Imieniny: Teofilii, Godzisława, Cezarego

Wydarzenia: Międzynarodowy Dzień Pocałunku

Wspomnienia

Zeznania kard. Jorge Mario Bergoglio w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II

 fot. fra3.pl

Za włoskim dziennikiem katolickim „Avvenire” publikujemy zeznania złożone jesienią 2005 roku w Rzymie przez ówczesnego arcybiskupa Buenos Aires, kard. Jorge Mario Bergoglio, w procesie beatyfikacyjnym św. Jana Pawła II.

 

Zeznaję bezpośrednio, a zatem odniosę się do tego, czego doświadczyłem osobiście od sługi Bożego Jana Pawła II. W ten sposób rozpoczyna się zeznanie, jakie papież Franciszek, wówczas arcybiskup Buenos Aires, złożył jako świadek naoczny w procesie rzymskim sprawy beatyfikacji i kanonizacji Jana Pawła II. Ankieta diecezjalna, przygotowana w 2005 r., w kilka miesięcy po śmierci papieża Wojtyły, została zamknięta już w dwa lata później – 2 kwietnia 2007 r. Kardynał Jorge Bergoglio, liczący wtedy 69 lat, został wezwany do złożenia zeznań przed trybunałem diecezji rzymskiej na początku procesu, jesienią 2005 r. Znalazł się bowiem na drugim miejscu wśród świadków w wykazie przesłuchiwanych świadków, jak to odnotowano w Positio super virtutibus. Przesłuchanie przebiegało w praktyce zgodnie z ustalonym formularzem, przewidującym pytania dotyczące osobistej znajomości przez świadka sługi Bożego, jego życia, cnót teologalnych i kardynalnych, jego pobożności i wreszcie opinii o świętości jego życia „in morte” [w chwili śmierci] i „post mortem” [po śmierci]. Postępując zgodnie z tym schematem świadek jest więc wezwany do dokładnego przedstawienia swej znajomości z kandydatem do chwały ołtarzy. Jest to prośba, na którą Bergoglio odpowiedział ścisłymi wspomnieniami, które przedstawiono tu całościowo:

Poznałem osobiście Jana Pawła II w grudniu [tego] roku, w którym kardynał Martini został mianowany arcybiskupem Mediolanu. Wspomniałem o tym dlatego, że nie pamiętam dokładnie roku. Odmawiałem wówczas różaniec, prowadzony przez Sługę Bożego i miałem jednoznaczne wrażenie, że on «modlił się na poważnie». Drugie bezpośrednie spotkanie z papieżem miałem na przełomie lat 1986-87, przy okazji jego drugiej podróży do Argentyny i nuncjusz chciał wówczas, abym spotkał się ze Sługą Bożym w nuncjaturze wraz z grupą chrześcijan różnych wyznań. Odbyłem krótką rozmowę z Ojcem Świętym i tym razem uderzyło mnie szczególnie jego spojrzenie, które było spojrzeniem dobrego człowieka.

Po raz trzeci spotkałem z Janem Pawłem II w 1994 roku, gdy byłem już biskupem pomocniczym Buenos Aires i Argentyńska Konferencja Biskupia wybrała mnie, abym uczestniczył w Synodzie Biskupów nt. życia konsekrowanego, który odbył się tutaj, w Rzymie. Miałem radość spożywania obiadu z nim wraz z inną grupą biskupów. Bardzo mi się spodobała jego uprzejmość, serdeczność i zdolność słuchania każdego współbiesiadnika. Również na dwóch następnych synodach, w których brałem udział, miałem okazję jeszcze raz wysoko ocenić jego wielką zdolność słuchania w kontaktach ze wszystkimi. W rozmowach osobistych, jakie prowadziłem wtedy ze Sługą Bożym, znajdowałem potwierdzenie jego pragnienia słuchania rozmówcy bez zadawania pytań, a jeśli już, to było to kilka razy pod koniec rozmowy, przede wszystkim zaś okazywał on wyraźnie, że nie żywi żadnych uprzedzeń. Sprawiał, że ten, kto stawał przed nim, czuł się swobodnie, był obdarzany pełnym zaufaniem, przynajmniej rozmówca tak to odczuwał. Przedstawiłem swe doświadczenia osobiste, ale wspierają mnie w tym świadectwa wielu moich współbraci. Odnosiło się wrażenie, że nawet gdy być może nie do końca zgadzał się z tym, co mu powiedziano, to Sługa Boży w żadnym wypadku nie dawał tego odczuć, aby jego rozmówca czuł się swobodnie, po czym jeśli musiał poczynić pewne spostrzeżenia lub zadać pytania, aby uzyskać wyjaśnienia, robił to na końcu.

Innym aspektem, który zawsze uderzał mnie w Ojcu Świętym, była jego pamięć, powiedziałbym, że niemal nieskończona, gdyż pamiętał miejsca, osoby, sytuacje, które poznał w czasie swoich podróży, co oznacza, że w każdych okolicznościach zwracał jak największą uwagę szczególnie na osoby, które spotykał. Jest to dla mnie znak prawdziwej i wielkiej miłości. Ponadto zwykle nigdy nie tracił czasu, ale ofiarowywał go obficie, gdy na przykład przyjmował biskupów. Mogę o tym powiedzieć, ponieważ jako arcybiskup Buenos Aires odbywałem spotkania osobiste ze Sługą Bożym i ja, sam będąc trochę nieśmiały i powściągliwy, przynajmniej w pewnych okolicznościach, po omówieniu spraw, które były przedmiotem tej audiencji, zacząłem wstawać, aby nie musiał on tracić czasu, tak jak mi się wydawało, ale on wziął mnie za ramię i poprosił, abym ponownie usiadł i powiedział do mnie: „Nie! Nie! Nie! Proszę pozostać”, aby jeszcze porozmawiać.

Szczególnie wspominam Sługę Bożego przy okazji wizyty ad limina, którą złożyłem z biskupami argentyńskimi w 2002 roku. Pewnego dnia koncelebrowaliśmy z Ojcem Świętym i to, co mnie wtedy uderzyło, było jego przygotowanie do Mszy. Klęczał w swojej kaplicy prywatnej, modląc się i zauważyłem, że od czasu do czasu czytał coś na kartce papieru, którą miał przed sobą, opierał czoło na dłoniach i było oczywiste, że modlił się z wielką mocą o coś, co – jak myślę – było intencją, zapisaną na tej kartce, następnie przeczytał kilka innych rzeczy na tej samej kartce i wrócił do postawy modlitewnej i tak dalej, aż zakończył ją, wtedy podniósł się, aby założyć szaty liturgiczne. Mogę też wspomnieć, na potwierdzenie tego, o czym mówiłem przed chwilą, o tym, co mi powiedział kard. Giovanni Battista Re – prefekt Kongregacji ds. Biskupów - a mianowicie, że gdy przedstawiał mu spis propozycji dotyczących biskupów w diecezjach, przeżywających trudności lub szczególnie zajętych, prosił, aby pozostawić mu tę listę, aby mógł się zastanowić i pomodlić w tej sprawie, a następnie udzielał właściwych odpowiedzi.

Pozwolę sobie zasugerować Trybunałowi, aby przesłuchał kard. Gantina, byłego prefekta Kongregacji ds. Biskupów, który – jak mi się wydaje – pozostawał w znakomitych więzach współpracy ze Sługą Bożym, także jako dziekan Świętego Kolegium.

 

Do opisanych powyżej okoliczności osobistej znajomości [z Janem Pawłem II] dochodzi jeszcze odpowiedź Bergoglio w sprawie życia Sługi Bożego:

Gdy chodzi o życie Sługi Bożego, nie mam nic do dodania do tego, co zostało już ogłoszone w prasie i biografiach. Ostatni okres jego życia jest znany wszystkim również dlatego, że nie było żadnych ograniczeń dla społecznych środków przekazu i informacyjnych, jak potrafił on przyjąć swoje ułomności i uszlachetnić je, włączając je w swój plan pełnienia woli Bożej. Chcę podkreślić, że Jan Paweł II nauczył nas, nie ukrywając niczego przed innymi, cierpieć i umrzeć i to jest, moim zdaniem, czymś bohaterskim.

 

Arcybiskup Buenos Aires wyraża następnie swój pogląd na temat cnót i pobożności Jana Pawła II:

W tych krótkich wspomnieniach o mojej znajomości ze Sługą Bożym, o których wcześniej mówiłem, instynktownie odniosłem swe wrażenia do różnych okoliczności, podkreślając zasadniczo praktykowanie przez niego cnót ludzkich i chrześcijańskich. Nie należy zapominać o jego szczególnym nabożeństwie do Matki Bożej, które – muszę powiedzieć – wpłynęło także na moją pobożność. I wreszcie nie waham się stwierdzić, iż Jan Paweł II praktykował, moim zdaniem, wszystkie cnoty, ujęte całościowo, w sposób heroiczny, zważywszy na okoliczności, równowagę i pogodę, z jaką przeżył całe swe istnienie. I to rzucało się w oczy wszystkich, również niekatolików i tych, którzy wyznawali inne religie, a nawet agnostyków.

 

Odpowiadając na koniec na zamykające przesłuchanie pytania dotyczące opinii świętości, kard. Bergoglio w sposób syntetyczny stwierdza:

Nie jestem biegły w sprawach darów szczególnych, charyzmatycznych, zdarzeń nadprzyrodzonych lub niezwykłych zjawisk u Sługi Bożego, gdy żył. Gdy Jan Paweł II żył, zawsze uważałem go za człowieka Bożego i tak samo [uważała] większość osób, które w jakiś sposób pozostawały w kontakcie z nim.

 

I tak oto kończy:

Jego śmierć, jak już powiedziałem, była heroiczna i sądzę, że mogę powiedzieć, iż to spostrzeżenie było powszechne, wystarczy pomyśleć o przejawach uczucia i czci, okazywanych mu przez wiernych, i to nie tylko w okresie novendialiów [9 dni żałoby po śmierci papieża] i podczas jego pogrzebu. Po jego śmierci jego sława świętości znalazła potwierdzenie w decyzji Ojca Świętego Benedykta XVI o zniesieniu pięciu lat oczekiwania, przepisanych przez normy kanoniczne, zezwalając w ten sposób na natychmiastowe rozpoczęcie jego sprawy kanonizacyjnej. Innym znakiem jest nieustanne pielgrzymowanie do jego grobu ludzi wszystkich warstw i wszystkich religii.

Źródło:
;