Imieniny: Anastazji, Eugenii

Wydarzenia:

Osobowość

 fot. facebook.com/wyrwanizniewoli

Ich historie są prawie identyczne. Nawrócili się prawie w tym samym czasie. Potem spotkali się na rekolekcjach. Dziś mówią o sobie: „Wyrwani z niewoli”.

 

Piotr Zalewski i Jacek Zajkowski pochodzą z Białostocczyzny. Od ponad sześciu lat żyją nowym życiem. Jak wyglądało stare? Było pełne narkotyków, alkoholu, przemocy, nieczystości… Przyznają, że stali się niewolnikami.

- Od dzieciństwa wikłaliśmy się w kłamstwo, pornografię i lęk. Potem doszły używki. Pułapek było coraz więcej. W ten sposób szukaliśmy miłości i szczęścia. Mówiłem, że jestem wolny, bo mogę robić to, na co mam ochotę. Moje pożądliwości i zachcianki zniewoliły mnie zupełnie. Nie umiałem przestać ćpać. Nadszedł kryzys. Nie chciałem żyć, nie widziałem przed sobą żadnych perspektyw: nie skończyłem szkoły, miałem sprawy w sądzie. Co wieczór postanawiałem, że przestaję ćpać, a rano pierwszą myślą było to, jak zdobyć kolejną działkę. Uwolnienie było łaską - mówi Piotrek.

 

Stanowcze „nie”

Wszystko zaczęło się od spowiedzi. Wszedł do kościoła i podszedł do konfesjonału. Chciał tylko porozmawiać. Opowiedział kapłanowi o swoim życiu i - jak twierdzi - od tamtego czasu zaczęła się walka o wolność. - Przyznałem się do wszystkiego, a Bóg przemienił moją słabość w moc - wspomina. Piotr kategorycznie zerwał z dawnym stylem. Na pół roku opuścił rodzinne miasto. Odizolował się od dawnego towarzystwa. Był uzależniony, ale w jednej chwili odstawił narkotyki, papierosy i alkohol. - Bóg wyprowadził mnie na pustynię. Zacząłem odkrywać prawdę o Nim i o sobie samym. Codziennie chodziłem do kościoła i czytałem Pismo Święte, choć nigdy wcześniej tego nie robiłem - wspomina.

Potem spotkał Jacka. Byli jak bracia. Łączyła ich podobna przeszłość, mocne doświadczenie Boga i wygląd: ogolona głowa, sportowe bluzy oraz dresy. Postanowili, że będą dzielić się swoim świadectwem z innymi. Założyli grupę „Wyrwani z niewoli”. Piotrek napisał o nich książkę, Jacek zajął się hip-hopem. Występuje pod pseudonimem Zetaigreka. Sam tworzy teksty. Rapują obaj: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus / Ku wolności duszy, ciała i umysłu / Ku wolności z diabelskiego ucisku…”.

 

Widać owoce

Dziś Piotrek i Jacek jeżdżą po szkołach, więzieniach, zakładach poprawczych i domach dziecka. - Założyliśmy fundację, gramy, realizujemy program profilaktyczny, a przede wszystkim opowiadamy o tym, co uczynił nam Pan Bóg. Nikomu nie narzucamy się w sprawach wiary. Nie występujemy w roli kaznodziejów czy moralizatorów. Chcemy jedynie dzielić się tym, co sami przeżyliśmy - zaznacza mój rozmówca.

Przekaz „Wyrwanych z niewoli” naprawdę trafia do młodych, którzy zaczynają się otwierać już po wysłuchaniu kilku utworów.

- Echem takich spotkań są setki maili i wiadomości, które do nas docierają. Pewien chłopak napisał, że nasze świadectwo zmotywowało go do przemiany życia i zerwania z narkotykami, ktoś inny zdecydował, że pójdzie na terapię. To jednak nie nasza zasługa. My jesteśmy tylko narzędziami. Robimy to, do czego powołuje nas Bóg - tłumaczy P. Zalewski.

Dodaje, że nadrabia dzisiaj to, co wcześniej zawalił: skończył szkołę średnią, zdał maturę i poszedł na studia psychologiczne. Chce się rozwijać i jeszcze skuteczniej pomagać innym.

 

Chcą wynagrodzić

Piotrek tłumaczy, że zarówno on sam, jak i jego kumpel uważają tę posługę za formę pokuty oraz zadośćuczynienia Panu Bogu i ludziom, których skrzywdzili. 

- Pewnych spraw nie da się naprawić. Grzech niesie konsekwencje. Wciągnąłem wielu ludzi w narkotyki. Ja jestem wolny, ale oni dalej siedzą w tym bagnie - zauważa. Piotr i Jacek dają koncerty, dzielą się świadectwem i prowadzą autorskie trzydniowe rekolekcje (w Adwencie i Wielkim Poście). Realizują też program profilaktyczny „Ku wolności”, który ma rekomendację kuratorium oświaty. Na ich stronie internetowej www.wyrwanizniewoli.pl można znaleźć podziękowania od kapłanów, katechetów, nauczycieli i dyrektorów szkół. Słowa wdzięczności płyną też od uczestników spotkań, którzy doceniają fakt, że „Wyrwani z niewoli” przywracają im nadzieję. - Podchodzą i dzielą się swoimi doświadczeniami, często bardzo trudnymi. Pamiętam 15-letnią, wyglądającą bardzo niewinnie gimnazjalistkę, która opowiedziała nam o tym, że została zgwałcona, a teraz jest uzależniona od narkotyków. Nauczyła się świetnie maskować swoje wielkie problemy - wspomina Piotrek.

 

Wyprany mózg

Pytam, jak na jego przemianę zareagowali znajomi.

- Rodzice są z tego powodu bardzo szczęśliwi. Niestety, inni jej nie zrozumieli. A moje życie ma nareszcie sens. Rozwijam się nie tylko na płaszczyźnie religijnej. Od dawnych kolegów raczej się odsunąłem. Jestem świadomy, że gdybym zaczął się z nimi spotykać, prędzej czy później wróciłbym do starego stylu. Dziś staram się trzymać z ludźmi Bożymi, którzy modlą się i żyją z Chrystusem. Dzięki temu mam siłę do wytrwania. Niektórzy twierdzą, że księża wyprali mi mózg, że Jezus „wkręcił się w moją głowę pod wpływem narkotyków”. Ja się z tego śmieję i modlę się za nich. Nie potępiam ich. Wiem, że są chorzy. Tkwią w beznadziei, ćpają, niektórzy odebrali sobie życie. I kto komu wyprał mózg? Powtarzam im: „Wyjdźcie z tego g…wna. Zróbcie coś ze swoim życiem”. Ale oni nie chcą - mówi Piotrek.

 

Łyse banie i zmartwychwstanie

Na koniec wspomina o swoim koledze Mateuszu, który początkowo sceptycznie odnosił się do jego nawrócenia. - Miał pseudonim Judoka, bo trenował sztuki walki. Wychowała go ulica. Matka zostawiła Mateusza, kiedy miał dwa lata. Ojciec przez kilkanaście lat siedział w więzieniu. Zabraliśmy go na pielgrzymkę, gdzie doświadczył głębokiego nawrócenia. Dziś jest na trzecim roku formacji u kapucynów - opowiada Piotrek. Tłumaczy, że do przemiany potrzebne są chęci, bez nich nawet wszechmocny Bóg niczego nie zrobi, bo szanuje naszą wolność.

Piotrek i Jacek ukuli jeszcze jedno hasło. Swoją posługę określają niecodziennym stwierdzeniem: „Dwie łyse banie głoszą Zmartwychwstanie”. Na drogach ewangelizacji towarzyszy im Maryja. Nierzadko zabierają ze sobą Jej figurę. Przyznają też, że często sięgają po różaniec. Maryja była ważną osobą na drodze ich nawrócenia. Dziś mają własne auto, ale wcześniej podróżowali pociągami. Widok dwóch młodych chłopaków z pokaźną figurą Matki Bożej był bezcenny. Wszędzie tam, gdzie się pojawiali, wzbudzali zainteresowanie. Policja i straż miejska pytała ich zazwyczaj o to, czy nie ukradli jej z jakiegoś kościoła. A oni od razu zaczynali opowiadać o sobie i dzielić się świadectwem nawrócenia. - Na twarzach słuchaczy malowało się ostre zdziwienie - kończy Piotrek. Żegnając się, zaprasza wszystkich na stronę i profil na facebook’u - www.facebook.pl/wyrwanizniewoli (e-mail: wyrwanizniewoli@gmail.com).

Źródło:
;