Imieniny: Anastazji, Eugenii

Wydarzenia:

Jaśniej

kobieta fot. pexels.com

Przysłowie mówi, że „mowa jest srebrem, a milczenie złotem”. Słowa są podstawowymi narzędziami, których używamy, by się porozumiewać. Mowa i słowa odróżniają nas od innych istot żywych. Są czymś niezwykle cennym.

 

Kiedyś przeprowadzono tzw. eksperyment deprywacyjny (deprywacja – stan wywołany brakiem możliwości zaspokojenia istotnej potrzeby) na zlecenie cesarza Fryderyka II Hohenstaufa. Eksperyment miał za zadanie odkrycie pierwotnego, biologicznego i naturalnego języka człowieka. Wybrano grupę dzieci, które karmiono, pojono i zaspokajano wszelkie podstawowe potrzeby fizjologiczne, ale równocześnie pozbawiono je werbalnego kontaktu z drugim człowiekiem. Nie odzywano się do nich w nadziei, że wykształci się w nich albo w sposób naturalny język ich rodziców, albo inny podstawowy język ludzki. Fryderyk II był ciekaw, czy językiem pierwotnym okaże się język hebrajski, starogrecki, łaciński czy arabski. Eksperyment zakończył się śmiercią dzieci.

 

Słowa są potrzebne

Potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem. Potrzebujemy rozmowy. To w odpowiedzi na tę wewnętrzną potrzebę rozmowy tak wielu ludzi korzysta dziś z pomocy psychologów czy psychoterapeutów. Czasami wystarczy, że ktoś nas wysłucha. Czasami słowa wdzięczności wyrażone przez drugą osobą potrafią podnieść na duchu, a dobry dowcip rozbawić do łez. Potrzebujemy słów. Bez wątpliwości. Bez nich nie byłoby przecież tego tekstu – nie byłoby „Drogi”.

 

Bóg powiedział

Bóg również komunikuje się z człowiekiem za pomocą słów. „Na początku było Słowo” (por. J 1,1). I Bóg stał się Słowem. Narodził się jako Słowo odwieczne Ojca. I Bóg nauczał przez Słowo. W kulturze żydowskiej słowo, które wypowiada Bóg, ma niezwykłą moc. Z tym słowem nikt nie dyskutuje. Jeśli Bóg mówi, że stała się światłość, to tak jest i nikt nie musi tego sprawdzać. Wszystkie wydarzenia, w których Żydzi dostrzegali obecność i działanie Boga, były starannie zapisywane i przekazywane następnym pokoleniom.

Jest takie opowiadanie o małej żydowskiej dziewczynce, która trafiła na lekcję religii katolickiej. Akurat odbywała się katecheza o Dekalogu. Ksiądz katecheta mozolnie starał się wytłumaczyć dzieciom, dlaczego mają przestrzegać poszczególnych przykazań. W którymś momencie żydowska dziewczynka nie wytrzymała i podniosła rękę, pytając: „Po co to całe tłumaczenie? Skoro Bóg powiedział »nie zabijaj» to znaczy, że masz nie zabijać i tyle. Jeśli Bóg powiedział: »czcij ojca i matkę», to nie możesz działać inaczej”. Słowo Boga jest święte.

 

Przesyt słów

Świat, w którym żyjemy i współczesna kultura zmniejszyły wartość słowa mówionego. Dziś każde słowo trzeba sprawdzać, badać, czy aby na pewno kryje się za nim prawda. Słowa są wszędzie. Mowa przestaje być nawet srebrem. Mamy przesyt informacji, wydarzeń, które się komentuje na szeroką skalę, opinii itd. Mówimy i słuchamy bardzo dużo. Ludzie ze słuchawkami na uszach chcą uciec przed słowami, a zamykają się w kolejnym hałasie. Przesyt słów, dźwięków i bodźców, jakimi karmi nas świat sprawia, że tracimy kontakt z Bogiem i z samym sobą. Nie potrafimy usłyszeć głosu ani Boga, ani własnego. Przeraża mnie widok ludzi w autobusach czy tramwajach zamkniętych w świecie muzyki z słuchawek, ślepo wpatrzonych „gdzieś”, unikających kontaktu z drugim, by przypadkiem czegoś nie chciał.

 

Cichy dotyk serca

Potrzebujemy ciszy. Bardzo. Wszyscy. Ciszy, w której możemy spotkać przede wszystkim Boga. Bo choć Bóg przemawia do nas przez Słowo, to musimy pamiętać, że mówi w ciszy. Przypomina się historia proroka Eliasza, który rozpoznał Boga w łagodnym powiewie wiatru. Nie w wichurze czy huraganie, ale delikatnym powiewie. Do ciebie Bóg również chce mówić w ciszy, chce delikatnie dotykać twojego serca.

„Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie” (Mt 6,7). Modlitwa również może być przegadana. Wystarczy trwać w ciszy. Z Bogiem nie musisz nic załatwiać. On nie jest klientem biznesowym, którego trzeba zachęcić do nowego produktu. Bardzo lubię młodzieżową piosenkę, śpiewaną czasami w czasie adoracji: „Wystarczy byś był, nic więcej. Tylko byś był, nic więcej”. Uwierz, że to wystarczy. Wystarczy być z Bogiem na modlitwie.

 

Usłyszeć siebie

Cisza jest również potrzebna, by usłyszeć samego siebie. Swój wewnętrzny głos. Gdy chcemy radzić sobie z własnymi problemami, trudnościami – nie uciekajmy w hałas. Wewnętrznego głosu nie wolno zagłuszać. On może ci wiele powiedzieć. Wymaga odwagi, by stanąć twarzą w twarz z własnymi trudnościami, niedoskonałościami.

Spróbuj znaleźć przynajmniej pięć minut dziennie, by posiedzieć w ciszy. Z Bogiem i z sobą. Nie uciekaj do ulubionej muzyki, Facebooka czy rozmowy. Posiedź wygodnie w ciszy. Niech obecność Boga zupełnie ci wystarczy. Nie chciej nic więcej. Nawet nie oczekuj, że On coś będzie robił, działał, zmieniał. Wystarczy, by był. Nic więcej.

 

Rozproszenia

Często bywa, że w trakcie osobistej modlitwy czy udziału w Eucharystii miewamy rozproszenia. Nie potrafimy skupić się na tym, czym się akurat zajmujemy. Do głowy przychodzą rozmaite myśli. Często związane z codziennymi obowiązkami; tym, czym się już zajmowaliśmy lub będziemy się zajmować w niedalekiej przyszłości. Bywa, że nie potrafimy poradzić sobie z tymi myślami. Po pierwsze: warto uczyć się nie wchodzić w nie. Dobrym wyobrażeniem jest rzeka. Możesz stać obok i widzieć, jak płynie, ale nie musisz do niej wchodzić. Tak samo jest z myślami w czasie modlitwy czy Eucharystii. Wszelka próba walki z nimi może się skończyć tym, że bardziej się pochlapiesz. Pozwól im przepłynąć.

Druga rzecz to kwestia zaufania. Niejednokrotnie tak kurczowo trzymamy się wszelkich spraw i obowiązków, że nawet na czas modlitwy czy Eucharystii nie potrafimy ich wypuścić z rąk. Uwierz, świat się nie zawali, jeśli przez czas twojej modlitwy nie będziesz się nimi zajmować. Zaufaj Bogu.

Oceń treść:
Źródło:
;