Imieniny: Dionizego, Szczepana

Wydarzenia:

Nauczanie

Papież o kapłaństwie do kapłanów

 fot. Mazur/catholicnews.org.uk

„Polecam modlitwie wszystkich Jubileusz Kapłanów trwający od 1 do 3 czerwca”. Takim tweetem zachęca nas Ojciec Święty do modlitewnej pamięci o kolejnym etapie obchodów Roku Miłosierdzia, który zgromadził już od wczoraj w Wiecznym Mieście tysiące księży i seminarzystów. Dziś Franciszek głosi dla nich rekolekcje kolejno w trzech papieskich bazylikach: św. Jana na Lateranie, Matki Bożej Większej i św. Pawła za Murami.

 

 

Pierwsza medytacja

Pierwszą rekolekcyjną medytację Papież wygłosił w rzymskiej katedrze, czyli w bazylice laterańskiej. We wprowadzeniu podkreślił, że „nic nie jednoczy bardziej z Bogiem, niż akt miłosierdzia, zarówno gdy chodzi o miłosierdzie, z jakim Pan przebacza nam grzechy, jak też i o łaskę, jaką nam daje, byśmy czynili dzieła miłosierdzia w Jego imię”. Mówiąc dalej o owocach, jakie mają dać dzisiejsze rekolekcje, Ojciec Święty zachęcił ich uczestników, by modlili się o łaskę „stawiania się kapłanami coraz bardziej zdolnymi do otrzymywania i dawania miłosierdzia”.

„Jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie mnie wzruszają, jest spowiedź kapłana. To wielka, piękna rzecz, bo ten człowiek, który zbliża się, by wyznać własne grzechy, jest tym samym, który potem wysłuchuje serca kogoś innego, kto przychodzi wyznać swoje. Możemy skoncentrować się na miłosierdziu, bo jest to rzeczywistość istotna, ostateczna. Po stopniach miłosierdzia możemy zejść do najniższego punktu ludzkiej kondycji, w tym do słabości i grzechu, i wznieść się do najwyższego punktu Boskiej doskonałości: «Bądźcie miłosierni (doskonali), jak Ojciec wasz jest miłosierny». Zawsze jednak po to, aby «zbierać» jedynie więcej miłosierdzia. Stąd powinny pochodzić owoce nawrócenia naszej mentalności instytucjonalnej: jeśli naszych struktur nie przeżywamy i nie wykorzystujemy, aby lepiej przyjmować Boże miłosierdzie i być bardziej miłosierni wobec innych, to mogą się one przekształcić w coś bardzo innego i  mającego odwrotny skutek. O tym w pewnych dokumentach Kościoła i wypowiedziach papieży mówi się często: o nawróceniu instytucjonalnym, nawróceniu pastoralnym” – powiedział Papież.

Swoją medytację Franciszek zatytułował: „Od dystansu do święta”. Nawiązał w niej do przypowieści z Ewangelii św. Łukasza o miłosiernym Ojcu. Stan syna marnotrawnego, który powrócił ze wstydem do domu i przez przebaczenie odzyskał godność, nazwał „zawstydzoną godnością”.

„Musimy postawić siebie tutaj, w przestrzeni, gdzie współistnieją nasza najbardziej haniebna nędza i nasza najwznioślejsza godność. Co czujemy, kiedy ludzie całują nas w rękę, a my widzimy naszą najgłębszą nędzę i jesteśmy czczeni przez Lud Boży? Brudni, nieczyści, małostkowi, próżni, co jest typowym grzechem księży, egoistyczni, a jednocześnie z obmytymi stopami, powołani i wybrani, mający rozdawać rozmnożone chleby, błogosławieni przez nasz lud, umiłowani i doznający opieki. Tylko miłosierdzie pozwala znieść ten stan. Bez niego albo uważamy się za sprawiedliwych, tak jak faryzeusze, albo odchodzimy jak ci, którzy nie czują się godni. W obu przypadkach nasze serce staje się twarde. Kiedy nie czuję się godny, nie mam się oddalać. Tam mam być: we wstydzie z godnością. Jedno i drugie razem!” – powiedział Franciszek.

„Sercem, które Bóg jednoczy z tą naszą nędzą moralną, jest Serce Chrystusa, Jego umiłowanego Syna” – mówił dalej Papież. Zachęcił swych słuchaczy do przeczytania encykliki Piusa XII „Haurietis aquas”. Wydana została 60 lat temu, w 1956 r., jest więc jeszcze przedsoborowa, ale dobrze nam zrobi ją przeczytać, bo ukazuje centralne miejsce Serca Jezusowego i Jego znaczenie dla nas – wskazał Franciszek. Ponadto przestrzegł przed lekceważeniem ludzkiej godności i mówieniem o „przypadkach” zamiast o „osobach”, co, jak przyznał, jest myśleniem klerykalnym i również jemu się zdarza.

Kończąc rekolekcyjną medytację w bazylice laterańskiej Ojciec Święty podkreślił, że na „nadmiar” Bożego miłosierdzia – bo takie ono zawsze jest – my także mamy odpowiadać „przesadnie”. Przykład znajdziemy czytając w Ewangelii o tych, którzy zostali uzdrowieni przez Chrystusa czy też otrzymali Jego przebaczenie.

Druga medytacja

Kontynuując medytacje dla kapłanów w czasie ich jubileuszu w Roku Miłosierdzia Franciszek wygłosił drugą z nich w Bazylice Matki Bożej Większej. Zatytułował ją: „Rezerwuar miłosierdzia”. Zdaniem Papieża jest nim nasz grzech.

Ojciec Święty zauważył, że grzech jest jak sito lub dziurawy dzbanek, z którego w krótkim czasie wypływa łaska. Przywołał w tym kontekście fragment z Księgi Proroka Jeremiasza, gdzie czytamy: „Podwójne zło popełnił mój naród: opuścili Mnie, źródło żywej wody, żeby wykopać sobie cysterny, cysterny popękane, które nie utrzymują wody” (Jer 2, 13). Bóg nam niestrudzenie przebacza, nawet gdy widzi, że Jego łasce nie udaje się zapuścić silnych korzeni w glebie naszego serca. Stale jednak na nowo zasiewa swoje miłosierdzie i przebaczenie.

Papież zachęcał kapłanów, by poszli jeszcze o krok dalej. Pan bowiem nie tylko niestrudzenie nam przebacza, ale także odnawia bukłaki, w które przyjmujemy Jego przebaczenie. Używa wręcz nowych bukłaków, do których wlewa się nowe wino. Te nowe bukłaki to Jego miłosierdzie.

To „nowe” jest jeszcze bardziej cudowne, niż pierwsze. Jest to serce, które wie, że zostało stworzone ponownie dzięki połączeniu swej nędzy z przebaczeniem Boga. Zatem  doświadcza dobrodziejstw łaski wobec swojego zranienia i grzechu, odczuwa, że miłosierdzie uspakaja jego winę, nawadnia miłością jego oschłość, rozpala na nowo jego nadzieję.

„Praktykując to miłosierdzie, które naprawia zło innych, nikt nie jest lepszy, by pomagać w ich uleczeniu, jak ten, kto żyje doświadczeniem, że i on był przedmiotem miłosierdzia co do tego samego zła. Popatrz na samego siebie. Przypomnij sobie swoją historię. Opowiedz twoją historię. Znajdziesz tam tak wiele miłosierdzia. Widzimy, że wśród tych, którzy działają w dziedzinie zwalczania uzależnień, zazwyczaj najlepiej rozumieją, pomagają i wymagają od innych właśnie ci, którzy sami zostali od nich ocaleni.  A najlepszym spowiednikiem jest zwykle ten, kto się lepiej spowiada. I możemy postawić sobie pytanie: jak ja się spowiadam? Niemal wszyscy wielcy święci byli wielkimi grzesznikami lub, jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus, zdawali sobie sprawę, że jedynie dzięki łasce Bożej nimi nie zostali” – powiedział Papież.

W kolejnej części medytacji Franciszek wskazał przykłady świętych, którzy doświadczyli mocy Bożego miłosierdzia. Wśród nich był m.in. św. Paweł. Pierwotnie żył on w surowym i sztywnym rezerwuarze swego osądu ukształtowanego przez prawo. Ta surowość osądu sprawiła, że stał się prześladowcą chrześcijan. Miłosierdzie przekształciło go jednak w taki sposób, że stając się szukającym najbardziej oddalonych osób o mentalności pogańskiej, był także najbardziej wyrozumiałym i miłosiernym wobec tych, którzy byli takimi, jak niegdyś on sam.

Zupełnie inaczej Bożego miłosierdzia doświadczył św. Piotr.

„Piotr otrzymał miłosierdzie będąc przekonanym, że jest człowiekiem rozsądnym. Był mądry, mając solidny i wypracowany zdrowy rozsądek rybaka, który wie z doświadczenia, kiedy można łowić ryby, a kiedy nie. Jest to mądrość człowieka, który będąc podekscytowany podczas chodzenia po wodzie i cudownego połowu, nazbyt koncentrując swoje spojrzenie na sobie, potrafi poprosić o pomoc Jedynego, który może go ocalić. Ten Piotr został uzdrowiony w najgłębszej ranie, jaką można mieć, najgłębszej! To znaczy w zaparciu się przyjaciela. I zrobili go Papieżem. Być może jest z tym związana nagana Pawła, gdy oskarżył go o dwulicowość. Mogłoby się zdawać, że Paweł uważał się za najgorszego przed poznaniem Chrystusa. Ale Piotr, po tym jak się z Nim spotkał – zaparł się Go... Jednak uzdrowienie właśnie w tym przemieniło Piotra w miłosiernego Pasterza, w solidną skałę, na której zawsze można budować, ponieważ jest to słaba skała, która została umocniona, słaba skała, która została umocniona, a nie kamień, który swoją mocą powoduje ​​potknięcie się najsłabszego” – powiedział Franciszek.

Pośród innych wymienionych przez Papieża świętych był Jan Ewangelista, Augustyn, Franciszek z Asyżu, Ignacy Loyola, Jan Maria Vianney czy „proboszcz Brochero”, argentyński błogosławiony, który wkrótce będzie kanonizowany.

Ostatnim punktem wskazanym w medytacji była osoba Maryi, widziana jako naczynie i źródło Bożego miłosierdzia. Franciszek przywołał tu Jej wizerunek z Guadalupe, przed którym modlił się w samotności podczas swej podróży apostolskiej do Meksyku. „Prosiłem Ją za was, drodzy kapłani, abyście byli dobrymi księżmi” – powiedział Ojciec Święty.

Papież mówił, że Maryja patrzy na nas w taki sposób, iż człowiek czuje się ugoszczony w Jej łonie. Uczy nas, że jedyną siłą zdolną do zdobycia serc ludzi jest czuła troska Boga. Inny „sposób patrzenia Maryi” jest związany z samą tkaniną wizerunku z Guadalupe. Matka Boża „tka” widząc, w jaki sposób, mając na celu dobro, może połączyć to wszystko, co ludzie Jej przynoszą.

„Widząc, jak Bóg utkał oblicze i postać Matki Bożej z Guadalupe na płaszczu Juana Diego, możemy modlić się rozważając, jak uplótł naszą duszę i życie Kościoła. Mówią, że nie da się wyjaśnić, jak tamten obraz jest «namalowany». Jest taki, jakby był wydrukowany. Jestem skłonny myśleć, że cudem było nie tylko «wydrukowanie lub namalowanie obrazu pędzlem», ale że «został stworzony na nowo cały płaszcz» przekształcony od stóp do głów, a każda nić – z tych, które kobiety od najmłodszych lat uczą się tkać, a do najlepszej odzieży wykorzystują nici ze środka agawy (z której liści biorą się nici) – każda nić, która zajmowała swoje miejsce, zostaje przemieniona, przybierając te odcienie, które jaśnieją na swoim ustalonym miejscu, a utkane razem z innymi nićmi, podobnie przekształconymi, ukazują oblicze Matki Bożej i całą Jej osobę oraz wszystko to, co Ją otacza. Miłosierdzie czyni to samo z nami: nie «maluje nam» twarzy od zewnątrz tak, byśmy wyglądali na ludzi dobrych, nie obrabia nas «photoshopem», ale nićmi naszych bied – właśnie nich! – i naszych grzechów – właśnie nich! – splecionych z ojcowską miłością, tka nas tak, że nasza dusza się odnawia, odzyskując swój obraz, to znaczy obraz Jezusa” – powiedział Franciszek.

Papież wskazał także na inne sposoby patrzenia Maryi na człowieka. Jednym z nich jest wrażliwość. Maryja bowiem uważnie obserwuje, cała poświęca się i angażuje całkowicie wobec tego, kto przed Nią stoi. Jest jak matka, która wpatruje się całą sobą w synka, który coś jej opowiada. Inny wymiar to spojrzenie „integralne”, które jednoczy wszystko, naszą przeszłość, chwilę obecną i przyszłość. Jej spojrzenie nie jest fragmentaryczne: miłosierdzie bowiem potrafi widzieć całość i wyczuwa to, co jest najbardziej potrzebne.

Trzecia medytacja

„Te błogosławione łachy, które noszę na sobie, nie czynią mnie kapłanem. Jeśli nie mam w sercu miłosierdzia, nie jestem nawet chrześcijaninem”. To powiedzenie argentyńskiego proboszcza ubogich Franciszek przywołał podczas trzeciej medytacji, którą do księży uczestniczących w Jubileuszu Kapłanów w Rzymie wygłosił w bazylice św. Pawła za Murami. Papież podjął refleksję nad dziełami miłosierdzia, przestrzenią konfesjonału i społecznym wymiarem miłosierdzia.

Ojciec Święty zachęcił księży, by prosili o łaskę zasmakowania wraz z Jezusem na krzyżu gorzkiego smaku żółci wszystkich ukrzyżowanych, aby  w ten sposób poczuć silną woń nędzy – w  szpitalach polowych, w pociągach i łodziach pełnych ludzi. To zapach, którego, jak mówił, nie pokrywa olej miłosierdzia, ale namaszczając nim sprawiamy, że budzi się nadzieja. Franciszek wskazał, że ta dobra woń Chrystusa, czyli opieka nad ubogimi, jest od zawsze znamienna dla Kościoła.

„W Kościele mieliśmy i mamy wiele rzeczy niezbyt dobrych i wiele grzechów, ale w dziedzinie służby ubogim poprzez dzieła miłosierdzia jako Kościół zawsze szliśmy za natchnieniem Ducha, a nasi święci czynili to w sposób bardzo twórczy i skuteczny. Miłość do ubogich była znakiem, światłem sprawiającym, że ludzie uwielbiają Ojca – mówił Papież. – Ludzie nam powierzeni cenią księdza, który troszczy się o ubogich, o chorych, który odpuszcza grzechy, który cierpliwie naucza i koryguje... Nasz lud wybacza księżom wiele wad, z wyjątkiem przywiązania do pieniędzy. I to nie tyle z powodu bogactwa samego w sobie, ile dlatego, że pieniądze sprawiają, iż tracimy bogactwo miłosierdzia. Dla nas kapłanów i biskupów, którzy udzielamy sakramentów, chrzcimy, spowiadamy, celebrujemy Eucharystię, miłosierdzie jest sposobem przekształcania całego życia ludu Bożego w sakrament. Być miłosiernym to nie tylko jeden ze sposobów bycia, ale jedyny sposób bycia. Nie ma innej możliwości bycia księdzem”.

Franciszek wiele miejsca poświęcił też przestrzeni konfesjonału, gdzie prawda nas wyzwala. Podkreślił, że księża są znakiem i narzędziem spotkania z Bogiem. Stąd też muszą być znakami czytelnymi dla wszystkich, a nie tylko dla specjalistów. „Jesteśmy narzędziem, jeśli ludzie naprawdę spotykają się z Bogiem miłosiernym. Naszym zadaniem jest sprawienie, aby się spotkali, aby odnaleźli się twarzą w twarz. Co zrobią potem, to już ich sprawa” – mówił Papież. Wskazał też na znaczenie kapłańskiej dyspozycyjności i tego, by być pośrednikiem.

„Być może tu leży klucz naszej misji w tym spotkaniu Bożego miłosierdzia z człowiekiem. Zapewne jest to jaśniejsze, kiedy używa się terminu negatywnego. Św. Ignacy mówił o tym, by «nie być przeszkodą». Dobry pośrednik to ktoś, kto ułatwia sprawy, a nie ten, kto stawia przeszkody – mówił Ojciec Święty. – W mojej ojczyźnie był wspaniały spowiednik, ks. Cullen, który siadał w konfesjonale i robił dwie rzeczy: naprawiał skórzane piłki dla chłopców grających w piłkę nożną i czytał wielki słownik chiński. Mówił, że kiedy ludzie widzieli, iż robi rzeczy tak niepotrzebne, jak naprawianie starych piłek, i tak odległe, jak czytanie słownika chińskiego, myśleli: «Mogę podejść i porozmawiać trochę z tym księdzem, bo widać, że nie ma nic do roboty». Był dostępny dla tego, co najistotniejsze. Unikał przeszkody, jaką stawia ktoś, kto wydaje się zawsze bardzo zajęty”.

Papież zachęcał kapłanów, by w konfesjonale byli wielkimi wybaczającymi. Dał im też dwie rady dotyczące spowiedzi: nigdy nie być w konfesjonale ciekawskimi i nie patrzeć na penitenta jak niewrażliwy funkcjonariusz, który widzi tylko „przypadki”, a nie ludzkie twarze.

Mówiąc o społecznym wymiarze miłosierdzia Franciszek podkreślił, że dzieła miłosierdzia są niezliczone i nie ograniczają się do katechizmowych uczynków względem duszy i ciała.

„Wyliczone w ten sposób uczynki są jak surowce – zaczerpnięte z samego życia – które, kiedy ręce miłosierdzia dotykają ich i nadają im kształt, każdy przekształca się w dzieło wykonywane własnoręcznie. Dzieło, które się pomnaża jak chleb w koszykach, które rozwija się nieproporcjonalnie, jak ziarnko gorczycy. A to dlatego, że miłosierdzie jest owocne i integrujące – mówił Papież. – To prawda, że zazwyczaj myślimy o każdym uczynku miłosierdzia z osobna i w powiązaniu z jakimś dziełem: szpitalami dla chorych, stołówkami dla głodnych, schroniskami dla bezdomnych, szkołami dla potrzebujących wykształcenia, konfesjonałem i kierownictwem duchowym dla tych, którzy potrzebują porady i przebaczenia... Ale jeśli spojrzymy na nie wszystkie razem, przesłanie brzmi, że ​​przedmiotem miłosierdzia jest samo życie ludzkie i to w swojej całości. Samo nasze życie, będąc «ciałem», jest głodne i spragnione, potrzebuje odzieży, mieszkania i wizyt, a także godnego pochówku, czego nikt nie może dać sobie samemu. Nawet człowiek najbogatszy, kiedy umrze, stacza się w nędzę i nikt nie ciągnie za orszakiem pogrzebowym ciężarówki na przeprowadzkę. Samo nasze życie, jako «duch», potrzebuje wykształcenia, napomnień i dodania otuchy (pocieszenia). Potrzebujemy porad innych ludzi, ich przebaczenia, wsparcia i modlitwy”.

Na koniec medytacji Papież zachęcił księży, by razem z nim prosili Dobrego Pasterza o dwie łaski: by dali się prowadzić zmysłem wiary naszego wiernego ludu, a także jego „zmysłem biedaka”.

Źródło:
;