Nauczanie
Papież w Harlemie, w szkole dla ubogich
W Nowym Jorku panuje prawdziwa papieżomania. W ten sposób atmosferę w mieście określają tutejsze media i nie ma w tym chyba wiele przesady. W piątkowe południe Franciszek „odczarował” najmroczniejsze miejsce Nowego Jorku, Ground Zero, dziurę w ziemi, mroczną pamiątkę po zamachach z 2001 r. Zainicjowana przez Ojca Świętego modlitwa przedstawicieli różnych religii, w tym judaizmu i islamu, pokazała raz jeszcze, że zło nie ma w tym miejscu ostatniego słowa.
Po południu Franciszek udał się na swe ulubione peryferie. W Nowym Jorku znalazł je w Harlemie, w miejscowej wspólnocie imigrantów. Papież odwiedził tam katolicką szkołę dla ubogich. 70 % uczniów pochodzi z rodzin latynoskich, kolejnych 20 z afroamerykańskich. Papież spędził wśród nich całą godzinę. Jego wizyta, jak każda lekcja rozpoczęła się od krótkiej modlitwy i wspólną modlitwą Ojcze nasz się również zakończyła. Po szkole oprowadzali go sami uczniowie. Pokazywali, nad czym pracują, jak działa dotykowa tablica, z którą Franciszek nie dawał sobie rady. W nowojorskiej szkole Ojciec Święty spotkał się również z dorosłymi, którzy opowiadali mu o swych losach i pracy.
Przemówienie Franciszek wygłosił po hiszpańsku, w ojczystym języku większości migrantów. Na wstępie wyraził radość, że mógł przyjechać do miejsca gdzie uczęszczają uczniowie z innych miejsc, a nawet z innych krajów. Powiedział, że wie, jak trudno jest człowiekowi, gdy musi się przeprowadzić i znaleźć nowy dom, nowych sąsiadów i nowych przyjaciół. Często trzeba też nauczyć się nowego języka, dostosować się do nowej kultury, a nawet nowego klimatu. Ale poza tymi trudnościami są także i korzyści. Można na przykład nawiązać nowe przyjaźnie.
„Rzeczą dobrą jest to, że zyskujemy również nowych przyjaciół, spotykamy ludzi, którzy otwierają nam drzwi, którzy są dla nas uprzejmi. Dają nam przyjaźń i zrozumienie i starają się nam pomóc, byśmy nie czuli się jak obcy. Abyśmy poczuli się jak w domu. Jak miło odczuć, że szkoła jest drugim domem. Jest to ważne nie tylko dla was, ale także dla waszych rodzin. Sprawia to, że szkoła staje się jedną wielką rodziną. Taką, w której wraz z naszymi matkami i ojcami, dziadkami, nauczycielami i przyjaciółmi uczymy się pomagać sobie nawzajem, dzielić nasze dobre cechy, aby dać z siebie to, co najlepsze, pracować jako zespół i realizować nasze marzenia” - powiedział Papież.
Już po raz drugi w czasie tej podróży Franciszek przypomniał postać Martina Luther Kinga i jego słynne słowa: „mam marzenie”. „Jego marzeniem było to, aby wiele osób mogło mieć równe szanse. Jego marzeniem było, aby wiele dzieci, takich jak wy mogło zdobyć wykształcenie. To piękne mieć marzenia i móc o nie walczyć” - mówił Papież.
„Dziś chcemy nadal marzyć. Wychwalamy wszystkie sposobności umożliwiające wam i nam dorosłym, by nie tracić nadziei na lepszy świat z większymi możliwościami. Wiem, że jednym z marzeń waszych rodziców i nauczycieli jest to, abyście się rozwijali i byli szczęśliwi. Zawsze dobrze, gdy widzimy uśmiechające się dzieci. Widzę, że się uśmiechacie. Stale się uśmiechajcie i pomagajcie nieść radość każdemu, kogo spotkacie” - powiedział Papież.
Franciszek powiedział dzieciom, że one także mają prawo marzyć, bo tam gdzie są marzenia, tam jest i radość. Wtedy jest tam także obecny Jezus, który sam jest radością i chce nam pomóc odczuć tę radość każdego dnia.