Nauczanie
Papież rozmawiał z rzymskimi katolikami o małżeństwie i rodzinie
Kultura dobrobytu okazała się dla Włoch przekleństwem, doprowadziła do tragicznego kryzysu demograficznego – przypomniał Papież na spotkaniu z delegatami rzymskich parafii. W czwartek wieczorem Franciszek otworzył doroczny kongres duszpasterski swej diecezji. Wygłosił przemówienie a następnie zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań. Pierwsze dotyczyło indywidualizmu. Jednym z jego przejawów jest właśnie niechęć do rodzicielstwa.
„Poznałem tak wiele rodzin, które wolały mieć dwa lub trzy koty niż jedno dziecko, bo nie jest łatwo mieć dziecko, wychować je. Największym wyzwaniem jest tu fakt, że wychowujesz człowieka, który stanie się wolny. Pies czy kot obdarzą cię uczuciem, ale jest to uczucie zaprogramowane, tylko do pewnego stopnia, nie jest ono wolne. A kiedy masz dziecko, dwójkę, trójkę czy czwórkę dzieci, to będą wolne i będą musiały wejść w życie, ze wszystkimi zagrożeniami, które są w życiu. To właśnie wolność jest tym wyzwaniem, które budzi lęk” – powiedział Ojciec Święty.
Franciszek dodał, że ten lęk przed wolnością przejawia się też w innych dziedzinach życia, na przykład w duszpasterstwie.
Papieża pytano również, jak pogodzić wierność radykalnym wymogom Ewangelii rodziny z miłosierdziem dla wszystkich sytuacji, również tych najtrudniejszych, unikając przy tym podwójnej moralności, rygorystycznej i pobłażliwej.
Franciszek podkreślił, że ani rygoryzm, ani pobłażliwość nie jest właściwym rozwiązaniem. Ewangelia obiera, jego zdaniem, trzecią drogę, którą określają cztery słowa: przyjąć, towarzyszyć, zintegrować, rozeznać. „Jednakże bez wtykania nosa w cudze życie moralne” – dodał Papież. Podkreślił, że doktryna pewna w sensie matematycznym nie istnieje. Mieli ją uczeni w prawie, którzy potępili Jezusa. Franciszek zaznaczył, że moralność zawsze jest aktem miłości, nie spieszy się z potępieniem, lecz zostawia otwartą przestrzeń dla nawrócenia.
Trzecie pytanie dotyczyło kryzysu małżeństwa. Zdaniem Franciszka wynika on w dużej mierze z dominującej dziś kultury tymczasowości.
„Kultura prowizoryczności przejawia się wszędzie, również w życiu kapłańskim i zakonnym. Prowizorka. Z tego też powodu zdecydowana większość naszych małżeństw sakramentalnych jest nieważna, bo mówią «tak» na całe życie, ale nie wiedzą, co mówią, bo mają inną kulturę. Mówią to, mają dobrą wolę, ale brak im świadomości” – stwierdził Papież.
Franciszek przypomniał też, że jako arcybiskup Buenos Aires zakazał udzielania sakramentu małżeństwa parom, które decydowały się na ślub ze względu na ciążę.
„Zakazałem tego, bo ci ludzie nie są wolni. Być może kochają się. Ale widziałem też piękne sytuacje, kiedy potem po dwóch, trzech latach pobierali się. I widziałem, jak razem wchodzą do kościoła tata, mama i dziecko prowadzone za rękę. Ale wiedzieli dobrze, co czynią. Kryzys małżeństwa wynika stąd, że ludzie nie wiedzą, czym jest sakrament, piękno sakramentu, nie wiedzą, że jest nierozerwalny, nie wiedzą, że jest na całe życie” – powiedział Ojciec Święty.
Papież powiedział, że w Buenos Aires większość par przygotowujących się do małżeństwa żyje w konkubinacie. Podkreślił, że nie należy ich przynaglać do zawarcia sakramentu. Trzeba im towarzyszyć i pomóc im dojrzewać. Franciszek przyznał, że są też patologie, jak na przykład w północno-wschodniej Argentynie, gdzie sakrament odkłada się na starość, bo istnieje przesąd, że ślub kościelny odstrasza męża.
„Z tym przesądem trzeba walczyć, ale powiem wam, że w tych konkubinatach widziałem dużo wierności. I jestem przekonany, że jest to prawdziwe małżeństwo. Mają one łaskę właściwą małżeństwu, właśnie ze względu na zachowywaną wierność” – powiedział Papież.