Dziedzictwo
Smaki Sapiehów i Radziwiłłów
Jaką herbatkę popijał książę Mikołaj Sapieha, gdy papież nałożył na niego ekskomunikę za kradzież obrazu z Rzymu? Dziś - dzięki Pannie Apteczkowej - każdy może leczyć nią swoje smutki lub zjeść pochodzące z południowego Podlasia smakołyki.
Paulina Pietrusik, czyli Panna Apteczkowa, pochodzi z Kodnia. Tu się urodziła i wychowała, tu jej rodzina mieszka z dziada pradziada. Na facebooku prowadzi profil Frykasy z Kodnia, na którym dzieli się tym, co zna najlepiej - regionalną kuchnią. Jako Panna Apteczkowa prowadzi warsztaty kulinarne dla turystów odwiedzających Kodeń i okoliczne miejscowości.
Jestem stąd
Jest absolwentką turystyki, co było świadomym wyborem. Nigdy nie buntowała się przeciwko tradycji, przeszłości, miejscu, z którego pochodzi. Nie marzyła o wielkomiejskim życiu, ucieczce do miasta. Od początku doskonale wiedziała, co chce robić i w jakim kierunku podążać. - Nigdy nie było we mnie takiego buntu - przyznaje. - Nawet wybierając studia turystyczne w Lublinie, zrobiłam to, by podpatrzeć, jak na Lubelszczyźnie wygląda promocja lokalności i by móc wrócić do domu oraz profesjonalnie zająć się pasją.
Studia były już kolejnym etapem, bo swoją kulinarną przygodę rozpoczęła wcześniej. Jeszcze przed ich rozpoczęciem wspólnie z rodzicami wyjeżdżała na konkursy kulinarne. Pod okiem mamy, a wcześniej babć, zgłębiała tajniki regionalnej kuchni i właściwości ziół. Potem poznawała tradycyjne produkty regionalne swojej okolicy. We wszystkich poszukiwaniach towarzyszyli jej rodzice, którzy byli pierwszymi nauczycielami. Czy teraz uczeń przerósł mistrza?
Z mlekiem matki
- Inspiratorką do zagłębiania się w historię i tradycję południowego Podlasia od samego początku była moja mama - zdradza P. Pietrusik. - To właśnie jej pasja w tym obszarze mnie zachwyciła i zaraziłam się. Zresztą cała nasza rodzina, zarówno ze strony mamy, jak i taty, od kilku pokoleń związana jest z Kodniem, tu znajduje się nasze rodzinne gniazdo, ja też zamieszkałam „na ojcowiźnie” - wylicza.
Oprócz mamy także babcie inspirowały Pannę Apteczkową, bo to z ich osobami wiążą się pierwsze wspomnienia zbierania ziół czy hodowania warzyw. - Do dziś pamiętam smak cukinii smażonej przez babcię z jajkiem i bułką - wspomina, dodając, że proponuje turystom podobne smaki, m.in. dynię na ostro, która została nagrodzona tytułem Najlepszy Smak Lubelszczyzny.
O tym, że zielarstwo z kuchnią ma wiele wspólnego, P. Pietrusik również wie doskonale. - Pamiętam babcię zbierającą pokrzywę, którą potem suszyła i posypywała nią świeży chleb z masłem - wspomina tamten smak i zapach. - Parzyliśmy też rumianek, jagody, zbieraliśmy zioła na Matki Bożej Zielnej czy na oktawę Bożego Ciała. Ten zwyczaj jest wciąż silny i obecny - zauważa.
Lokalne najlepsze
P. Pietrusik nie poprzestała na przekazach ustnych rodziny. Systematycznie poszerzała swoją wiedzę o produktach tradycyjnych poprzez lekturę książek z okolicznych bibliotek. Wie, że niezmiernie ważna jest zasada lokalności, którą stosuje i stara się wpajać innym. - To, co rośnie tuż obok, wpływa na nas najlepiej - podkreśla. - To dotyczy ziół, warzyw, owoców. Nic nie zastąpi lokalnych produktów, zwłaszcza tych rosnących w naturalnym otoczeniu - uzasadnia tezę coraz bardziej dziś powszechną.
Z myślą o dzieleniu się z innymi swoją pasją prowadzi na facebooku profil Frykasy z Kodnia. - Został on stworzony, by pokazać nasze przysmaki, które zostały wpisane na listę produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz te nagrodzone w konkursach Najlepsze Smaki Lubelszczyzny z 2016 i 2017 r. oraz Nasze Kulinarne Dziedzictwo - Smaki Regionów. W ten sposób chcemy pokazać, co tutaj mamy, oraz zachęcać do odwiedzania Kodnia - dodaje.
Smak plus historia
Ciekawe jest to, że każdy z proponowanych przez Pannę Apteczkową produkt ma swoją historię osadzoną w przeszłości regionu. Tak, jak wspomniana wcześniej herbatka Sapiehy.
- Odtworzyliśmy ją na podstawie historycznych zapisów. To napar składający się z pięciu ziół: rumianku, melisy, głogu, dziurawca i nawłoci - wylicza. Jednak samo odtworzenie smaku herbatki, którą popijał kontrowersyjny książę, to dopiero połowa sukcesu. - Reszty dopełnia historia, jaką udało się odszukać. Mówi ona o tym, że żona parzyła ją księciu Sapiesze, kiedy została nałożona na niego ekskomunika za wykradzenie z Rzymu obrazu Matki Boskiej Gregoriańskiej, nazwanej później Matką Bożą Kodeńską - opowiada, dodając, że podobno lud podlaski popijał tę herbatkę w ciężkich chwilach, gdy dopadały go czarne myśli i brakło sił, bo ma ona właściwości lecznicze, głównie uspokajające.
W swoich opowieściach nawiązuje również do tradycji ogrodów w stylu włoskim w Kodniu, które swoim kształtem przypominają rozwijające się płatki róży, do ogrodów Bazylego Albiczuka w Dąbrowicy Małej. - Ta tradycja na naszym terenie jest dość bogata, region nawet nazywany jest Prowansją Wschodu, a to z tego powodu, że zgromadzenie ojców oblatów pierwotnie zostało założone w Prowansji - tłumaczy.
Spróbujcie sami
Z Panną Apteczkową można się spotkać podczas różnych festynów czy odpustów i osobiście posmakować tradycyjne produkty. Najbliższe to Jarmark Sapieżyński oraz odpust w Kodniu. Bo frykasy z Kodnia to nie tylko herbatka Sapiehy. - Polecam konfiturę z zielonego włoskiego orzecha - zachęca do osobistego spotkania. - To dość pracochłonna rzecz, ale bardzo efektowna i smakowo oryginalna - zapewnia. By powstała, zbiera się niedojrzałe zielone orzechy w okolicy św. Jana, czyli 24 czerwca. Potem się je namacza, rozgotowuje, przeciera. - Trzeba spędzić w kuchni kilka dni, ale naprawdę warto, bo smak jest wyjątkowy - zapewnia P. Pietrusik, dodając, że sama uwielbia wszystkie smaki swojego regionu. - Na przykład papryka pieczona z czosnkiem i dynia na ostro, kwaszony dereń, konfitura z derenia - są ciekawe, ale wybrać najlepszy byłoby mi raczej trudno - zastanawia się.
P. Pietrusik na razie prowadzi warsztaty w okolicznych pensjonatach i dworach, choć marzy o własnej przystani. Dzieli się z turystami swoją wiedzą, przepisami, pokazuje, jak np. zrobić domową musztardę czy skomponować tradycyjny obiad z produktów z Kodnia. - Często przyjeżdżają do nas turyści stricte kulinarni, czyli świadomie poszukujący nowych smaków - zaznacza. - Ostatnio jest o nas coraz głośniej, stąd niektórzy chcą popróbować konkretne produkty, posłuchać ich historii - dodaje. - Przygotowując czy opracowując każdy smakołyk, poszukujemy na jego temat historii, opowieści. Najwięcej odniesień jest do rodu Sapiehów, ale też Radziwiłłów z Białej Podlaskiej. To ważne, by pokazać, że ten smak, produkt pochodzi na pewno stąd, jest osadzony w lokalnej tradycji - zaznacza.