ale czyż nie warto się zastanowić nad tym właśnie – tyle w nas młodości, ile odwagi planowania, wybierania, przewidywania, decydowania. Oczywiście Jan Paweł II pisał o tym wszystkim w odniesieniu do spraw ważnych – na miarę człowieka. Nie interesowały go plany zakupu produktu bielszego od bieli czy rewelacyjnej taryfy. Interesowało go piękno i powaga życia. Interesowały go niepopularne dzisiaj pytania o wartość, o sens życia. „Pytanie o wartość, pytanie o sens życia – powiedzieliśmy – należy do szczególnego bogactwa młodości. Wyrywa się z samego serca poszukiwań i niepokojów związanych z projektem tego życia, jakie trzeba podjąć i urzeczywistnić. Jeszcze bardziej, gdy młodość jest doświadczona cierpieniem własnym lub głęboko świadoma cierpienia innych; gdy doznaje głębokiego wstrząsu wobec wielorakiego zła, jakie jest w świecie; wreszcie: gdy staje oko w oko z tajemnicą grzechu, ludzkiej nieprawości (mysterium iniquitatis) Odpowiedź Chrystusa brzmi: tylko Bóg jest dobry... tylko Bóg jest Miłością. Odpowiedź ta może wydać się trudna. Równocześnie jest ona stanowcza – i jest prawdziwa. Niesie w sobie ostateczne rozwiązanie. Jakże bardzo modlę się o to, abyście Wy, młodzi Przyjaciele, usłyszeli tę odpowiedź Chrystusa w sposób jak najbardziej osobisty. Abyście znaleźli wewnętrzną drogę do jej zrozumienia, do jej przyjęcia – i podjęcia” (nr 4).

Do tych tematów wróci Jan Paweł II w swojej encyklice o relacji wiary i rozumu, gdy ponownie przypomni te pytania w kulturze ponowoczesnej, która nie ma odwagi i chęci pytać o to, kim człowiek jest w dobie „płynnej ponowoczesności”. Nie ma odwagi pytać i nie ma odwagi określać swojej tożsamości. A jeśli już czyni to na sposób schizofreniczny, jak pewna klasyczna dla feminizmu autorka, która powiada o sobie „jestem pogańską buddystką wychowaną na chrześcijankę” (A. Walker).

 

Projekt i powołanie życia

Jan Paweł II zachęca do stawiania pytań: kim jestem? Jak żyć? Czy życie ma sens? Ale zachęca zarazem, by te pytania stawiać przed Chrystusem i Chrystusowi. W dialogu z Nim człowiek odkrywa bowiem coś o wiele więcej niż tylko teorię antropologiczną. Papież pisze: „Można by tutaj mówić o powołaniu ‘życiowym’, które poniekąd utożsamia się z owym projektem życia, jaki każda i każdy z Was kształtuje w okresie swej młodości. Jednakże ‘powołanie’ mówi coś więcej jeszcze niż ‘projekt’. W tym drugim wypadku ja sam występuję jako podmiot kształtujący – i to odpowiada najbardziej rzeczywistości osoby, którą jest każda i każdy z Was. Ten ‘projekt’ jest ‘powołaniem’, o ile w nim dochodzą do głosu różne czynniki wzywające. Te czynniki układają się zwykle w określony porządek wartości (nazywany także: hierarchią wartości), z których wyłania się atrakcyjny dla młodego serca ideał do urzeczywistnienia. Na tej drodze ‘powołanie’ staje się ‘projektem’ – a projekt zaczyna oznaczać także powołanie. […]  Człowiek jest stworzeniem i zarazem jest przybranym w Chrystusie synem Bożym: dzieckiem Boga. Wobec tego pytanie: ‘co mam czynić?’ stawia człowiek w młodości nie tylko sobie i innym ludziom, od których może spodziewać się odpowiedzi, zwłaszcza rodzicom i wychowawcom – ale stawia to pytanie również Bogu jako Stwórcy i Ojcu. […] W takim odniesieniu ‘projekt życia’ nabiera znaczenia ‘życiowego powołania’ jako czegoś, co zostaje człowiekowi zadane przez Boga”. (nr 9)

Tutaj także pojawia się innymi słowami wyrażona myśl centralna dla koncepcji Jana Pawła II – nie można człowieka zrozumieć bez Chrystusa. „Człowiek, który chce zrozumieć siebie do końca – nie wedle jakichś tylko doraźnych, częściowych, czasem powierzchownych, a nawet pozornych kryteriów i miar swojej własnej istoty – musi ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, ze swoim życiem i śmiercią, przybliżyć się do Chrystusa. Musi niejako w Niego wejść z sobą samym, musi sobie ‘przyswoić’, zasymilować całą rzeczywistość Wcielenia i Odkupienia, aby siebie odnaleźć” – to fragment numeru 10 pierwszej, programowej encykliki Jana Pawła II Redemptor hominis.

W tym dialogu człowieka z Bogiem – osoba się spełnia, to znaczy zyskuje swoją pełnię, swoją pełną samorealizację. To nie jest kwestia psychologii, psychoterapii, to nie jest i nie może być domeną samodoskonalenia się i autotreningu. To jest kwestia spotkania z Bogiem i niemożliwego do przewidzenia dialogu, w którym najpełniej wypowiada się człowiecza wolność. Tak jak to pokazał Jan Paweł II, Matka Teresa, o. Pio, ks. Jerzy i dziesiątki innych.
To jest tajemnica świętości, ale to jest zarazem dziedzictwo bycia człowiekiem.
 
U początku swojego dialogu z młodzieżą, a może lepiej powiedzieć u początku swojego budowania nadziei w nas, Jan Paweł II przypomina kilka ważnych spraw.

Nie jesteś samotną wyspą – jesteś kimś we wspólnocie. Jesteś sobą we wspólnocie, o ile wchodzisz w nią na zasadzie uczestnictwa, nie – alienujesz się, ale i nie dajesz sobie odebrać indywidualności poprzez kolektywizację.

Jesteś sobą, ale najpełniej i najbardziej wtedy, gdy uczestniczysz, będąc solidarny z innymi i działając na rzecz dobra wspólnego.

Jesteś sobą, ale najpełniej i najbardziej wtedy, gdy wchodzisz poprzez kolejne kręgi wspólnoty – rodzinną, narodową, eklezjalną – we wspólnotę z Chrystusem. Warto Go wtedy zapytać: co czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Aby osiągnąć sens życia? Kim być? Jak żyć? To jest podstawa do budowania nadziei.

Nie da się jej zbudować inaczej. Każda inna próba skazana jest na porażkę. Albo chce skazać na klęskę. Dlatego musimy być czujni. Dlatego musimy od siebie wymagać.

„Do was, do was należy położyć zdecydowaną zaporę demoralizacji – zaporę tym wadom społecznym, których ja tu nie będę nazywał po imieniu, ale o których wy sami doskonale wiecie. Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali. Doświadczenia historyczne mówią nam o tym, ile kosztowała cały naród okresowa demoralizacja. Dzisiaj, kiedy zmagamy się o przyszły kształt naszego życia społecznego, pamiętajcie, że ten kształt zależy od tego, jaki będzie człowiek. A więc: czuwajcie!

(Jasna Góra 1983)

Źródło:
;