Imieniny: Dionizego, Szczepana

Wydarzenia:

Felietony

 fot. pixabay.com

Z bólem przyznaję – nie jestem idealny. Próbuję, staram się, ale co jakiś czas ponoszę porażki i rozczarowuję się samym sobą. Upadam i wstaję, ale nawet wtedy dotkliwie czuję ból upadku. Jest to ból nieporównywalny z niczym innym – gorzka mieszanka zgorszenia samym sobą i złości. Choć zawiera w sobie – gdzieś na końcu, do którego doczekać się tak często nie potrafię – słodki posmak czegoś, co nazywamy doświadczeniem życiowym.

 

Jeśli powyższy opis pasuje do ciebie, tak jak pasuje do mnie, mamy do odrobienia ważną lekcję, przyjacielu. To, jak reagujemy na niepowodzenia, określa stan naszego ducha. Jestem przekonany, że Bóg dopuszcza w naszym życiu różne niepowodzenia po to właśnie, byśmy dowiedzieli się czegoś o samych sobie. Złość, irytacja, perfekcjonizm, zgorszenie samym sobą i nieustanny smutek – oto jak rozczarowanie samym sobą przeżywa wielu z nas. Podczas gdy mógłbyś uśmiechnąć się sam do siebie i powiedzieć: Jak wspaniale, że znów mam okazję nauczyć się czegoś o samym sobie! Jak to dobrze, że nie wszystko mi się udaje, bo dzięki temu mogę patrzeć również na innych z większą wyrozumiałością. Jak to dobrze, że upadam, ponieważ mogę ćwiczyć w sobie ducha pokory i uśmiercać moją dumę, która nie znosi przegrywać. Jak to dobrze, że czasem błędy kosztują mnie tak wiele – może wreszcie zacznę doceniać to, co w życiu jest najważniejsze. Jak to dobrze, że czasem robię głupie rzeczy – dzięki nim przypominam sobie, że warto słuchać tego, co inni, mądrzejsi ode mnie, mają do powiedzenia. Jak to dobrze, że zdarza mi się cierpieć na skutek moich błędnych wyborów, ponieważ to uczy mnie wrażliwości na zranienia innych ludzi wokół mnie.

Jak widzisz, znów sprawdza się porzekadło, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Przesiądź się wyżej! Św. Teresa z Lisieux ujęła to tak: „Jeśli jesteś gotowy znosić próbę rozczarowania samym sobą, będziesz dla Jezusa miłym schronieniem”.

Źródło:
;