Imieniny: Anastazji, Eugenii

Wydarzenia:

Zdrowie

lodówka fot. pixabay.com

Spojrzałam na kalendarz z uśmiechniętym obliczem Ojca Pio i w duszy zadałam sobie pytanie: „A może to Ojciec Pio tak warczy, bo nie podoba mu się coś w mojej lodówce?”. Z lektur wiedziałam, że bardzo się umartwiał i przestrzegał przed nadmierną troską o dzień następny, o to, co będzie się jadło.

 

Na drodze nawrócenia często sięgałam do modlitewnika z wezwaniami do Ojca Pio, który podarował mi pewien kapłan. To wystarczyło, by bliżej poznać tego świętego i jeszcze bardziej się nim zainteresować. Po niedługim czasie wypatrzyłam w księgarni kolejny modlitewnik: „Adwent ze św. Ojcem Pio”, a potem książeczkę pomocną w przeżywaniu Wielkiego Postu.

Tak więc Popielec 2013 roku rozpoczęłam ze Stygmatykiem z Pietrelciny. Jego słowa zamieszczone w modlitewniku były skromne, ale potrafiły, kiedy trzeba, poruszyć albo uspokoić sumienie – były niczym balsam miłości. Dni Wielkiego Postu upływały pośród wzlotów i upadków, w których Święty mnie pokrzepiał, ale i ganił.

W tym czasie po raz pierwszy zamówiłam „Głos Ojca Pio”. Otrzymałam go wraz z kalendarzem, który zawiesiłam na lodówce. Po kilku dniach, schodząc rano z piętra, zlękłam się głośnego warkotu, który dochodził z kuchni. Domyśliłam się, że wydaje go lodówka. Spojrzałam na kalendarz z uśmiechniętym obliczem Ojca Pio i w duszy zadałam sobie pytanie: „A może to Ojciec Pio tak warczy, bo nie podoba mu się coś w mojej lodówce?”. Z lektur wiedziałam, że bardzo się umartwiał i przestrzegał przed nadmierną troską o dzień następny, o to, co będzie się jadło.

Po odmówieniu koronki o godzinie 15.00 przystąpiłam do odprawienia Męki Pańskiej z Ojcem Pio. Podczas odczytywania komentarza do szóstej stacji włos zjeżył się na mojej głowie: „Jeśli Ojciec Pio chce sprowadzić na dobrą drogę kogoś pogubionego, nie używa z pewnością pieszczot, ale chwyta go bezlitośnie w szpony, WARCZY na niego, ośmieliłbym się powiedzieć, że chwyta go zębami za kostkę i już nie puszcza zdobyczy. (…) Nie waha się wbijać paznokci w sumienie, jeśli trzeba wyrwać z niego uparte skłonności do złego”. To wystarczyło! Nie miałam najmniejszej wątpliwości, że poranny warkot lodówki to był jego warczący GŁOS!

Zdałam sobie sprawę, że przyczyna rzeczywiście tkwi w lodówce. Często marnowałam żywność, a to nie podobało się Ojcu Pio. Lodówka, mimo dosyć krótkiej, 2-letniej eksploatacji, nie nadawała się do naprawy i trzeba było kupić nowe urządzenie. W tej kwestii zdałam się zupełnie na męża. Nowy sprzęt zobaczyłam dopiero, gdy został dostarczony do domu. Okazało się, że nowa lodówka, mimo tych samych rozmiarów, była wewnątrz o wiele ciaśniejsza. Tym samym trzeba było ograniczyć zarówno zakupy, jak i zapasy.

Dziś z całego serca dziękuję Ojcu Pio, że dopomógł mi zerwać z grzesznym i obrzydliwym w oczach Bożych przyzwyczajeniem. Spaliłam także książkę kucharską, z której kiedyś nagminnie korzystałam, „lecząc” swoje ciało i uznając, że zdrowie duszy i ciała zależy od stosowanej diety. Karmiąc się codziennie Ciałem i Krwią Chrystusa, przekonałam się, że naprawdę niewiele nam potrzeba, aby zachować zdrowie. Człowiek wcale nie „jest tym, co zje”, jak sądził autor diety, uznając przy tym, iż nie wolno się głodzić ani pościć! Dzięki Ojcu Pio zdobyłam się na to, aby cztery razy w tygodniu powstrzymać się od potraw mięsnych. Całkowicie zrezygnowałam także ze słodyczy i picia kawy. Dzięki temu przekonałam się, że właśnie postem można zaspokoić głód. Post daje duszy szczęście, wolność, a nawet słodycz, szczególnie gdy wstrzemięźliwość ofiaruje się w jakiejś intencji.

Oceń treść:
Źródło:
;